Zamknij

Mikołaj Brzeziński z Tucholi z brązem mistrzostw Polski! Sukces po długiej przerwie

Jarosław Kania Jarosław Kania 17:27, 08.10.2025 Aktualizacja: 20:34, 08.10.2025
Skomentuj Z prawej Mikołaj Brzeziński. Nieprzypadkowo w mundurze. Z prawej Mikołaj Brzeziński. Nieprzypadkowo w mundurze.

Długa przerwa dała Mikołajowi Brzezińskiemu czas na dojście do siebie po kontuzji, była też czasem solidnej pracy nad sobą. Po urazie nie ma już śladu, jest za to medal mistrzostw Polski. Brąz nie jest absolutnym spełnieniem, ale jest dobrym zwrotem i początkiem kolejnej drogi sportowej tucholanina.

Aż trzy lata przerwy spowodowane urazem kolana, dwie operacje i pełny powrót do sprawności - oto raport w pigułce na temat tucholskiego sportowca, który ma w swoim bokserskim dorobku dwa tytuły mistrza Polski. Mikołaj Brzeziński niezmiennie jako trener II klasy prowadzi swój team pięściarski zarejestrowany w Polskim Związku Bokserskim -  Brzeziński Boxing Gym. Mikołaj na co dzień jest żołnierzem dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. 

21-letni sportowiec udał się 2 października do Sokółki na trzydniowe Młodzieżowe Mistrzostwa Polski w Boksie. Występował tam w kategorii do 90 kg (waga junior ciężka) jako zawodnik KS Sako Gdynia. 

 - Może się wydawać zagadkowe, że reprezentowałem Gdynię, ale układ zdarzeń sprawił, że pracowałem w tym mieście przez jakiś czas - wyjaśnia bokser. - Nie chciałem odpuszczać treningów i znalazłem ten klub, w nim trenowałem, zdobyłem licencję zawodniczą i na mistrzostwach wystąpiłem jako gdynianin. 

Wygrana z uczestnikiem mistrzostw świata

W drodze po brąz Mikołaj Brzeziński stoczył trzy walki. Wyglądały one zupełnie różnie i wynikało to z kilku czynników. 

Pierwsze starcie to potężna przewaga Borowiaka, który skrzyżował rękawice z Kacprem Sternikiem. Zawodnik MN Boxing Wysokie Mazowieckie nie miał szans już w pierwszej rundzie i ta walka trwała nadzwyczajnie krótko. Zakończyła się w pierwszej z trzech trzyminutowych rund. Rywal tucholanina był liczony aż cztery razy i sędzia zakończył walkę szybciej, niż się spodziewane. 

Dużo więcej działo się w kolejnej konfrontacji między linami. W przeciwległym narożniku pojawił się Patryk Borucki (BKS Skorpion Szczecin) - utytułowany pięściarz, dwukrotny mistrz kraju i uczestnik mistrzostw świata. Nie była to lekka walka i Mikołaj szybko się przekonał, że trzeba ostro boksować, by zyskać awans do strefy medalowej. 

 - Wygrałem na punkty 3:2, ale to starcie miało różne oblicza, a łatwo nie było - ocenia brązowy medalista. - Przełom nastąpił wtedy, gdy trafiłem rywala lewym sierpowym i prawym prostym. Przeciwnik miał kryzys i by zyskać czas, wypluł ochraniacz, dzięki czemu zyskał około  dwudziestu sekund. Wiedziałem już wtedy, że mam nad nim przewagę. 

Przegrana, w której Mikołaj chciał dalej walczyć 

Przed trzecią walką Borowiak miał już zapewniony brązowy medal i na tym się jego udział w sokólskich mistrzostwach skończył, choć były chęci i siły. Tu jednak decydował sędzia. W starciu o wyższe miejsce na podium Mikołaj Brzeziński stanął naprzeciw Adama Tutaka z Samuraja Sanok. Rywal tucholanina był polskim objawienie na mistrzostwach świata w Liverpoolu , gdzie dotarł aż do ćwierćfinału. Okazał się zbyt mocnym rywalem dla Mikołaja Brzezińskiego. 

 - Przegrałem w pierwszej rundzie, bo sędzia zakończył walkę, gdy ja naprawdę byłem gotowy dalej boksować - opowiada tucholanin. - Fakt, dwa ciosy odczułem solidnie: jeden na wątrobę i jeden podbródkowy. Wszystko to po dwóch minutach walki. Było dwa razy liczenie. Chciałem walczyć dalej, byłem na to gotowy. Sędzia podjął inną decyzję. Zakończyłem mistrzostwa z brązowym medalem. 

Bokser nie ukrywa, że taka lokata daje mu tylko połowiczną satysfakcję. Docenia medal, bo po tak długiej przerwie to na pewno krok do przodu. Z drugiej strony pozostaje niespełnienie, bo natura wojownika niezmiennie każe iść dalej, wyżej, lepiej. 

Mikołaj Brzeziński powalczy w lidze

Mikołaj Brzeziński wciąż szuka nowych źródeł sportowego rozwoju. Wyraża chęć brania udziału w możliwie jak największej liczbie wydarzeń, o ile pozwolą na to czas, zdrowie, łączenie pracy z treningami. 

Niedawno sportowiec dostał propozycję udziału w Polskiej Lidze Boksu z dwóch polskich klubów (Wisłok Rzeszów i Imperium Boxing Wałbrzych). Ta forma boksu jest oparta na zasadzie rozgrywek ligowych kilku teamów pięściarskich. Jest w sezonie mecz i jest rewanż. Tucholanin przyjął ofertę z Wałbrzycha i najprawdopodobniej zawalczy jeszcze w październiku - albo w wymienionym miecie, albo w Toruniu, bo taki jest pierwszy rywal wałbrzyszan. 

Tymczasem Mikołaj Brzeziński ostro trenuje i nie stosuje taryfy ulgowej. Wstaje o świcie, jedzie na służbę, ale zanim ją zacznie, robi poranny trening (bieg albo tzw. walka z cieniem). Po powrocie ma zajęcia w swoim teamie, robi trening grupowy albo indywidualny. Tucholanin nie zamierza zwalniać tempa. Zapowiada walkę o najwyższe laury w każdym starciu. 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%