Rawys CEO wykonał plan z nawiązką - zdobył kolejne punkty trzeci raz z rzędu i ponadto strzelił tyle bramek, by zasiąść na fotelu lidera, wyprzedzając Wisłę Gruczno. Tyle samo punktów ma Tucholanka, więc wszyscy mają zaostrzone apetyty na kolejne rozstrzygnięcia ligowe.
Rawys CEO Raciąż - Chełminianka Chełmno 8:1 (3:0). Bramki: G. Kokoladze (7,17,54,60,65,89), Damian Rybacki (18,58)
Rawys CEO: Lepak (71 Borowa), Prusaczyk (79 Bucholc), Klessa (71 Froehlke), Narloch (56 Stenwak), Drewek (56 Kerszk), Damian Rybacki, Dominik Rybacki, Kurs (79 Galinski), Kokoladze, Prondziński (71 Nalewaj), Paprocki
Rewelacyjna aura jak na koniec lata i wakacji dała wspaniałą ucztę kibicom piłki w Raciążu, ale głównymi aktorami tego triumfalnego spektaklu byli piłkarze z Raciąża. Wysokie zwycięstwo pokazało, jak wielka różnica dzieli przyjezdnych i gigantów z Borów. Żartowano, że raciążanie mogliby wprowadzić nieco napięcia w mecze, wygrywając choćby jedną czy dwiema bramkami, bo wysokie zwycięstwa są wspaniałe, jednak gdy przeciwnik zostaje zmiażdżony, widowisko jest jednostronne. To odczucie w myśl zasady, że kawiorem też się można przejeść. Jednak to tylko wolne myśli, bo rozpędzona lokomotywa raciąska nie zatrzymuje się na dłużej. Gna od stacji do stacji, czyli zalicza kolejne mecze i zdobywa punkty.
Choć mecz to obraz dominacji raciążan, gospodarze już w 3 minucie mogli zaliczyć poważną wpadkę - błąd bramkarza przy wybiciu piłki nie zakończył się golem, ale sytuacja napędziła stracha miejscowym. Tego dnia zabójczo skuteczny był Guladi Kokoladze, choć nie za wszystkie akcje wypada go pochwalić, a mamy tu na uwadze końcówkę meczu. Tymczasem jednak Gruzin otworzył wynik dość szybko, wykorzystując świetne podanie Arkadiusza Narlocha. Po golu raciążanie nie ruszyli ostro na bramkę rywala. Klepali piłkę w obronie, często wymieniali podania i bez pośpiechu budowali akcje. W 17 i 18 minucie padły kolejne gole. Najpierw Kokoladze pokonał bramkarza z Chełmna podobnie, jak przy pierwszej bramce, później Damian Rybacki okiwał obrońcę i ulokował piłkę w siatce.
Goście zagrozili w 25 minucie uderzeniem z rzutu wolnego. Pięknie wybronił go Jakub Lepak. Borowiacy byli wciąż groźni. Pokazali swój kunszt, gdy kilkoma podaniami otwierali sobie drogę do bramki. W 33 minucie Marcin Kurs uderzył piłkę głową, ale nad poprzeczką. Żywiołowe wejścia Tomasza Prusaczyka ożywiały akcje na skrzydle. Pewnym punktem była obrona na czele z Narlochem i Mateuszem Paprockim. Mimo to w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej połowy odnosiło się wrażenie, jakby Rawys CEO grał zbyt leniwie, piknikowo. Wydawać by się mogło, że raciążanom wystarczają trzy trafienia do pełni szczęścia i nie mają ochoty na więcej kosztem jakiegoś nakładu sił.
Po wznowieniu gry rywale najpierw strzałem z dystansu zmusili do wysiłku Lepaka, potem Oskar Klessa wślizgiem - wielce ryzykownym - zażegnał wyjście napastnika Chełminianki sam na sam z bramkarzem. Nie był ten czas popisem raciążan, bo marazm nadal trwał. Wszystko się odmieniło w 54 minucie. Błąd w obronie gości wykorzystał starszy z gruzińskich braci i było już 4:0. Mistrzowska akcja Damiana Rybackiego i jego strzał z gąszczu nóg obrońców dał kolejnego gola. Tu już Rawys CEO miał pełną swobodę ruchów i szalał pod bramką chełmnian. Na murawie pokazali się zawodnicy rezerwowi, zaś Guladi Kokoladze jeszcze trafił dwa razy - po podaniu piętką Damiana Rybackiego oraz po indywidualnym wejściu w pole karne. Gruzin zamknął też wynik ostatnim golem w meczu. Wcześniej rozluźniony Rawys CEO stracił bramkę po niezdecydowaniu w obronie. Było to przy wyniku 7:0, więc nie miało wpływu na wynik, ale mogło już coś znaczyć w pogoni za fotelem lidera. Raciążanie musieli wygrać siedmioma bramkami i plan wykonali. Sam Guladi mógł jeszcze coś ustrzelić, jednak raz z bliska posłał piłkę obok słupka, drugi raz też spudłował, mając obok kolegę z drużyny, który strzeliłby do pustej bramki, gdyby otrzymał podanie w tej akcji. Król strzelców ligi jednak zachował się nieco egoistycznie.
Biednemu wiatr w oczy: w 76 minucie doszło do niecodziennej, pechowej dla przyjezdnych sytuacji. Przy linii bocznej zderzyli się w pełnej prędkości dwaj gracze z Chełmna. Wyglądało to fatalnie, ale na szczęście skończyło się na strachu. Pod koniec meczu brutalnie też sfaulowano Dominika Rybackiego, ale zamiast czerwonej kartki gracz rywali obejrzał żółty kartonik. Raciążanie w końcówce i doliczonym czasie trafili jeszcze w słupek i poprzeczkę.
Borowiacy zagrali wyborny mecz i byli zespołem zdecydowanie dominującym. Przed pierwszym gwizdkiem wręczono jeszcze statuetkę byłemu piłkarzowi Rawysa CEO - Mateuszowi Prilowi, który pojawił się na spotkaniu, a którego zabrakło na niedawnych obchodach rocznicowych klubu z Raciąża.
[FOTORELACJA]4644[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Jarosław Kania [email protected]