To był ważny dzień tucholan, którzy podejmowali u siebie lidera. Wagę meczu wyczuli też kibice, którzy tłumnie stawili się na stadion przy Warszawskiej. Tucholanie na murawie pozostawili siły i krew - dosłownie. Wszystko dla triumfu nad liderem klasy A. Patryk Nitka strzelił gola na wagę trzech punktów.
Tucholanka Kaemde Tuchola - Wisła Gruczno 1:0 (1:0). Bramka: Nitka (25)
Tucholanka Kaemde: Wiśniewski, Rostankowski, Reda, Giłka, Materac (77 Tromski), Kołodziejski, Grudzina, Misiak (90 Podlewski), Galiński (90 Andrearczyk), Krajna (74 Rydzkowski), Nitka
Mecz na szczycie był dla Tucholanki Kaemde prawdziwym sprawdzianem formy w starciu z liderem tabeli. Wisła Gruczno przeważała w zestawieniu czterema punktami nad Borowiakami. Korzystna aura i znaczenie spotkania przyciągnęły uwagę kibiców. Tłum na trybunach żywiołowo reagował w każdej akcji. Na trybunach pojawił się też fanklub Wisły z transparentem. Mecz komentował Marek Zienkiewicz.
Oba zespoły od pierwszego gwizdka rozpoczęły mecz z maksymalnym skupieniem. Szczególnie w defensywie dwa najlepsze teamy piłkarskie klasy A podwajały krycie, przekazywały sobie napastników i stosowały bliskie pilnowanie zawodników rywala. Na samym początku to goście wydawali się być bardziej groźni. Na pewno mieli nad tucholanami przewagę wzrostu, ponadto częściej groźnie atakowali w początkowej fazie meczu. Jan Wiśniewski już w 3 minucie obronił potężne uderzenie z dystansu; kilka minut później akcja z lewego skrzydła zakończyła się ponownym strzałem. Nie sprawdziła się zasada, że do trzech razy sztuka - kolejny strzał w 17 minucie obronił tucholski bramkarz. Tucholanie odwzajemniali się wysokim pressingiem na rywala, a ten, przyciśnięty we własnej strefie obronnej, dwa razy tracił piłkę tuż za polem karnym. Bardzo ofensywne nastawienie grucznian nadwątliło ich siły i to było widać pod koniec pierwszej połowy. Tymczasem w 23 minucie jeszcze raz Wisła zagroziła tucholanom, ale sytuację niemal sam na sam wybronił Jakub Rostankowski, stosując perfekcyjny, chociaż ryzykowny wślizg.
Patryk Nitka był tym, który zadecydował o wyniku, bo w meczu padła tylko jedna bramka - jego właśnie. Po szybkiej wymianie podań tucholanin uderzył z narożnika "szesnastki" tak precyzyjnie, że piłka odbiła się do górnej części dalszego słupka i wpadła do siatki. Uderzenie było imponujące, a jeden z rezerwowych określił je jako strzał z trzyfuntowej armaty. Od tego momentu przewaga Tucholanki zaczęła powoli wzrastać. Swoje okazje mieli jeszcze przed przerwą Mateusz Materac (oddał piękny strzał z półobrotu) i Mikołaj Galiński, którego o ułamek sekundy ubiegł obrońca gości.
Trzeba zauważyć, że sędziowanie w tym meczu było na solidnym poziomie, choć chwilami arbiter główny dawał pograć ostro i kilka dyskusyjnych zagrań piłkarzy obu drużyn po prostu nie przerwał. Mimo to sędzia panował nad sytuacją na boisku, a ta bez przerwy była dynamiczna i coraz bardziej nerwowa w każdym momencie, co jednak nie przekładało się na zachowania piłkarzy. Te były fair.
Po 50 minucie tucholanie pozwolili się zamknąć przez kilka minut na własnej połowie, jednak czujna gra w obronie nie pozwoliła na wyrównanie. Jak zwykle groźnie było przy każdym rzucie rożnym. Kotłowało się pod obiema bramkami - bez efektu. W tej połowie więcej okazji na zmianę wyniku mieli Borowiacy. W 62 minucie jakimś cudem piłka nie wpadła do bramki, gdy jeden za drugim uderzali się z niewielkiej odległości Patryk Nitka i Mateusz Materac. W odpowiedzi Wisła również poszła z kontrą - znów tucholanie wyszli z opresji cało. Słabym ogniwem gości był stoper, który grał niedokładnie, a raz stracił piłkę tak, że prawie tę stratę na gola dla Tucholanki zamienił Patryk Krajna.
Najlepszą okazję do wyrównania miała Wisła w 69 minucie. Błyskawiczna akcja sprawiła, że obrońcy z Borów zostali lekko z tyłu. Napastnik jednak zamiast oddać pewny strzał, podawał w bok do kolegi, a ten minął się w piłką blisko bramki. Zmęczenie obu ekip było widoczne po 70 minucie, gdy w grę wkradło się sporo niedokładności. Pechowcem był Mateusz Materac, który doznał bolesnej kontuzji stopy. Na getrze w okolicach palców było sporo krwi. Piłkarz musiał opuścić boisko. Mimo pięciu doliczonych minut Tucholanka Kaemde zasłużenie zwyciężyła, a po gwizdku na murawie zapanowała feta. Piłkarze podziękowali pod trybuną kibicom za rewelacyjne wsparcie. Było to widowisko godne pochwał pod każdym względem.
[FOTORELACJA]4130[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz