Tego się nikt nie spodziewał. Sporo przypadkowości i gorączkowego, ale skutecznego działania było w piątek po południu (8 sierpnia) w Raciążu, gdy na stadion miała stawić się Krajna Sępólno, ale dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem odwołała przyjazd. Szybki kontakt z tucholanami i... sparing gotowy. Zagrali rywale, którzy będą walczyć o punkty w klasie okręgowej.
Rawys CEO Raciąż - Tucholanka Tuchola 5:5 (3:3).
W tym spotkaniu zagrali rywale, którzy będą walczyć o punkty w klasie okręgowej. Czy to zapowiedź derbów? Formalnie tak, jeśli chodzi o samą grę - raczej jeszcze nie. Zamiast Krajny Sępólno Krajeńskie na stadionie w Raciążu stawiła się Tucholanka i wszyscy mieli na pewno powody do satysfakcji, bo było to pierwsze starcie dwóch drużyn w nowej rzeczywistości - oba teamy będą walczyć o punkty w tej samej klasie rozgrywkowej.
Na pewno nie był to mecz pełen takich napięć i oczekiwań, jakie będą towarzyszyły ligowym derbom między raciążanami a tucholanami. Nie zmienia to faktu, że przy pięknej aurze widzowie oglądali mecz żywy, dynamiczny, bo dwa zespoły zagrały otwarty futbol pełen wielu akcji podbramkowych. W szeregach gości zabrakło Łukasza Hinza i Grzegorza Rydzkowskiego, z kolei w Rawysie CEO Raciąż nie zagrali, z powodu kontuzji, m.in. Damian Rybacki i Mateusz Paprocki.
Mecz to konfrontacja doświadczenia ze strony Rawysa CEO i młodości Tucholanki. Początkowo gospodarze nie grali rewelacyjnie, tracąc w ciągu półgodziny z haczykiem dwa gole. Szybkie i składne akcje tucholan dały efekt. Nie bez winy była obrona raciążan przy główce na 0:2 Mikołaja Galińskiego. Raciążanie przebudzili się dwie minuty po stracie drugiej bramki. Piotr Nalewaj strzelił na kontakt, dwa razy trafił Guladi Kokoladze, który potrafił w tłoku uciec obrońcom i płaskim strzałem najpierw, a potem z ostrego kąta wyprowadzić gospodarzy na prowadzenie 3:2. Prostopadłe podanie z głębi pola gry otworzyło Patrykowi Nitce drogę do bramki. Tucholanin wykorzystał okazję i strzelił z bliska, gdy bramkarz Rawysa wyszedł przed pole karne, ale nie opanował kozłującej piłki. Wśród tucholan na wyróżnienie zasłużył Michał Wojnerowicz, który odważnie wchodził ze skrzydła w pole karne rywala.
Mecz wciąż był godny oglądania także po krótkiej przerwie. Uwagę na pewno przykuwały pojedynki Łukasza Giłki z Tucholanki i Guladiego Kokoladze z Rawysa. Sporo było kontrowersji w aspekcie pozycji spalonych, ponieważ nie było sędziów bocznych, ponadto akcje tak szybko przenosiły się z bramki pod bramkę, że trudno było opanować sytuację i odgwizdać spalonego albo nie. W końcu to tylko sparing, ale mocno przeżywany przez zebranych, zwłaszcza klub kibica Rawysa Raciąż.
Sami piłkarze grali z szacunkiem i dużą dozą rezerwy, unikając sytuacji, które groziłyby kontuzjami. Zawodników łapały skurcze, co świadczy o ich zaangażowaniu w walkę. Z każdą upływającą minutą raciążanie zyskiwali przewagę w posiadaniu piłki. Powoli zaczęli wchodzić w swój rytm, który w lidze dał im wiele spektakularnych triumfów. W 51 minucie gospodarze przeprowadzili rewelacyjną akcję, ale Jan Wiśniewski był na miejscu. W odpowiedzi Szymon Grudzina trafił w słupek.
Tucholanie stracili czwartego gola po samobójczym trafieniu, ale niewiele później wyrównał Patryk Andrearczyk. Niespożyte siły miał Dominik Rybacki, przeprowadzając samotne rajdy z piłką na lewym skrzydle i wchodząc w pole karne tucholan. W wielu akcjach zabrakło precyzyjnego wykończenia, bo strzały padały często. Guladi Kokoladze z wolnego trafił w poprzeczkę. Od 70 minuty Rawys zyskał już wyraźną przewagę, przebywając często na połowie gości. Ci bronili się umiejętnie, brawa kilka razy otrzymał Łukasz Giłka za ryzykowne, ale ratujące sytuację wejścia. Jakub Misiak oddał strzał głową, ale bramkarz gospodarzy wyłapał piłkę. W końcówce skuteczni byli Dominik Rybacki i Kacper Drzewiecki.
Oba zespoły pogodził ostatecznie remis. Mimo starcia dwóch świetnych drużyn mecz derbowy w lidze może mieć inny przebieg. Jaki? To wielka niewiadoma.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz