Koniec jednej drogi, początek drugiej; koniec jednej przygody, kroczenie ku następnej - taki sportowy los, ponieważ nie zawsze się wygrywa. Siatkarki Tucholanki nie zdołały na Podlasiu zagrać na tyle skutecznie, by awansować do ćwierćfinałów mistrzostw Polski, jednak wróciły do domu w poczuciem solidnie wykonanej pracy sportowej i z wielkim doświadczeniem
Młodziczki - siatkarki Tucholanki Europrojekt przebywały w ostatni weekend daleko do domu na bodajże najważniejszym wydarzeniu sportowym sezonu. Dzięki trzeciemu miejscu w województwie udały się do Białegostoku, by tam rywalizować z trzema innymi zespołami o awans. Zadanie było niezwykle trudne i ostatecznie Borowiaczki uplasowały się na czwartym miejscu
Turniej przegrany, ale należy go rozpatrywać nie w sensie porażki, tylko przegranej po walce, z podniesioną głową, w pełnym zaangażowaniu. Turniej w Białymstoku i awans do najlepszych zespołów w Polsce był nagrodą za całoroczną pracę na parkiecie - podczas turniejów, meczów, treningów, za rewelacyjnie działającą współpracę na linii zawodnicy - trenerzy - rodzice - działacze.
Borowiaczki wystąpiły na turnieju bojowo, dziarsko, z chęcią na punkt w każdej akcji. Był stres, była trema, co jest całkowicie uzasadnione, bo wiem w sporcie działa życiowa zasada, że tylko głupi się nie boi, a nie myli się tylko ktoś, kto nic nie robi. Stawka była duża, dla wielu siatkarek był to debiut w mistrzostwach Polski. Dziewczęta były wspierane przez niezawodny Rodzinny Klub Kibica. Trenerka Karolina Redlarska widzi wiele dobrego w wyjeździe do Białegostoku.
Tucholanki przegrały swoje mecz z: MOS-em Wola Warszawa 0:2 (17:25, 22:25), UKS-em Czwórką MOSiR Giżycko 0:2 (21:25, 17:25) i BAS-em Białystok 0:2 (22:25, 18:25)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz