Tucholanka Tuchola ma za sobą kolejny sparing, który był rozegrany na własnej murawie, zaś rywalem był zespół z bydgoskiej klasy A. Mecz zakończył się remisem, jednakże dwie połowy tego spotkania to jakby dwa różne mecze. Mówiąc inaczej - trener przeprowadził test, z którego na pewno wyciągnął kolejne wnioski.
Tucholanka Tuchola - Wisła Fordon Bydgoszcz 4:4 (0:3). Bramki: Galiński (47), Orzechowski (53,63), Andrearczyk (62)
Tucholanka: Wiśniewski, Górecki, Giłka, Gerth, Kołodziejski, Podlewski, Materac, Misiak, Wojnerowicz, Rydzkowski, Drzewiecki, Grudzina, Grabowski, Krajna, Galiński, Ziółkowski, Wojciechowski, Orzechowski, Rostankowski, Andrearczyk, Hinz
Mecz w czwartkowe popołudnie pozwolił trenerowi Arkadiuszowi Gostomskiemu wystawić już w pierwszej połowie inny skład niż ten, który wychodził jako najmocniejsza jedenastka w pojedynkach ligowych. Szeroka ławka rezerwowych sprawiła, że skład często się zmieniał, a okazji do roszad na pozycjach boiskowych było dużo. W składzie Tucholanki zabrakło ze względu na kontuzje Patryka Nitki i Szymona Redy. Pojawił się za to Kacper Gerth, którego kontuzja kciuka z poprzedniego meczu nie była tak groźna, by wyeliminować go z gry na dłużej. To dobra wiadomość.
Rywal znad Brdy okazał się dość dobrze grającą drużyną, która w pierwszej połowie nie pozwoliła się zdominować. Mało tego - zdobyła dużą przewagę w ataku i była skuteczna. Tylko przez kilka początkowych minut gospodarze sprawili wrażenie lepszego zespołu. W jednej z pierwszych akcji Mateusz Materac z niewielkiej odległości posłał piłkę nad okienkiem. Z minuty na minutę przewaga topniała, a bydgoszczanie zdobywali teren rywala, coraz częściej goszcząc pod bramką tucholan. W jednej z akcji Wisły Jan Wiśniewski wysupłał futbolówkę spod nóg napastnika gości i była to pierwsza groźna sytuacja dla przyjezdnych.
Pierwsza bramkę (24 minuta) tucholanie stracili po własnym błędzie i stracie piłki za swoim polem karnym. Obrońcy nie zdążyli ustawić szyków i wrócić na pozycje, a bydgoszczanie wykorzystali potknięcie i otworzyli wynik.Po pięciu minutach goście zdobyli drugiego gola, a tucholanie byli bezradni. Z przodu też nie było siły przebicia - Wisła w defensywie ustawiła się tak dobrze, że trudno było przeprowadzić szybką akcję albo uderzyć z dystansu. Zdała egzamin prosta gra gości w obronie - bez kombinacji, przetrzymywania piłki i zbędnych podań. W 40 minucie bydgoszczanie skutecznie uderzyli po raz trzeci - prostopadła podanie pozwoliło napastnikowi skierować piłkę do siatki.
Bydgoszczanom prowadzenie się należało. Byli bardziej kreatywni na boisku, umieli wejść w pole karne tucholan, mieli świetnie działająca obronę i przez trzy kwadranse, z pominięciem pierwszych minut, kontrolowali przebieg sytuacji na boisku.
[FOTORELACJA]4560[/FOTORELACJA]
Zupełnie inną grę Borowiacy pokazali po przerwie. Na boisku pojawili się skuteczni napastnicy i posypały się bramki. Już dwie minuty po gwizdku rozpoczynającym drugą odsłonę solową akcję z lewego skrzydła przeprowadził Mikołaj Galiński. Okiwał dwóch obrońców i pewnym, płaskim strzałem dał pierwszego gola gospodarzom. Kilka minut później akcja Jędrzeja Orzechowskiego i kojarzonego z Myśliwcem Gostycyn, a grającego wcześniej w wyższych ligach Łukasza Hinza zakończyła się golem tego pierwszego. Tucholanie pokazali wreszcie to, co robią najlepiej na murawie - swobodną, szybką grę, dużo ruchu na boisku, celne podania. Wisła przeżywała kryzys, dała się zamknąć na swojej połowie. Na tucholskiej bramce stanął dawny bramkarz, który wznowił treningi - Piotr Wojciechowski.
Borowiacy weszli we właściwy sobie rytm. Grali mądrze, oszczędzali piłkę, nie zwalniali jednak tempa, przesuwali się całymi formacjami. W 62 minucie ładny strzał pod poprzeczkę Patryka Anrearczyka dał remis 3:3. Minutę później gospodarze wyszli na prowadzenie po golu Orzechowskiego, który wykorzystał sytuację sam na sam. Wiślanom zaczęły lekko puszczać nerwy w obliczu własnej słabości. To jednak ucichło po pięknym uderzeniu bydgoszczan na ostateczny remis w tym sparingu. Strzał zza pola karnego na dalszy słupek był godny telewizyjnych powtórek. Wisła jeszcze raz umieściła piłkę w siatce, jednak sekundę wcześniej był faul na tucholskim bramkarzu. W rewanżu tucholanie strzelili jeszcze dwa razy z dystansu, ale piłka mijała światło bramki.
Ten mecz kontrolny miał dwa oblicza i dwie połowy dzieliła spora różnica z grą gospodarzy zdecydowanie na plus w drugiej, na minus w pierwszej połowie.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz