Wnętrze domu to przestrzeń, w której chcemy czuć się jak najlepiej. Staranie dobieramy meble, kolory ścian i dodatki. Tak samo poważnie warto potraktować domową roślinność. Nie każdy, kto obstawia dom kwiatami, zna się na nich. Wspólnie z florystką Agnieszką Nowakowską tłumaczymy, radzimy albo odradzamy...
Rośliny doniczkowe we wnętrzach domów niosą za sobą liczne korzyści dla zdrowia, psychiki i estetyki. Oczyszczają one powietrze z toksyn i zwiększają jego wilgotność. Udowodnione jest, że kontakt z zielenią poprawia samopoczucie oraz nastrój.
Kwiaty stanowią naturalną ozdobę wnętrza, dodają pozytywnej energii i tworzą przytulną atmosferę. Jak zauważa w rozmowie z „Tygodnikiem” Agnieszka Nowakowska, która prowadzi kwiaciarnię przy ul. Świeckiej w Tucholi, żywe rośliny są elementem modnych stylów: rustykalnego czy wiejskiego. Te kojarzone są z przeszłością i dzieciństwem. Przez to wraca się do dawnych odmian jak geranium, mirt czy paprocie. Od dwóch lat można zauważyć też popyt na palmy i cykasy.
Drugi trend wiąże się bezpośrednio z elektroniką, która przeważa we wnętrzach nieruchomości.
Próbujemy zneutralizować promieniowanie i bronimy się roślinami. Rzeczywiście kwiaty w sąsiedztwie telewizora są narażone na to, że staną się delikatniejsze i będą słabiej rosnąć. Jednocześnie wspomogą oczyszczanie powietrza
– wyjaśnia Nowakowska.
Utrzymanie storczyków niejednej osobie spędziło sen z powiek.
Nasza rozmówczyni, na podstawie swojego doświadczenia, wskazuje, że w wyborze kwiatów doniczkowych wśród klientów można wyróżnić dwa kryteria: estetyka i łatwość utrzymania. Gros osób przychodzi i prosi o kwiaty, o które nie trzeba nadmiernie dbać. Inna grupa to ludzie świadomi i z wiedzą na temat roślin doniczkowych. Oni poszukują odmian oryginalnych, a przez to bardziej wymagających.
Kwiaty kwitnące najczęściej sprzedawane są z przeznaczeniem na prezenty. Kwiaty zielone kupuje się bardziej dla siebie i wystroju wnętrza
– słyszymy. Do salonów, czyli zazwyczaj największych pomieszczeń w domach, najczęściej wybierane są draceny, jukki czy fikusy, które w warunkach mieszkaniowych rozrastają się nawet do 1,5 m.
Gdy podstawowym kryterium jest łatwość utrzymania, warto polecić zamiokulkas, który bez wody wytrzymuje nawet miesiąc
– tłumaczy florystka.
Wybierając kwiaty do domu trzeba przeanalizować nasłonecznienie pomieszczeń. Małe wymagania pod tym względem ma sansewiera. To kwiat, który ciężko zniszczyć, chyba że się go przeleje. Zarówno sansewieria, jak i wcześniej wymieniony zamiokulkas, potrzebują najmniej wody. Dwa lub trzy tygodnie bez podlewania nie będą stanowić problemu. Przelanie natomiast spowoduje, że liście zżółkną.
Wtedy jest je już trudno uratować. Można wyciągnąć bryłę korzeniową i sprawdzić stan rośliny. Jeżeli zgnilizna jest dość wyczuwalna zmysłem węchu, to szanse na uratowanie są małe. Ewentualnie może pomóc wymiana podłoża
– tłumaczy Agnieszka Nowakowska. Do kategorii kwiatów łatwiejszych w utrzymaniu dodaje jeszcze sukulenty czy drzewko szczęścia.
Jesienią we wnętrzach królują wrzosy, co wcale nie jest dla nich najlepszym środowiskiem. Te rośliny lubią być na zewnątrz i bytować w takiej pogodzie, jaką aktualnie mamy za oknem. Wrzos potrzebuje również dostępu tlenu do korzeni. W pomieszczeniach obumiera.
Zdarza się, że objaw przelania jest podobny do przesuszenia. Widząc to, chcemy dobrze i najczęściej z troską przedobrzamy. Florystka udziela rad.
Błędnym tropem mogą okazać się żółte liście, dlatego najlepiej sprawdzić bryłę korzeniową. Delikatnie ją wysunąć i powąchać, bo kiedy została przelana, jest lekko przegnita i to czuć. Warto sprawdzić drenaż, czyli odprowadzenie wody u dołu doniczki. Podlewanie zależy od pory roku i wilgotności powietrza w danym pomieszczeniu. Nie ma tu ogólnej reguły. Kwiaty powinniśmy podlewać dopiero po przesuszeniu bryły. Nie dolewa się wody, gdy podłoże jest nadal wilgotne.
Lepiej jest porządnie przesuszyć rośliny. Nawet gdy przywiędną, podlanie sprawi, że znów powstaną. Jest tak choćby w przypadku skrzydłokwiatu, który przez lekko przywiędnięte kwiaty pokazuje, że ma mało wody
– podaje właścicielka kwiaciarni.
Lubimy kwiaty kwitnące, ale ten proces nie trwa cały rok. Zdarza się, że posiadacze popularnych storczyków dostosowują im stanowisko i umiejętnie je podlewają, aby wydłużyć okres kwitnienia.
W Polsce okres ten przypada najczęściej na czas wiosenno-letni, choć wszystko zależy od gatunku rośliny. Gdy storczyk nie kwitnie, można go przenieść w chłodniejsze i ciemniejsze miejsce, a także zminimalizować jego podlewanie.
Są to rośliny, które łatwo przystosowują się do różnych warunków. Znam osoby, które trzymają je nad grzejnikiem i leją w nie dużo wody. Zdrowa roślina łatwo adaptuje się do warunków, jakie otrzymuje. Położony nawet na południowym oknie może nam ładnie kwitnąć. W mniej nasłonecznionym miejscu też. Są różne szkoły, ale przede wszystkim chodzi o obserwację takiej rośliny
– podpowiada Agnieszka Nowakowska.
Akurat ona jest zwolenniczką metody, która polega na wyjęciu storczyka z osłonki i zamoczeniu go w wodzie na 20-30 minut. Przy storczyku należy obserwować kolor korzenia. Nie podlewamy go, gdy jest zielony. Gdy osiąga kolor biały, zanurzamy na 20-30 minut. Dlatego storczyki widujemy w przeźroczystych donicach, które ułatwiają obserwację korzeni. Opisywany proces należy powtarzać średnio raz na tydzień. Doświadczenia są ze storczykami różne. Jest to kwiat, który potrafi zaskoczyć.
Niektórzy mają pomysł, aby obcinać pędy, które wyrastają nad donicą, ale one są potrzebne do absorpcji światła i należy je zostawić
– przestrzega florystka.
Roślina musi mieć odpowiednio dużą doniczkę z ilością ziemi, z której w sposób wystarczający będzie pobierać składniki odżywcze. Młode rośliny można przesadzać raz na rok. Starsze rzadziej, nawet raz na 2/3 lata. W przypadku wiekowych i dużych kwiatów sama wymiana doniczek może być problemem. Wtedy wymianie podlega tylko zewnętrzna warstwa ziemi.
Należy pamiętać, aby kolejne donice – podczas przesadzania – nie różniły się diametralnie rozmiarem. Średnica kolejnej powinna być tylko o 1-1,5 cm większa od poprzedniej. Po to, aby rozrost nie koncentrował się na korzeniu.
Zamiokulkas nie jest wymagającą rośliną, a wygląda bardzo efektownie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz