Zamknij

Pierwszy sprawdzian Tucholanki Kaemde po awansie. Wymagający rywal i 77 minut poprawnej gry

Jarosław Kania Jarosław Kania 15:12, 17.07.2025 Aktualizacja: 15:16, 17.07.2025
Skomentuj Tucholanie w wielu przypadkach umieli powstrzymać akcje ofensywne Startu. Tucholanie w wielu przypadkach umieli powstrzymać akcje ofensywne Startu.

Tucholanka Kaemde Tuchola – Start Pruszcz 1:4 (1:1). Bramka: Orzechowski (13)

Mimo przegranego meczu tucholanie pozostawili dobre wrażenie, gdy weźmie się pod uwagę, że rywalami Borowiaków byli piłkarze grający w IV lidze i mający duże doświadczenie. Nie było to porywające widowisko sportowe, choć kilka akcji na pewno można oklaskiwać. Niestety dwaj zawodnicy z Tucholi nabawili się kontuzji. 

Tucholanka Kaemde: Wiśniewski, Rostankowski, Reda, Giłka, Podlewski, Kołodziejski, Nitka, Wojnerowicz, Orzechowski, Rydzkowski, Grudzina, Andearczyk, Misiak, Gerth, Górecki, Donarski, Drzewiecki, Materac, Ligman 

Wszyscy już nasycili się sukcesem młodej drużyny Arkadiusza Gostomskiego, teraz nadszedł czas na sprawdziany przed podjęciem gry w lidze okręgowej. Pierwszy test przed rozgrywkami Borowiacy zrobili w środowy, wczesny wieczór (16 lipca). Przeciwnikiem tucholan był czwartoligowy Start Pruszcz. Mecz od pierwszych minut przebiegał na wyrównanym poziomie, ale to gospodarze przeprowadzili akcję godną oglądania na stojąco. Michał Wojnerowicz ostro wszedł z piłką w pole  karne Startu, jednak strzał został zablokowany. W odpowiedzi goście uderzyli z dystansu nad poprzeczką. Zresztą z minuty na minutę to oni coraz skuteczniej zdobywali pole tucholan. A strzał z pola karnego wyprowadził IV-ligowców na prowadzenie. 

Prowadzenie nie trwało jednak długo, bo tylko... minutę! Po świetnej kontrze Jędrzej Orzechowski nie zastanawiał się długo, mając piłkę przy nodze. Huknął płasko z narożnika pola karnego i wyrównał wynik.

Po golach na 1:1 w meczu niewiele się działo. Do 25 minuty nie było akcji, które poderwałyby ławki rezerwowych i grupę kibiców na trybunach. Ale właśnie w tym fragmencie gry Grzegorz Rydzkowski zachował się rewelacyjnie. Po walce z obrońcą przy bocznej linii odzyskał piłkę i dośrodkował, a Orzechowski głową skierował piłkę minimalnie obok słupka. 

Tucholanom nie było łatwo grać przeciw doświadczonemu zespołowi, który zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Pruszczanie umieli przetrzymać piłkę, odwrócić się z nią, dostrzec kolegę, uwolnić się od obrońcy. Umiejętności techniczne, panowanie nad piłką, zgranie i szybkość na pewno wskazywały na wyższy poziom ligowy. Borowiacy niewiele odstępowali rywalom, podejmując walkę. 

Zły kwadrans i dwóch zawodników kontuzjowanych

Po przerwie nie działo się nic godnego większej uwagi. Przez ponad dwadzieścia minut drużyny nie rzucały się zaciekle z atakiem na bramkę rywala. Nie znaleziono z obu stron sposobu, by przebić się przez obronę i skutecznie zaatakować. Szeregi defensywy po obu stronach działały sprawnie – tucholska do pewnego czasu, co stało się bezpośrednią przyczyna porażki – na pewno zbyt wysokiej w stosunku do poziomu gry zaprezentowanego przez pokonanych. 

Pierwszymi symptomami zadyszki gospodarzy były straty piłki w środkowej strefie. Początkowe niegroźne, bo przez jakiś czas bez konsekwencji, ale wskazywały na spadek formy tucholan na boisku. Kwadrans złej gry i błędów w obronie poskutkowało szybką dla miejscowych piłkarzy stratą aż trzech goli.

W 69 minucie strzał z dystansu obok słupka, po kombinacyjnej akcji, był poważnym ostrzeżeniem. Trzy minuty później jeden z tucholan sfaulował pod własną bramką napastnika gości. Strzał z rzutu karnego był pewny – Start wygrywał 2:1. Nie upłynęły dwie minuty, a kolejny raz Jan Wiśniewski wyciągał piłkę z siatki. Kilka szybkich podań z pierwszej piłki zakończyło się celnym uderzeniem. Tucholanie byli w rozsypce i nie radzili sobie z atakami Startu. Ten ostatecznie ustalił rezultat po wykorzystaniu błędu w kryciu. W ciągu dziewięciu minut tucholanie stracili trzy gole.

W ostatnich pięciu minutach i doliczonym czasie tucholanie zerwali się ambitnie do boju i aż cztery akcje były na tyle groźne, że mogły spokojnie zakończyć się zmianą wyniku. Raz obrońca Startu wybił piłkę z linii bramkowej. Gdybyśmy mieli matematycznie określić czas poprawnej gry tucholan, byłoby to siedemdziesiąt minut czasu + siedem końcowych. 

Najbardziej smutne jest to, że kontuzji nabawili się dwaj piłkarze. Patryk Nitka skręcił staw skokowy, z kolei poważniejszego urazu doznał Kacper Gerth – prawdopodobnie złamał prawy kciuk. Jego kontuzja wymagała dłuższej przerwy pod koniec meczu. W sparingu w ogóle nie zagrał Mikołaj Galiński, który ma uraz mięśnia. Wspierał kolegów z ławki rezerwowych.

PONIŻEJ FOTORELACJA ZE SPARINGU

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%