Zamknij

Pierwsze zwyciętwo Tucholanki w klasie okręgowej. Gryf pokonany, choć lekko nie było / ZDJĘCIA

Jarosław Kania Jarosław Kania 11:28, 17.08.2025 Aktualizacja: 11:33, 17.08.2025
Skomentuj W środku Mikołaj Galiński, z prawej Mateusz Materac - dwaj strzelcy w pierwszym meczu Tucholanki. W środku Mikołaj Galiński, z prawej Mateusz Materac - dwaj strzelcy w pierwszym meczu Tucholanki.

Zapełniony prawie w całości stadion oklaskiwał tucholan i żywiołowo reagował na każdą akcję Borowiaków. Tłum kibiców na pewno dobrze wywiązał się z roli dwunastego zawodnika. Wspaniała oprawa meczu przełożyła się na zwycięstwo, choć nie przyszło ono łatwo. Trzy punkty MLKS Tcholanki Tuchola to świetny start i apetyt na więcej. 

Tucholanka Tuchola - Gryf Sicienko 2:1 (0:0). Bramki: Galiński (48), Materac (53)

Tucholanka Tuchola: Wiśniewski, Reda, Giłka, Rostankowski, Krajna, Podlewski, Nitka (90+2 Donarski), Wojnerowicz (78 Misiak), Materac (78 Grudzina), Galiński (90+2 Andrearczyk), Orzechowski (78 Rydzkowski)

Dwaj piłkarze rodem z Cekcyna bezpośrednio przyczynili się do zwycięstwa - niezmiernie ważnego u progu ligi okręgowej. Na brawa zasłużyła cała drużyna, bo gra jedenastka, a gole strzelają pojedynczy zawodnicy. Mecz nie był łatwy, ale tucholanie zostawili na boisku wszelkie siły i jeszcze więcej serca. 

Pierwsza połowa meczu nie była widowiskiem, które mogło porwać i wywołać jakieś ekstremalne emocje. Dużo fauli i przerw zaburzało rytm gry obu drużyn. Nie było jednak do 12. minuty szczególnie groźnych akcji. Wówczas pierwsze uderzenie skierował na tucholską bramkę pomocnik Gryfa, ale piłka minęła słupek. W dalszym ciągu chaos rządził wieloma akcjami. Piłka lądowała w aucie, wiele było niecelnych podań, pojedynków i nieuporządkowanej gry. Trudno było wtedy wskazać zespół, który dłużej utrzymywał się przy piłce. Po kwadransie goście oddali dwa uderzenia z dystansu, ale na swoim miejscu był Jan Wiśniewski. Dwadzieścia minut oswajania się obu drużyn z ligową walką sprawiło, że lekką przewagę zyskali przyjezdni, ale tylko o tyle, że częściej przebywali z futbolówką na połowie Borowiaków. Nie dało to jednak jakichś konkretnych zagrożeń ze strony Gryfa. 

W 34. minucie działo się źle dla gospodarzy. W jednej z akcji pozornie niegroźnie faulował napastnika gości Szymon Reda. Sędzia uznał, że zawodnik z Sicienka wychodził na czystą pozycję strzelecką i ukarał tucholanina czerwoną kartką. Było to zdumiewające, ponieważ akcja nie wyglądała na taką, za jaką uznał ją arbiter. Tucholanie musieli dawać sobie rade w dziesięciu.  

Mecz nabrał rumieńców, bo kilka minut po opuszczeniu murawy przez gracza z Tucholi sędzia wskazał "jedenastkę" dla miejscowych za faul. Rzut karny jednak nie został wykorzystany przez Borowiaków, a piłka poszybowała obok słupka. Gryf w odpowiedzi rozwinął kontrę, jednak rewelacyjnie strzał z bliska zablokował Patryk Krajna. W drugiej połowie mogło zdarzyć się wszystko. 

Udany początek drugiej połowy i walka o wynik 

Tucholanie zaczęli o wiele bardziej śmiało niż na początku meczu. W 47. minucie szybka akcja z boku zakończyła się tym, że piłka wylądowała w siatce. Pod bramką było tłoczno. Arbiter gola nie uznał, ale podyktował rzut karny za zagranie ręką podczas akcji bramkowej. Mikołaj Galiński okazał się człowiekiem, który strzelił pierwszą bramkę dla Tucholanki w lidze okręgowej. Jego potężny strzał z jedenastu metrów w okienko był nie do obrony. Ten sam zawodnik mógł drugi raz celnie uderzyć, ale jego samotny rajd zakończył się posłaniem piłki obok słupka. 

Mateusz Materac utonął w ramionach kolegów kilka sekund po tym, gdy skierował z bliska piłkę do bramki po dośrodkowaniu z rożnego. Grająca w dziesięciu Tucholanka chyba sama była zaskoczona takim obrotem spraw na murawie. Trybuny szalały, ale zaraz trzeba było zejść na ziemię, ponieważ do końca było jeszcze mnóstwo czasu, a Gryf zaciekle ruszył do ataku. Został jednak wiele razy umiejętnie zatrzymany z akcjami, zaś tucholska lokomotywa wjechała na odpowiedni tor, łapiąc właściwy rytm. W 61. minucie Jędrzej Orzechowski znalazł się w doskonałej sytuacji, jednak piłka zbyt daleko uciekła mu spod nogi.

Po 70. minucie goście zaczęli konsekwentnie naciskać tucholan w ofensywie. Z pozoru niegroźna akcja w 76. minucie dała kontaktowego gola i Gryf zwietrzył swoją realną szansę na zdobycie choćby jednego punktu. Mecz, jak należało się spodziewać, stał się wojną nerwów i obfitował w napięcia. Minuty płynęły koszmarnie wolno dla tucholan. Nie pocieszała świadomość, że w zespole gości biega jeden gracz więcej. Pod borowiacką bramką było dużo tłoku, a gospodarze zostali w ostatnich minutach zepchnięci do obrony. Chwilami tucholanom nie pozostawało nic innego, jak wybijać piłkę jak najdalej od własnej bramki. Dodatkowo sędzia przedłużył mecz o pięć minut i ten sportowy dreszczowiec o tyle dłużej trwał. Ostatecznie zabrzmiał końcowy gwizdek ku radości miejscowych piłkarzy i kibiców. Tucholanka po heroicznej walce wygrała swój pierwszy mecz w nowej, piłkarskiej rzeczywistości. 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%