Rolnicy m.in. z powiatu tucholskiego spotkali się dzisiaj (9 czerwca) w Sartowicach (powiat świecki) z Jackiem Sadowskim - właścicielem firmy Grupa Agro, który nie zapłacił gospodarzom za oddane bydło. Na chwilę obecną udało potwierdzić się 62 poszkodowanych na łączną kwotę ponad 3,5 mln złotych. Osób, które nie otrzymały należnej płatności, ma być jednak dużo więcej. Dlaczego firma nie wypłaciła rolnikom należnych im pieniędzy? Kiedy mogą spodziewać się otrzymania pieniędzy?
Poszkodowani przez firmę Grupa Agro, która trudniła się skupem bydła, są rolnicy z pogranicza trzech województw, tj. kujawsko-pomorskiego, pomorskiego i wielkopolskiego. Zakład na wymienionym terenie prowadził swoje działania od kilku lat, po tym jak poprzednie przedsiębiorstwo zajmujące się skupem bydła zrezygnowało z tej działalności. Handlowcy, którzy pracowali na rzecz tamtego przedsiębiorstwa, przeszli pod jurysdykcję firmy Jacka Sadowskiego, a wraz z nimi część rolników, którzy darzyli ich zaufaniem.
Hodowcy bydła, z którymi rozmawiamy, wskazali, że dotychczas nie było problemu z płatnościami ze strony firmy spod Świecia. Zdarzyły się opóźnienia kilkudniowe, ale większych niedociągnięć nie wymieniają. Sytuacja diametralnie zmieniła się kilka tygodni temu.
Hodowcy narażeni na wielotysięczne straty
Pod koniec ubiegłego tygodnia w Czersku spotkali się poszkodowani rolnicy. Dzisiaj (9 czerwca, poniedziałek) zrobili to ponownie, ale już pod firmą Grupa Agro w Sartowicach koło Świecia. Jednocześnie z "Tygodnikiem" zaczęli kontaktować się poszkodowani, konkretni gospodarze z powiatu tucholskiego, zaczęliśmy też namierzać kolejnych.
Dziś, wedle oczekiwań pokrzywdzonych rolników, na miejscu pojawił się właściciel zakładu, z którymi przeprowadził kilkudziesięciominutową dyskusję. Nad przebiegiem spotkania czuwali świeccy funkcjonariusze policji.
Rozmowa z obu stron budziła wiele emocji. Grupa około 50-60 rolników, w tym mieszkańcy gmin Kęsowo czy Lubiewo, domagała się wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Dociekali, kiedy otrzymają należne się im pieniądze w zróżnicowanych kwotach: 68.000, 111.000 czy 210.000 zł. Argumentowali, że sumy, których oczekują na swoich kontach bankowych są im niezbędne do życia - zapewnienia bytu rodzinie, wyżywienia zwierząt i spłat kredytów.
Jacek Sadowski, do którego kierowano oskarżenia i argumenty przekonywał, że jego celem jest spłata należności wobec wszystkich rolników.
Jesteśmy w trakcie restrukturyzacji [od 20 maja - przy. redakcji]. (...) My do marca - w marcu trochę się psuło - kwietnia wszystko płaciliśmy, ale staraliśmy się też o kredyt - 5.000.000 - który został wstrzymany, bo była zbyt mała rentowność w granicach 2 procent zysku na zakupie. Banki wycofały się z kredytowania, dlatego podjęliśmy decyzję o restrukturyzacji, żeby dalej nie brnąć w zakupy
- tłumaczył.
Poszkodowani podkreślali, że nie rozumieją, dlaczego firma, wiedząc o swojej trudnej sytuacji finansowej, dalej skupowała bydło. Pytali, dlaczego mimo tej świadomości dalej wykonywali swoją pracę i czy firma Grupa Agro otrzymała z rzeźni pieniądze, które powinna przeznaczyć m.in. na zapłacenie rolnikom za bydło.
Otrzymaliśmy pieniądze, ale wytłumaczę o co chodzi. My mieliśmy podpisane faktoring i ubezpieczenia. Bezpośrednio dla nas płatnikiem był factoring, bo wszystkie zakłady były sprawdzane przez faktoring i poblokował nam konta. Wszystkie pieniądze spływają do faktoringu.
- twierdził Sadowski.
Rolnicy nie dawali za wygraną podczas spotkania z przedsiębiorcą. Oczekiwali jasnej deklaracji, kiedy otrzymają należne im pieniądze. Odpowiedź była rozczarowująca...
W ciągu dwóch - trzech miesięcy (...) będą wysłane listy polecone do rolników. Będzie prośba o głosowanie. Będzie propozycja co do procentu płatności
- usłyszeli zgromadzeni. Okazało się, że rolnicy za swoje bydło mogą otrzymać raptem 60-70 procent należnej sumy, o czym wspominali "Tygodnikowi" w indywidualnych rozmowach.
Oskarżenia wobec handlowców i gospodarzy
Właściciel firmy Grupa Agro próbował przekonywać rolników, że również w tej sytuacji jest poszkodowany. Winą obarczał handlowców, tzw. naganiaczy-pośredników (jeżdżących po gospodarstwach, dopełniających formalności) oraz rolników, którym zarzucał dopisywanie wag i zawyżanie cen. Zebrani w Sartowicach nie dawali temu wiary.
Aby dociec prawdy poszkodowani hodowcy bydła zażądali wspólnego spotkania i konfrontacji z tzw. naganiaczem-pośrednikiem i Sadowskim. To ma się odbyć pod koniec tego tygodnia.
Obszerny materiał na temat pełnego napięcia spotkania rolników z właścicielem firmy, który nie zapłacił im pieniędzy za oddane bydło, a także rozmowy z poszkodowanymi gospodarzami z powiatu tucholskiego, ukażą się w najbliższym wydaniu Tygodnika Tucholskiego, tj. 12 czerwca (czwartek).
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz