Swoim życiem żyła płyta stadionu, wiele działo się na bieżni, trybuny też były miejscem, gdzie biło serce wydarzenia - sportowego święta biegowego związanego z obchodami 66. Dni Borów Tucholskich. XI Mila Tucholska tego roku sypnęła nie tylko dużą liczbą startujących - w dwojakim charakterze, bo należy pamiętać o zawodach na ergometrze. Tłoczno było na trybunach, nie zabrakło też amatorów słodyczy, być może w przyszłości wielkich sportowców, zaś na Mili Tucholskiej małych biegaczy wspomaganych przez rodziców. Imprezę mądrze połączono ze zbiórką charytatywną.
Gdyby jednym spojrzeniem ogarnąć tucholski stadion w niedzielne popołudnie (20 lipca), wzrok przyciągnęłyby na pewno trzy punkty: trybuny, bieżnia ze stolikiem technicznym i stanowisko z równo postawionymi ergometrami. Te ostatnie to świetny pomysł na jeszcze większe bezpośrednie, sportowe zaangażowanie w sport obecnych na imprezie. I to był strzał w dziesiątkę, bo chętnych do wiosłowania na sucho nie brakło. W dodatku czasowo dopasowano wszystko w ten sposób, by nikt z zebranych się nie nudził. Gdy na bieżni swoją rywalizację toczyli biegacze, silni sportowcy wystartowali w zawodach na ergometrze. Dla dzieci były dmuchany zamek i wata cukrowa, ale prawdziwym kąskiem były nie tyle kupione słodycze, co wywalczone na bieżni.
Właśnie tradycyjne biegi po słodycze stanowiły konkretne wejście w XI Milę Tucholską. Zanim najmłodsi ustawili się na linii startu, wszystkich oficjalnie przywitali prowadzący imprezę z mikrofonem w ręku Dariusz Siciński, który oddał też głos Arkadiuszowi Wiśniewskiemu (głównemu organizatorowi Mili) i Wojciechowi Kocińskiemu - dyrektorowi OSiR-u w Tucholi.
Milusińscy pojawiali się na bieżni niejeden raz i wzbudzali wiele emocji - samych najlepszych. Różne dystanse to różnie długa możliwość kibicowania w trakcie pokonywania dystansu. Na bieżni było tłoczno, ale bez upadków - rodzice wspomagali swoje pociechy, samemu sprężając się do jak najszybszego dotarcia do mety. Większość za priorytet uznała stawienie się na linii mety jak najszybciej, z kolei inni za najważniejsze uznali samo dotarcie do celu, stąd też największe brawa otrzymała mała dziewczynka spokojnie zmierzająca do końca spacerowym tempem. Jej żelazna konsekwencja od startu do mety była urzekająca i prawdziwie dojrzała - nie liczył się dla niej czas, tylko gracja, z jaką zaprezentowała się na bieżni. Wielkim szczęściem dla pary rodzic - dziecko była sytuacja, gdy na piersi pociechy pojawiał się medal, a w ręce coś smacznego.
Zawody na "suchym wiośle" były debiutem na Mili Tucholskiej. Mamy się czym chwalić, bo Mikołaj Kęsik - zawodowy strażak jest mistrzem świata w swojej branży właśnie w zawodach na tym urządzeniu. Wspomniany strażak - sportowiec wespół z trenerką i sportsmenką Karoliną Konkolewską - Hoppe nadzorowali przebieg mistrzostw Tucholi. Do przebycia były różne dystanse. Młodsi uczestnicy niebiorący oficjalnie udziału w rywalizacji - głównie podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy "Przystań" w Tucholi, ale też Stowarzyszenia "Się Uda" - rozgrzali publiczność swoim wiosłowaniem, a nie było ono takie lekkie, jak mogłoby się wydawać. Potężne wsparcie z trybun pozwoliło każdemu zawodnikowi wpaść na metę, ukończyć wyścig.
W I Otwartych Mistrzostwach Tucholi w Ergometrze przeprowadzono rywalizację w trzech kategoriach: damskiej, męskiej 16 - 40 lat i powyżej 40 roku życia. Zanim ruszono do boju, Mikołaj Kęsik skalibrował urządzenie dla wszystkich, by ustawienia były identyczne. Gdy zaczęto wiosłowanie, mistrz świata komentował na bieżąco pokonywanie dystansu (1000 metrów), dając publiczności obraz sytuacji jak na torze wioślarskim. Zacięta rywalizacja dała dowód dużych i zbliżonych możliwości startujących. Niekiedy różnicę stanowiły setne sekundy.
- Jutro nie dacie rady nawet zanieść zakupów z Biedronki - żartował Dariusz Siciński, doceniając zaangażowanie sportowców - amatorów w zawody. - A swoją drogą macie zawody, na jakie zasłużyliście, czyli konkretne, wyczerpujące, wyrażające krzepę bez względu na wiek i wytrenowanie. Najlepsi w ergometrze do dekoracji stanęli nie od razu, tylko na końcu, gdy nagradzano też biegaczy i najmłodszych sportowców.
Wspomnieliśmy juz o bocianie, który wylądował na głównej płycie boiska. Wyjątkowy ptak - narodowy symbol był już widziany wcześniej podczas krążenia nad boiskiem do siatkówki plażowej, gdzie też odbywał się turniej. Zanim niżej podpisany zdążył chwycić aparat, by zrobić zdjęcie bocianowi, ten, spłoszony hałasem dzieci biegnących na przywitanie, szybko odleciał.
Drugim oryginalnym reprezentantem świata fauny był piesek rodziny państwa Sojków, który co prawda nie biegał, ale energia go też rozpierała. Jak żartowano, szlachectwo zobowiązuje, bo skoro kundelek wabi się Mila, to na Mili Tucholskiej nie może zachowywać się inaczej. Zapewne ta edycja Mili Tucholskiej zostanie zapamiętana ze względu nie tylko na starty, ale pojawienie się dwóch przybyszów - jednego, który spłynął dosłownie z nieba i innego - przy boku swojego pana, mającego prosto kojarzone imię.
Biegi na odległość mili stanowiły esencję wydarzenia. Jak zwykle przeprowadzono je w kategorii amatorskiej i typowo zawodniczej, co określono mianem biegu głównego. Tu zawodników puszczał chodzący po stadionie z pistoletem startowym Paweł Kukielski - kierownik tucholskiej hali. Zawodnicy biegnący milę mieli do pokonania cztery okrążenia tucholskiego stadionu. Zaraz po zakończeniu biegu sędziowie mierzący czas podchodzili do stolika, gdzie Maria Glazik skrzętnie wpisywała wyniki i na ich podstawie powstawał protokół biegu. Tucholanie cenią gości, ale też doceniają szczególnie starty swoich ziomków. Dlatego biegi amatorskie, w których startowali Borowiacy obojga płci, cieszyły się szczególnym dopingiem. Co roku nie brakuje lokalnych akcentów podczas Mili, teraz też tradycji stało się zadość.
[FOTORELACJA]4535[/FOTORELACJA]
Wydarzenie tak popularne, jak Mila Tucholska, jest doskonałą okazją do zrobienia czegoś więcej, niż uprawianie sportu i kibicowanie. Także o tym pomyśleli organizatorzy, którzy postanowili wesprzeć Matyldę cierpiącą na spastyczny niedowład połowiczny prawostronny. Podczas wydarzenia wśród ludzi chodziły panie - wolontariuszki z puszkami. Centrum dobroczynnego akcentu Mili było umiejscowione tuż obok budynku głównego OSiR-u.
- To ogromna radość, że mogliśmy bezpośrednio wspomóc konkretne dziecko, któremu życzymy jak najlepiej i przekazujemy przeliczone pieniądze - powiedział Arkadiusz Wiśniewski. - Podczas tegorocznej edycji zebraliśmy 2652,83 zł. Dziękuję w imieniu Matyldy wszystkim ludziom dobrego serca. Siła dobra zawsze wraca i wierzę, że to się potwierdzi.
Dekoracja zakończyła XI Milę Tucholską. Nagrody rzeczowe ufundowała gmina Tuchola, pieniężne dla biegaczy - prywatni darczyńcy. Wydarzenie odbędzie się w przyszłym roku, a jak mówiono, to i długi, i krótki czas, by się przygotować do biegu i wiosłowania. Warto też dodać: kibicowania.
Ergometr - kobiety
1. Karolina Konkolewska - Hoppe (Tuchola)
2. Karolina Szmaglińska (Jeziorki)
3. Weronika Dudzik (Tuchola)
Ergometr - mężczyźni 16 - 40 lat
1. Arkadiusz Wiśniewski (Tuchola)
2. Marcin Lewandowski (Cekcyn)
3. Łukasz Kensik (Tuchola)
Ergometr - mężczyźni 40+
1. Karol Piechowski (Tuchola)
2. Arnold Wasschebalie (Zielonka)
3. Ryszard Kłusewicz (Tuchola)
Bieg główny mężczyzn
1. Kacper Arendt (GKS Olimoia Grudziądz) - 4:10,46
2. Mikołaj Czeronek (AZS AWF Wrocław ) - 4:13,52
3. Igor Hawełko (GKS Olimpia Grudziądz) - 4:20.08
Bieg główny kobiet
1. Maja Marszewska (Akademia Biegowa Kartuzy) - 4:59:79
2. Martyna Karolczuk (CWZS Zawisza Bydgoszcz) - 5:00,44
3. Roksana Piechowska (ULKS Talex Borzytuchom) - 5:01,51
Bieg amatorski mężczyzn
1. Karol Górny (GKS Olimpia Grudziądz)
2. Łukasz Kensik (MLKS Tucholanka Tuchola)
3. Rafał Szwarc (Tuchola)
Bieg amatorski kobiet
1. Kamila Grzonka (KS Sokół Zblewo)
2. Izabela Kobierowska (Kruszka)
3. Emilia Kowalska (MLKS Tucholanka Tuchola)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz