Niebo płakało nad gośćmi, którzy doznali srogiej porażki i odebrali lekcję skutecznej gry od Rawysa CEO Raciąż. Gryf Sicienko, który dzielnie sprawował się w rundzie wiosennej, w Raciążu nie miał wiele do powiedzenia. Było to kolejne starcie o punkty, w którym Borowiacy zaprezentowali się wyśmienicie. Trzy pewne punkty to pełna nagroda za rewelacyjną grę. Końcówka meczu była dynamiczna nie tylko na boisku.
Rawys CEO Raciąż - Gryf Sicienko 6:1 (2:0). Bramki: Paprocki (23), Stenwak (31), G. Kokoladze (58), Damian Rybacki (62,74,76)
Rawys CEO: Borowa, Prusaczyk, Narloch (75 Nalewaj), Dominik Rybacki, Stenwak (75 O. Kokoladze), Damian Rybacki, Dudzik, Kurs, Paprocki, G. Kokoladze (81 Galinski), Froelke (70 Janke)
Wzorem wielu niegdysiejszych meczów Rawys CEO musiał dać sobie sporo czasu, zanim ruszył konkretnie na bramkę rywala. Początek wyglądał zupełnie nijako w wykonaniu Borowiaków, bo ci stali w miejscu, nie starali się zmuszać do biegania rywali i przede wszystkim nie grali ze sobą, nie wymieniali podań, nie angażowali się w akcje. Była to najkrótsza droga do tego, by pozwolić się zamknąć na własnej połowie i tak się stało. Na szczęście dla raciążan ataki Gryfa nie były ani szybkie, ani skuteczne. Nie tylko w tej części meczu, ale w całym czasie gry boczny arbiter wiele razy unosił chorągiewkę, sygnalizując spalonego przyjezdnych. To jednak Gryf częściej dysponował piłką i on rozdawał karty. Mokra murawa sprawiała, że piłka po odbiciu nabierała potężnej szybkości. Utrudniało to grę obu drużynom.
Raciążanie przez dwadzieścia minut stworzyli tylko dwie groźne akcje. Guladi Kokoladze w 7 minucie znalazł się przed bramkarzem Gryfa po prostopadłym podaniu. Zbyt długo zwlekał ze strzałem i nadal był bezbramkowy remis. Ten sam zawodnik kilka minut potem znów był w wybornej sytuacji, jednak sędzia wskazał spalonego - czy słusznie? Tego nie wie nikt.
Mateusz Paprocki ma świetne uderzenie z lewej nogi i potwierdził to w 23 minucie, gdy rewelacyjnym strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego otworzył wynik. Rawys CEO, uskrzydlony golem, ruszył do ataku wreszcie konkretnie. Futbolówka zaczęła prawidłowo krążyć, i za chwilę goście musieli wybijać piłkę prawie z linii bramkowej. Drugim strzelcem był Hubert Stenwak. Młody chłopak doskonale wyskoczył do główki po rzucie rożnym i z bliska pokonał bramkarza z Sicienka. Przyjezdny zespół dwa razy postraszył Borowiaków. W 36 minucie podanie, ostro bite z boku, przeszło niedaleko linii bramkowe i wystarczyłoby, gdyby ktoś z Gryfa zamykał akcję. Strzeliłby gola z zamkniętymi oczami. Przed przerwą jeszcze padł strzał z pola karnego - obok słupka. Raciążanie nieco przysnęli wtedy w defensywie.
Niebyt ciekawie rozpoczęła się druga połowa tego meczu. Dużo było chaosu, walki w środku boiska, ale mino szybkiego tempa do 58 minuty nie działo się nic porywającego. To był mecz Mateusza Paprockiego. Najpierw strzelił gola, z kolei później długim podaniem wyłożył idealnie piłkę starszemu z gruzińskich braci. Guladi Kokoladze wyszedł sam na sam i podwyższył wynik na 3:0. Od 62 minuty nastąpił czas Damian Rybackiego. W ciągu niecałego kwadransa zdobył on trzy bramki. Najpierw technicznym strzałem z pola karnego przechytrzył i bramkarza Gryfa, i obrońców. Jego uderzenia z 74 i 76 minuty to bliźniacze strzały - płaskie, silne, pewne,niedające szans bramkarzowi, obie po składnych akcjach, gdy do ataku podłączyli się pomocnicy. Akcje, po których padły te gole, były podobne też do tych z Bydgoszczy tydzień wcześniej. Nie sposób było raciążan zatrzymać. Świetne dwa strzały oddał Piotr Dudzik. Tu bramkarzowi Gryfa należały się brawa za obronę. Strzelał jeszcze Guladi Kokoladze z ostrego kąta, ponadto Piotr Nalewaj po strzale głową trafił w poprzeczkę. Tu jednak był spalony.
Jedyny poważny zgrzyt w meczu nastąpił w 82 minucie, gdy sędzia zaliczył wpadkę, a jej konsekwencją był karny dla gości zamieniony na bramkę. Zawodnik Gryfa upadł bez kontaktu z rywalem w obrębie "szesnastki" gospodarzy. Sędzia bez wahania wskazał rzut karny przy stanie 6:0. Nie zakończyło się tylko na honorowym golu Gryfa, bo trener Andrzej Borowski za dyskusję z sędziami otrzymał najpierw pierwszą żółtą, potem drugą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Można było mieć uzasadnione pretensje do sędziego, ale taki obrót spraw w końcówce meczu był zupełnie zbędny. Wynik 6:1 wyraźnie wskazał, kto miał przewagę w tym meczu. Rawys CEO wciąż nie zwalnia tempa i jest imponująco skuteczny.
[ZT]21638[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz