Zamknij

Tucholanka - Grom Osie. Zły mecz tucholan - nie ma skuteczności - stracone trzy punkty i pozycja wicelidera / ZDJĘCIA

Jarosław KaniaJarosław Kania 22:17, 01.05.2025 Aktualizacja: 23:40, 01.05.2025
Skomentuj

Druga przegrana zespołu, który jest wysoko notowany w tabeli i budzi szacunek, nie jest już chyba wypadkiem przy pracy. Fakt, rywal wymagający, ale sam styl, w którym Borowiacy zagrali szczególnie w drugiej połowie, jest niepokojący. W drugiej połowie niewiele było składnej piłki, a rywale okazali się o jedno trafienie lepsi.

Tucholanka Kaemde Tuchola - Grom Osie 2:3 (2:1). Bramki: Orzechowski (11, 42)

Tucholanka Kaemde: Wiśniewski, Reda, Giłka, Kołodziejski, Rostankowski (76 Drzewiecki), Grudzina (48 Tromski), Podlewski, Orzechowski (68 Kęsik), Galiński (76 Rydzkowski), Nitka, Andrearczyk (68 Krajna)

Nikt nie wątpił, że będzie to trudny mecz, ponieważ rywali w tabeli dzieliły tylko dwa miejsca i dwa punkty. Ten mecz zaczął się dla Borowiaków niedobrze, w drugiej połowie było jeszcze gorzej. Już w 4 minucie niesolidnie pilnowany przez obrońców napastnik uderzył bez zastanowienia po dograniu z boku. Był  to sygnał ostrzegawczy, jednak niewielu jeszcze wtedy się tym przejmowało mimo tego, że Grom przeprowadził jeszcze dwie huraganowe akcje, ale bez przykrych konsekwencji dla tucholan. Uderzenie Jędrzeja Orzechowskiego po szybkiej akcji w polu karnym dało wyrównanie. Większość odniosła wrażenie, że mecz dopiero teraz się zaczął. Tucholanie powoli uzyskiwali przewagę i w końcu zaczęli zaciskać pierścień wokół gości. Falowe ataki dawały niemalże pewność, że padną kolejne gole dla piłkarzy Arkadiusza Gostomskiego. Miało być pięknie, bo akcje szły jedna za drugą, jednak bez efektu, co w końcu zaczęło wywoływać rozdrażnienie i zniecierpliwienie na ławce Tucholanki Kaemde. Grom z kolei był groźny w kontrach, mając wybieganych, szybkich piłkarzy na skrzydłach.

Od akcji w 16 minucie rozpoczęła się kanonada gospodarzy, jednak zmiana wyniku nie nastała przez długi czas. Najpierw był strzał, który minimalnie minął słupek. Trzy minuty później Mikołaj Galiński świetnie rozpoczął akcję - pozostawił w tyle dwóch obrońców, padły sekundę później dwa strzały, a piłka po jednym z nich była wybita z pustej bramki. Cud uchronił Grom od zaczęcia gry ze środka po stracie bramki. Tej jednak nie było, a kolejne okazje się pojawiały. Jeszcze dwa razy w krótkim czasie tucholscy napastnicy mijali się z futbolówkę blisko bramki graczy z Osia. Zdumiewające było to, że piłka nie znalazła się w bramce. Grom był w stanie odpowiedzieć ładnym uderzeniem z rzutu wolnego bezpośrednio na tucholską bramkę, ale piłka też minęła słupek. Nic nie wynikało z faktu, że tucholanie mieli przewagę w posiadaniu piłki. Goście potrafili się bronić. W 38 minucie znów było gorąco pod bramką przyjezdnych, strzelali dwaj tucholanie, później przewrócili się blisko bramki, ale sędzia nie wskazał przewinienia obrońców.

Wreszcie Jędrzej Orzechowski po raz drugi pokonał bramkarza Gromu. Strzał z dystansu oddawał Mikołaj Galiński, a gdy piłka po obronie trafiła pod nogi Orzechowskiego, ten się nie pomylił i dał tucholanom prowadzenie.

Niedobrze, niedokładnie, chaotycznie, nieskutecznie

Mogło być już pięknie dla tucholan w 47 minucie, gdy Mikołaj Galiński wychodził na czystą pozycję, jednak nie oddał skutecznego strzału. Chwilę potem Szymon Grudzina doznał kontuzji. Rozpoczął się strasznie nerwowy czas gry, gdy sędzia reagował na krzyk zawodników z Osia, a ci w ten sposób otrzymywali rzuty wolne. Rodziło to dyskusje, sprzeczki z sędziami, wytwarzało się napięcie, które narastało. Dało się odczuć, że w tym meczu jeszcze dużo się zdarzy. Gra z obu stron zepsuła się, spadł jej sportowy poziom. O ile w pierwszej odsłonie można było oklaskiwać solidne akcje, o tyle teraz gra była szarpana, chaotyczna, a piłka tańczyła bezładnie między nogami zawodników - w tłoku, w bałaganie boiskowym. Nie do tego przyzwyczaili kibiców tucholanie. Trener z Osia był niezwykle wybuchowy, także na tucholskiej ławce wiele było napięcia. Wynikało to z gry miejscowych, którym zabrakło łatwości w docieraniu na pole karne rywala. Pojawiło się też coś najbardziej niepokojącego: dziury w obronie, dzięki którym Grom kilka razy zaliczył stuprocentowe akcje. jednak nie grzeszył skutecznością. Albo cudem interweniowali obrońcy, ale piłka mijała światło bramki.

Wyborną akcję przy wyjściu sam na sam miał Kajetan Kęsik, jednak pechowo uderzył butem w ziemię i akcja nie przyniosła gola. Fatalny był ostatni kwadrans, gdy tucholanie byli w zupełnej rozsypce, co poskutkowało dwiema bramkami dla gości. Wyrównujący gol padł z pozornie niegroźnej akcji. Piłka po lekkim dośrodkowaniu spadła na głowę napastnika, który nawet nie wykonał wielkiego ruchu. Futbolówka wtoczyła się w róg bramki. Remis dał nowe siły Gromowi, natomiast ujął je Borowiakom, którzy zaczęli wyraźnie odstawać od przeciwnika. Ten był szybszy, mocniejszy. Na tucholską bramkę poleciały dwa uderzenia  z dystansu. Później wślizg obrońcy odsunął niebezpieczeństwo. Spadek sił i przewaga Gromu była dla tucholan czymś, co ich przytłoczyło. Napastnicy biegali za dwóch i w końcu Grom dopiął swego. Dwójkowa akcja z 83 minuty wyprowadziła gości na prowadzenie, którego nie oddali mimo aż czterech doliczonych minut. Jeszcze w 86 minucie Szymon Reda ratował sytuację, wybijając piłkę z linii bramkowej.

Tak słabo grającej Tucholanki, szczególnie  w drugiej połowie, dawno nikt nie widział. Mecz z Osiem zostanie zapewne długo zapamiętany jako coś, co nie powinno się powtórzyć zespołowi tak wysoko uplasowanemu.

[FOTORELACJA]4188[/FOTORELACJA]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%