Dwie drużyny grające z powodzeniem w klasie okręgowej sprawdziły się ostatnio w nieco innym sposób, który nie jest walką o ligowe oczka. Tym razem były to rozgrywki okręgowego Pucharu Polski, które przypadły w środku tygodnia. Obie tucholskie drużyny nie miały wielkich problemów, by awansować do kolejnego etapu. Tucholanka pokonała niedawnego rywala z ligi (wówczas jeszcze klasy A), z kolei Rawys rozgromił rekordowo amatorską drużynę sędziów KPZPN-u.
Sędziowie Bydgoszcz - Rawys CEO Raciąż 0:21 (0:10). Bramki: Prondziński - 5, G. Kokoladze - 3, Dominik Rybacki - 2, Prusaczyk - 2, Lepak - 2, Damian Rybacki, Kerszk, Drewek, Stenwak, O. Kokoladze, Nalewaj, Borowa
Trudno jest napisać cokolwiek zaskakującego czy nad wyraz interesującego, gdy jedna z drużyn wygrywa ponad dwudziestoma bramkami. Może ciekawostką jest fakt, że zespół będący przeciwnikiem Borowiaków w tym meczu to grupa sędziów z bydgoskiego związku. Arbitrowie zbierają się raz do roku, tworząc i zgłaszając do rozgrywek Pucharu Polski team, który w zasadzie trenuje nieregularnie, gra zupełnie amatorsko, integrując się i czerpiąc z gry bardziej radość, niż oczekując korzystnego wyniku. Już podczas ligowego meczu Rawysa CEO z Chełminianką toczyły się luźne rozmowy raciążan z sędziami, którzy mieli stanowić część pierwszej jedenastki w pucharowym meczu za kilka dni.
Mecz rozegrany w Zamościu koło Bydgoszczy nie miał ani historii, ani wielkich czy przełomowych momentów poza bramkami wypracowanymi przez raciążan. Trener Rawysa CEO Andrzej Borowski postanowił dopuścić do gry nawet bramkarzy. Szczególnie świetnie sobie radził w polu Jakub Lepak. Również Hubert Borowa, wedle statystyk klubowych, wpisany jest na listę strzelców. Goli dla raciążan mogło być więcej, jednak piłkarze nieco oszczędzili zespół sędziów, w wielu akcjach ofensywnych długo i świadomie konstruując akcje, pokazując cały piłkarski kunszt tym razem nienastawiony wyłącznie na surowe zdobywanie bramek.
Atmosfera w meczu była piknikowa i absolutnie czysta gra rządziła na murawie. Miażdżąca przewaga Rawysa CEO w szybki sposób ułożyła dwie drużyny, które ze świadomością własnych umiejętności po prostu robiły swoje. Sędziom nie można było odmówić ambicji do ostatniej minuty, z kolei Rawys CEO zagrał - jak określił to trener - na 70 procent swoich możliwości, bo tak naprawdę zdecydowana większość drużyn na tym szczeblu rozgrywek pucharowych swoje mecze traktuje z dystansem, co nie znaczy, że bez ambicji. W trzeciej rundzie raciążanie zmierzą się z Wdą Świecie.
Grom Osie - Tucholanka Tuchola 1:3 (1:2). Bramki: Materac - 2, Rydzkowski
Mecz w Osiu przypomniał niektórym jeszcze niedawną, a wydałoby się, tak już odległą rywalizację dwóch teamów w klasie A. Na to spotkanie trener Arkadiusz Gostomski (z racji obowiązków zawodowych nieobecny na meczu, zastąpiony przez trenera Przemysława Podlewskiego), wystawił nieco inny skład, niż na ligowe batalie. W pierwszej jedenastce wystąpili młodzi piłkarze, którzy w ligowej rzeczywistości wchodzą do gry w ławki rezerwowych. Wszyscy grający sprawdzili się na murawie i nie można było im niczego zarzucić. Szczególnie na brawa zasłużył 16-letni Mateusz Januszewski, który na tucholskiej bramce czuł się pewnie i nie zawiódł.
Wynik mówi wszystko, a wiadomo, że zespół Gromu jest drużyną mocną. Jednak nie na tyle, by wygrać ten mecz, bo tucholanie byli stroną bardziej skuteczną, choć niekoniecznie dominującą nad rywalem. W dodatku to Borowiacy wyręczyli też w ustaleniu wyniku gospodarzy, bo Grom nie strzelił ani razu skutecznie, tylko tucholanie, wskutek pechowego zagrania i zbiegu okoliczności pod własną bramką, strzelili gola samobójczego.
Mecz nie od początku wskazał lepszą drużynę. Początki Tucholanki w tym spotkaniu nie były najłatwiejsze, bo w grze było sporo chaosu i nerwowości wynikającej z ambicji piłkarzy. Obyło się jednak bez zagrożeń pod tucholską bramką. Trafienie samobójcze otworzyło wynik, jednak nie na długo, bo sześć minut po niefortunnej akcji Grzegorz Rydzkowski pewnie uderzył z rzutu karnego. Tę samą sztukę powtórzył minutę przed końcem pierwszej połowy Mateusz Materac. Także on z jedenastu metrów pokonał bramkarza Gromu. Oba rzuty karne były podyktowane za faule na Borowiakach. Grom przeważał w pierwszej połowie, za to w drugiej inicjatywę przejęli tucholanie, choć nie była to miażdżąca, jednoznaczna przewaga. Borowiacy stworzyli kilka akcji, z których mogły paść bramki, jednak zabrakło podania, które by drogę do tej bramki otworzyło. Ostateczny wynik ustalił znów Materac, który celnie trafił głową po dośrodkowaniu w rzutu rożnego.
Grom kończył mecz w dziesięciu, ponieważ miejscowy zawodnik otrzymał drugą żółtą kartkę. Im bliżej było końca, tym widowisko traciło na wartości. Było sporo fauli, przerw w grze. Grom, zdesperowany wynikiem, w ostatnich chwilach rzucił się do ataku, jednak tucholska obrona kontrolowała wszystko w swojej przestrzeni boiskowej. Kolejnym rywalem tucholan w rozgrywkach pucharowych będzie ligowy przeciwnik - Pomorzanin Serock.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Jarosław Kania [email protected]