Zamknij
Ostatnia kolejka ligi okręgowej dla jednych była czasem triumfu, dla innych - gorzką pigułką. W tym drugim przypadku mowa o Tucholance, która przegrała jedną bramką w Chełmnie i zakończyła rundę jesienną w środku tabeli z dwudziestoma jeden punktami.
Złota polska jesień? Owszem, ale złota piłkarska jesień - to brzmi najlepiej. Osiem punktów przed drugą rundą, zwycięstwo mające swoje dodatkowe znaczenie oraz wielka radość kibiców i piłkarzy, zwielokrotniona po ostatnim meczu i w obliczu sportowej hegemonii w lidze okręgowej - tak można w telegraficznym skrócie opisać sobotę w Toruniu, gdzie triumfowały raciąskie, żółto - niebieskie barwy.
Mecz ligi wojewódzkiej juniorek w środku tygodnia nie zgromadził całego sektora kibiców, ale ci, którzy przyszli, mogli obserwować zacięty mecz, które tucholanki jednak oddały przyjezdnym. Nie sprawdziły się przewidywania miejscowych trenerów, którzy twierdzili, że każdy mecz ze Stalą kończy się w pięciu setach. Do tie-breaka niewiele zabrakło.
Z tytułową prośbą wychodzi do was zarząd Tucholanki przygotowujący galę, która zwieńczy rok obchodów 80-lecia klubu. Wszelkiego rodzaju przedmioty - od zdjęć, po klubowe emblematy, legitymacji i wszystko inne, co można nazwać klubową pamiątką - znajdą się na jubileuszowej wystawie podczas gali zaplanowanej na 14 grudnia.
Mecz pomiędzy bydgoszczanami a Borowiakami na tucholskim parkiecie miał jednostronny przebieg, ale nie można powiedzieć, że minął bez historii. Chłopaki z Tucholi pokazali charakter, walcząc zaciekle w ostatnim secie. Fani tej dyscypliny coraz liczniej pojawiają się na siatkarskich wydarzeniach i dopingują w mistrzowski sposób.
Znów zimno, mgła i znów Rawys CEO w tej właśnie coraz gęstszej mgle pokonuje rywali. Deja vu? Nie, tylko powtórka z rozrywki dla kibiców. Dodajmy - rozrywki sportowej w jak najlepszym wydaniu, bo raciążanie błysnęli klasą. Trzy punkty w tym meczu zapewniły Borowiakom tytuł mistrza piłkarskiej jesieni.
Nie tylko jeździ i staje na podium ogólnopolskich zawodów, ale także rysuje i ma średnią nauki grubo powyżej pięciu. Człowiek - orkiestra, który gra też w piłkę nożną. Oto Adrian Pankau - trzeci motocrossowiec w kraju w klasyfikacji Pucharu Polski.
Cykl sportowy obejmujący cztery dyscypliny zmotywował do aktywności całą rzesze chętnych, których łączyły przede wszystkim więzy rodzinne. Trzy dyscypliny (dart, szachy, tenis stołowy) rozegrano w tucholskiej hali sportowej, z kolei w kręgielni odbywała się rywalizacja z kulą w ręce. Wszystko w ramach po części Święta Niepodległości, po części przedsięwzięcia o nazwie "Sport łączy pokolenia".
Sobota (8 listopada) była dniem, w którym tucholska hala sportowa pękała w szwach od parteru po dach dosłownie. Wszędzie toczyła się rywalizacja sportowa, ale największa uwaga była skupiona na parkiecie, gdzie dwa teamy młodziczek walczyły w turniejach ligowych. Nie zawiódł Rodzinny Klub Kibica, a miał kogo oklaskiwać.
Tu fuksa nie było, mimo że grał Fuks z powiatu sępoleńskiego. Zespół gości wygrał, bo był wiele lepszy od gostycynian w drugiej połowie. Myśliwiec zagrał uważnie tylko w pierwszej połowie. W drugiej oddał inicjatywę rywalowi, a ten ją wykorzystał bez reszty.
Jak wspomina nam Piotr Gierwatowski był długi okres, kiedy na lokalnych piłkarskich boiskach, nie rywalizowała Victoria Śliwice, a drużyna o nazwie Pomorzanin. Jest jeszcze spora grupa osób, która pamięta grę w tej ekipie Między innymi ci piłkarze spotkali się w Śliwicach z gościem, który uznawany jest żywą encyklopedię polskiej piłki nożnej, ale i erudytę w różnych dyscyplinach. W Śliwicach pojawił się Stefan Szczepłek.
Raciążanie kolejny raz wykonali plan, ale w pierwszej połowie grali, jakby coraz gęstsza mgła rozściełająca się na boisku uśpiła ich zapędy ofensywne. W drugiej połowie przy pogarszających się warunkach Rawys CEO zaczął grać rewelacyjnie i zupełnie zdominował rywala. Damian Rybacki zaliczył trzy trafienia.
Podwójnie siatkarska środa to nie lada gratka dla fanów tej dyscypliny sportu. Ci mogli podziwiać nie tylko męską brać grająca w lokalnej lidze, bo przed tą rywalizacją miał miejsce mecz juniorek ligi wojewódzkiej. Dziewczęta stanęły naprzeciw mocnego zespołu i starały się podjąć walkę. Niestety mimo chęci i wsparcia z trybun mecz zakończył się dość szybko w trzech setach na korzyść przyjezdnych siatkarek.
W typowo jesiennej aurze niebo nawet nieśmiało zapłakało nad przegraną Tucholanki, która zagrała dwie zupełnie różne połowy. Zespół z drugiego miejsca w tabeli nie pozostawił złudzeń, choć Tucholanka nie poniosła druzgocącej klęski, jaką mógłby sugerować wynik. To jednak nie był dobry mecz z kilku względów.
Nad Jeziorem Cekcyńskim Wielkim w niedzielne popołudnie zrobiło się pomarańczowo, a to za sprawą barw klubowych Stowarzyszenia Morsy z Borów Tucholskich. Plaża akwenu w Cekcynie była doskonałym miejscem, by powitać w odpowiedniej, czyli chłodnej pogodzie, nowy czas częstego morsowania.