Wielu fanów piłki nożnej, śledzących ligę okręgową z udziałem dwóch ekip z Borów, szczególnie na ten mecz ostrzyło sobie zęby. PAP to drużyna, która postawiła już wielu zespołom wielkie wymagania, mimo że nie jest w czubie tabeli. Rawys CEO Raciąż to lider, więc zasada "bij mistrza" miała tu dużą wagę. Raciążanie zagrali w tym meczu na medal i zgarnęli trzy oczka, ale nie była to łatwa wiktoria. Oba zespoły stworzyły świetne, żywe widowisko.
W chłodzie i na nowo powstającym obiekcie sportowym w Osielsku raciążanie rozpoczęli swoją pogoń za trzema punktami dość ostrożnie, podobnie jak piłkarze spod Bydgoszczy. Częste wymiany podań i dość zachowawcza postawa zdradziły, że drużyny wzajemnie szanują swój potencjał. Odnosiło się wrażenie, że gospodarze częściej są w posiadaniu piłki, choć nic z tego nie wynikało.
W ciągu całych 90 minut – z doliczeniem dodatkowego czasu – obie drużyny stworzyły świetne widowisko piłkarskie z akcjami po obu stronach. Już w 5. minucie Rawys CEO Raciąż zagrał akcję, która zakończyła się rzutem rożnym, a było groźnie. W 9. minucie Jakub Lepak wyłapał mocne uderzenie i później też zasłużył na miano jednego z najlepszych piłkarzy w tym starciu. Dobrze działały obrony obu teamów. Odpowiednio ustawione często likwidowały zagrożenie. Jakimś fenomenem był trener gospodarzy, który szalał na boku, krzycząc bez przerwy jak w jakimś amoku. Można było się zdziwić, że zachował sprawny głos do ostatniego gwizdka.
W 18. minucie dwa rzuty rożne dla gości nie zmieniły wyniku, mimo kotłowaniny przed polem bramkowym. Wciąż jednak było bez stuprocentowych sytuacji i można było słusznie przewidzieć, że w tym meczu nie będzie wysokiego wyniku. Raciążanie pozwolili sobie na kilka chwil dekoncentracji w 26. minucie. Gracz PAP-u wyszedł sam na sam z borowiackim bramkarzem, ale ten był górą. Strata piłki przez gości za chwilę mogła poskutkować czymś bardziej dla nich przykrym, stąd zrozumiała irytacja na ławce Rawysa. Piłkarze z Borów zrehabilitowali się, choć bez gola, w 28. minucie. Jakub Prondziński wszedł w pole karne i dograł piłkę, jednak nie miała ona adresata. Gdyby zawodnik z Raciąża zdecydował się na strzał, skutek mógł być świetny. Niecałą minutę później z drugiej strony padł mocny strzał. Lepak obronił nogami, za moment z kolei piłka pomknęła nad poprzeczką.
Tempo meczu było dynamiczne i wzrok przenosił się szybko z jednej strony na drugą. Najważniejsza akcja w pierwszej połowie – ta bramkowa – miała miejsce w 32. minucie, gdy Prondziński idealnie wyłożył piłkę spod końcowej linii osamotnionemu na moment Damianowi Rybackiemu. Ten bez wahania posłał futbolówkę do bramki PAP-u. W samej końcówce, przed zejściem do szatni, napastnik gospodarzy próbował wymusić rzut karny, ale sędzia nie dał się na to nabrać. Błąd raciąskiej obrony poskutkował uderzeniem w słupek minutę przed przerwą.
Druga odsłona poderwała raciąską ławkę i kibiców z Borów w jednej z pierwszych akcji. Damian Rybacki zagrał do Guladiego Kokoladze, a temu zabrakło metra, może dwóch, by wyjść sam na sam z bramkarzem. Walka na akcje nadal trwała i za chwilę było podobnie, tylko po drugiej stronie. Ciut zbyt głębokie podanie zawodnika PAP-u oznaczało niewykorzystaną, dogodną akcję. Takie przykłady można mnożyć. Kolejne ofensywne i wyborne zagrania z dwóch stron działy się w 51. i 54. minucie. Najpierw raciążanin będący oko w oko z bramkarzem posłał piłkę obok słupka, potem identyczną sytuację wyjaśnił z wielką klasą bramkarską Jakub Lepak. Jeszcze wszyscy mieli te akcje przed oczami, a już napastnik gospodarzy uderzył w słupek.
Tak zawrotne tempo trwało do 65. minuty. Wówczas już zespoły opadły nieco z sił, wystrzelały się, więc nastąpił przestój. W tym czasie mieliśmy, mówiąc językiem militarnym, małe zawieszenie broni. Nieco krzyku, tym razem tego spoza ust trenera PAP-u, było w 78. minucie, gdy miejscowa drużyna domagała się rzutu karnego za rzekome zagranie ręką w polu karnym. Miejscowi mieli w tym okresie przewagę, jednak nie umieli jej wykorzystać. W ostatnich ośmiu minutach raciążanie mieli jeszcze dwie okazje, by podwyższyć prowadzenie, jednak w jednym przypadku był spalony, w drugim futbolówka minęła światło bramki. Mistrzem drugiej akcji bramkowej był Damian Rybacki. W doliczonym czasie gry ściągnął na siebie dwóch obrońców i potem świetnie wyłożył piłkę nabiegającemu pomocnikowi. Wszystko to zakończyło się pewnym i skutecznym trafieniem Patryka Drewka.
Po ostatnim gwizdku jeden z raciąskich kibiców krzyknął, że maszyna się nie zatrzymuje. To idealny komentarz do całego meczu. W pojedynku ligowym spotkali się godni siebie rywale. Zwyciężył lepszy. W krótkim podsumowaniu meczu trener Andrzej Borowski stwierdził, że PAP Osielsko to najgroźniejszy ich rywal. Skoro tak jest, a Rawys CEO Raciąż pozostaje liderem, to w tym meczu spotkały się najlepsze zespoły w klasie okręgowej.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz