Zaskakujący początek, a później już festiwal strzelecki Borowiaków, którzy na własnej murawie pokazali swoją wartość. Tak wyglądał mecz młodej drużyny ze stolicy Borów. Świetnie ustawiony celownik miał Mikołaj Galiński - aż cztery razy trafiał do bydgoskiej bramki. Tucholanie, podobnie jak Rawys CEO, wysoko i przekonująco pokonali przeciwnika w ligowym boju.
Tucholanka Tuchola - MUKS CWZS Bydgoszcz 8:1 (3:1). Bramki: Grudzina (5), Galiński (11,38,51,63), Nitka (69), Reda (72), Ziółkowski (88)
Tucholanka: Wiśniewski, Reda, Rostankowski (75 Górecki), Materac (83 Andrearczyk), Krajna, Wojnerowicz (46 Rydzkowski), Grudzina (46 Hinz), Nitka, Kołodziejski (83 Gerth), Podlewski (65 Misiak), Galiński (75 Ziółkowski)
Takiego początku się nikt nie spodziewał, bo wskutek błędu piłkarze znad Brdy objęli prowadzenie już w 30 sekundzie - w pierwszej akcji po gwizdku. Brak koncentracji tucholskiego bramkarza sprawił, że piłka znalazła się przy nodze napastnika MUKS-a, który nie zaprzepaścił szansy na strzelenie gola. Wpadki zdarzają się najlepszym, a był to dopiero sam początek meczu, więc czasu na odrobienie straty było mnóstwo. Gol gości był jedynym i honorowym trafieniem, bo później piłkarzy z Bydgoszczy nie było stać na stworzenie akcji bramkowej. Przyjezdni podjęli walkę przez pierwszy kwadrans, później ich siły topniały tym bardziej, że od 34 minuty grali w dziesięciu, bo obrońca gości sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Patryka Nitkę. Czerwona kartka dla bydgoszczanina była jak najbardziej zasadna.
Niedługo cieszyli się goście prowadzeniem, gdyż w 5 minucie Szymon Grudzina wykorzystał podanie Jakuba Podlewskiego i przelobował bramkarza gości. Często faulowany był tego dnia wspomniany wyżej Nitka. to za nieprzepisowe zagranie na nim w 11 minucie sędzia wskazał rzut karny. Z "jedenastki" pewnie uderzył Mikołaj Galiński. Ten sam zawodnik ustalił wynik na 3:1 do przerwy, celnie uderzając głową co dośrodkowaniu Szymona Kołodziejskiego. Piłkarze z Bydgoszczy nie byli w stanie zrobić czegokolwiek, co mogłoby zagrozić realnie bramce Jana Wiśniewskiego. Na palcach jednej ręki można było policzyć akcje ofensywne bydgoszczan. Próbowali oni tylko zdziałać coś po stałych fragmentach gry - raz podczas rzutu rożnego było lekkie zamieszanie, innym razem akcja ze skrzydła zakończyła się strzałem w światło bramki - niegroźnym.
Gol za golem - mecz prawie do jednej bramki
Był to spokojny mecz, w którym nie było wielu spornych sytuacji poza nieprzepisowymi zagraniami. Nikt nie wyrażał nerwowości, nieprzemyślanych zachowań, nie przejawiano tendencji do agresywnych postaw czy roszczeń bez uzasadnienia. Tucholanie mieli przewagę i z tym musieli pogodzić się piłkarze MUKS-u. Trudno było temu zaprzeczyć, bo tucholanie udowadniali swoją wyższość zmianami wyniku - dla nich na korzyść. W 51 minucie kolejny faul w polu karnym zakończył się mocnym strzałem Galińskiego. Kilka minut potem Grzegorz Rydzkowski bombowo dośrodkował wprost na nogę Galińskiego. Ten uderzył precyzyjnie, ale pika została wybita niemal z samej linii bramkowej. Goście mogli się tylko bronić, bo w pojedynkach z tucholanami okazywali się słabsi. Z przodu w ogóle nie mieli siły przebicia. Ozdobą meczu był strzał znów nie kogo innego, tylko Galińskiego bezpośrednio z rzutu wolnego.
Swoją szansę pod bydgoską bramką miał też Łukasz Hinz, ale w tej akcji bramkarską klasą popisał się reprezentant gości. Płaski strzał Patryka Nitki przyniósł kolejną bramkę dla Borowiaków. Gole zdobywali też obrońcy - Szymon Reda podłączył się jeden raz do akcji ofensywnej i efekt był piorunujący = piękny strzał głową dał siódme trafienie. Mecz na tym etapie był jednostronny, a bydgoszczanie byli już pogodzeni z porażką.
Ostateczny wynik ustalił młodu Mikołaj Ziółkowski, którego mierzony, techniczny strzał był jego pierwszą bramką w drużynie seniorskiej. Młody strzelec znalazł się w wybornej sytuacji dzięki dobrej intuicji - urwał się obrońcy i miał doskonałą okazję, by dokładnie przymierzyć na bramkę rywala. Ziółkowski odebrał wiele gratulacji i dostał dużą owację z trybun.
Tucholanie byli głodni zwycięstwa, pamiętając mecz z Polonią tydzień wcześniej, gdy do domów wrócili ze sporym niedosytem, bo zwycięstwo wydarto im w doliczonym czasie. Tym razem nie było żadnych wątpliwości, kto rozdaje karty w tej grze.
[FOTORELACJA]4757[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz