Pojedynek się odbył, ale szala zwycięstwa nie przechyliła się na żadną stronę. Mecz barażowy - pierwszy z dwóch - nie w każdej chwili był emocjonującym widowiskiem. Spotkały się zespoły o różnym stylu gry. Drużyny zeszły z murawy ani zwycięskie, ani pokonane. Za tydzień skumulują się emocje i to w Tucholi dowiemy się, kto awansował. Oba zespoły po dzisiejszym pojedynku mają identyczne szanse.
Radzynianka Radzyń Chełmiński - Tucholanka Kaemde Tuchola 1:1 (1:1). Bramka: Nitka (2)
Tucholanka Kaemde: Wiśniewski, Reda, Giłka, Rostankowski, Kołodziejski, Podlewski (46 Materac), Grudzina (68 Misiak), Nitka (80 Andrearczyk), Galiński, Rydzkowski (80 Tromski), Orzechowski (90+3 Drzewiecki)
W spotkaniu barażowym zetknęły się drużyny zupełnie sobie nieznane. Jedni drugich obserwowali tylko "na papierze", czyli śledząc wyniki w sezonie i czekając na ostateczne rozstrzygnięcia w lidze. Zespół gospodarzy to jedenastka, wśród której znaleźli się niektórzy rośli, dobrze zbudowani piłkarze. Boisko, duże i twarde, miało na środku niewielki garb i odnosiło się wrażenie, jakby bliżej środka piłkarze obu ekip miał pod górkę. Taki urok murawy dał jednakowe warunki obu zespołom. Na spotkanie przyszło mnóstwo kibiców, a dało się słyszeć z trybun i tucholan, i klub kibica miejscowych piłkarzy, łatwo rozpoznawalny ze względu na czerwone koszulki. Dużym plusem i świadectwem kultury była krótka wizyta na ławce rezerwowych tucholan burmistrza Radzynia Chełmińskiego. Przywitał się, podał rękę i życzył powodzenia.
Już w pierwszej akcji Radzynianka ostro ruszyła, a efekt zmroził serca i licznych kibiców z Tucholi (zajęli cały sektor), i ławki rezerwowych. Potężne uderzenie w poprzeczkę było mocnym otwarciem meczu już w pierwszych sekundach. W zasadzie tylko początek to - jak się okazało na końcu - czas, w którym wszystko się rozstrzygnęło. Patryk Nitka w 2 minucie zdobył prowadzenie. Szymon Grudzina zagrał do Grzegorza Rydzkowskiego, a ten oddał piłkę Nitce. Płaski strzał przy słupku otworzy wynik na korzyść gości z Borów. Wszystko to toczyło się w huraganowym tempie, którego później często brakowało. Niedługo było dane cieszyć się tucholanom z prowadzenia. W 6 minucie sędzia słusznie podyktował rzut karny dla gospodarzy za faul. Strzał obronił Jan Wiśniewski, jednak dobitka była skuteczna. Tucholanka w pierwszym kwadransie została zdominowana przez radzynian, którzy mieli aż cztery rzuty rożne. Borowiacy czasami tracili piłkę i grali niedokładnie, ale umieli podejść pod "szesnastkę" gospodarzy, jednak akcje były skutecznie tłumione.
Od razu dało się zauważyć, że dwa zespoły to dwa różne style gry. Miejscowi grali "surowy" futbol, bez wielkiej finezji, polegający na prostej grze, często przewidywalnej, bardziej defensywnej i obliczonej na kontry. Radzynianka nie wyprowadzała akcji z obrony, w tejże defensywie nie bawiła się z futbolówką, gdy obrońca czuł na plecach oddech rywala. Większość podań szła w stronę najwyżej stojącego napastnika, który starał się uderzać z każdej pozycji. Sparowano kilka jego strzałów, reszta okazała się niecelna.
W pierwszej połowie poza energicznym początkiem i golami później w zasadzie działo się niewiele. Zespoły pilnowały przede wszystkim szyków obronnych. W ataku podania z obu stron były zbyt mocne, wychodziły w aut bramkowy. Tucholanka oddała zdecydowanie mniej strzałów na bramkę miejscowych.
Tucholanie z pewnością byli zespołem, który grał bardziej technicznie, kombinacyjnie, częściej wymieniał podania i biegał, wychodził na pozycje dające pole do popisu. Prostą odpowiedzią na tę grę gości była postawa gospodarzy. Niezmiennie pilnowali tyłów i pola karnego, zagęszczali pole gry, dając nieco swobody w środku pola. Grzegorz Rydzkowski w 49 minucie mógł zaskoczyć bramkarza Radzynianki, ale piłka trafiła w słupek. Miejscowi piłkarze odpowiedzieli niespodziewanym strzałem, po którym piłka wylądowała na górnej siatce tucholskiej bramki. Sędzia boczny kilka razy wskazał pozycję spaloną w ataku radzynian. W 65 minucie trener Arkadiusz Gostomski poderwał całą ławkę Tucholanki Kaemde do rozgrzewki. Tymczasem na boisku swoje okazje mieli w 66 i 69 minucie odpowiednio Jędrzej Orzechowski i Mikołaj Galiński. Dużo zamieszania i niezwykle groźna akcja miały miejsce w 74 minucie pod bramką Borowiaków. Kotłowanina poskutkowała kilkoma strzałami, ale oddech ulgi wyrwał się z piersi tucholan, gdy piłka znalazła się poza boiskiem.
Mimo doliczonych pięciu minut nie stało się już na murawie nic, co odwróciłoby losy meczu. Gospodarze często "spalali się" przed polem karnym, fatalnie pudłując, tucholanie z kolei mieli problemy z przebiciem się na bramkę Radzynianki. Dwa momenty w tym czasie zasłużyły na uwagę - raz pomocnik z Radzynia huknął z dystansu w spojenie, minutę później tucholanie dopatrzyli się zagrania ręką w polu karnym, ale sędzia był niewzruszony.
Wszystko zakończyło się remisem. Sędzia pokazał kilka żółtych kartek, ale mecz ogólnie był toczony w atmosferze fair i przy głośnym, ale kulturalnym kibicowaniu, z wzajemnym szacunkiem obu grup kibiców. Wszystko, co najważniejsze, odbędzie się w Tucholi. Żaden zespół nie zdobył przewagi bramkowej. Mecz w stolicy Borów pozostaje wielką niewiadomą. Emocji na pewno nie zabraknie. Początek rewanżu w sobotę (28 czerwca) o 16.00.
[FOTORELACJA]4416[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz