Zamknij

Brutalne zakończenie pierwszego meczu Tucholanki Kaemde. Bijatyka na boisku.Teraz wszystko w rękach KPZPN-u

Jarosław KaniaJarosław Kania 19:35, 22.03.2025 Aktualizacja: 15:29, 23.03.2025
Skomentuj Mecz zakończył się dantejskimi scenami. Mecz zakończył się dantejskimi scenami.

Nikt nie zapamięta tego meczu jako zwykłej gry zakończonej ostatnim gwizdkiem po 90 minutach rywalizacji. Regularny czas meczu to zwycięstwo gospodarzy, a to, co się działo później, jest smutne, wręcz zatrważające. Awantura z rękoczynami niestety przedłużyła to, co widziano na murawie.

Grom Więcbork - Tucholanka Kaemde Tuchola 3:2 (2:1). Bramki: Giłka (45), Tromski (86)

Tucholanka Kaemde: Wiśniewski, Reda, Giłka, Krajna, Podlewski (46 Rostankowski), Grudzina, Materac (70 Tromski), Kęsik, Orzechowski, Galiński (66 Rydzkowski), Wojnerowicz (70 Drzewiecki)

Nie po swojej myśli zaczął się ten mecz dla Borowiaków. Grom stawił od pierwszych minut opór i utrudniał życie piłkarzom z Borów, którzy nie potrafili wejść we własny rytm gry. Napięta atmosfera od pierwszego gwizdka dała się odczuć w każdej akcji, gdy dużo było pokrzykiwań, nerwowości, fauli i wymiany zdań.

Do 10 minuty jednak niewiele działo się pod bramkami, a akcja z 11 minuty ożywiła grę. Z głębi pola jeden z tucholan świetnie podał piłkę, jednak zabrakło wykończenia akcji. W odpowiedzi Grom dwa razy niecelnie uderzał z dystansu. Pechowa okazała się - nomen omen - trzynasta minuta, gdy więcborczanie objęli prowadzenie w sposób dość niespodziewany. Zabłąkana futbolówka po rzucie rożnym ugrzęzła w gąszczu nóg i ostatecznie została wepchnięta do bramki.

Borowiacy starali się zagrozić bramce miejscowych, jednak nie grali składnie; umieli dostać się pod pole karne rywala, jednak zabrakło takiego podania, które otworzyłoby drogę do bramki. Dopiero około 25 minuty Borowiacy zaczęli zdobywać przewagę, posiadali częściej piłkę, lecz wciąż przeszkadzali im obrońcy Gromu, którzy zagęszczali pole gry i nie pozwolili złożyć się tucholanom do strzału. Michał Wojnerowicz świetnie zagrywał w 32 minucie, ale nikt nie  przyłożył nogi, by piłka wpadła do siatki. Trzy minuty później Grom podwyższył wynik, bo piłka wybita z pola karnego tucholan trafiła pod nogi pomocnika gospodarzy, a ten bez namysłu celnie uderzył obok słupka.

Grom nie tworzył finezyjnych, kombinacyjnych akcji, ale grał prostą piłkę, co mu się opłaciło. Tucholanie, lepiej wyszkoleni technicznie, oddawali zbyt mało strzałów, grając z silnym wiatrem. Akcja z samej końcówki dała gola kontaktowego tucholanom. Mikołaj Galiński strzelił głową w poprzeczkę, a kilka sekund potem bramkarz Gromu faulował napastnika z Tucholi. Karnego pewnie wykorzystał Łukasz Giłka.

Nie tak to się powinno kończyć

Niekoniecznie w powyższym zdaniu mamy na myśli wynik, bo ktoś musi przegrać, by ktoś wygrał.

Zdecydowanie chodzi tu o wypadki pomeczowe, ale tymczasem w drugiej połowie tucholanie, po rozmowie w szatni, zwarli szyki i powoli zaczęli zdobywać przewagę nad rywalem. Co z tego, skoro Grom znów skutecznie uderzył - w 65 minucie skutecznie skontrował i było już 3:1. Borowiacy się nie załamali, tylko parli konsekwentnie do przodu. Wciąż jednak brakowało goli. Ostatni kwadrans to wyraźna przewaga tucholan. W 79 minucie Adrian Tromski był sam na sam, jednak zabrakło miejsca do oddania strzału. Również Kacper Drzewiecki był bliski szczęścia. Nadzieję tucholanom dało trafienie Tromskiego w 96 minucie, ale na wyrównanie zabrakło już czasu, mimo pięciu doliczonych minut.

Po ostatnim gwizdku zakotłowało się na murawie. Rozpoczęła się awantura, która przerodziła się w bijatykę. Jeden z tucholan miał kopnąć piłką w kierunku rywala. Ale to następnie poskutkowało uderzeniem gracza z naszego miasta przez piłkarza Gromu. Później wszystko toczyło się błyskawicznie i chaotycznie. Wedle tucholan - co potwierdzili później wezwani policjanci - z ławki Gromu Więcbork poderwało się kilka osób i dwóch z nich uderzyło tucholskich piłkarzy. Kocioł był tak wielki, że trudno było cokolwiek osądzać. Najbardziej poszkodowany został piłkarz Tucholanki Jędrzej Orzechowski. Obie drużyny, kibice i działacze Gromu przebywali na murawie. Krzyki, szarpanina, bijatyka - wszystko to sprawiło, że zabito ducha sportu.

 - To, co po dzisiejszym meczu się stało, zostało wyjaśnione z policją - mówią jednym głosem trener Arkadiusz Gostomski i kierownik Krzysztof Żuraw.

- Jędrka Orzechowskiego uderzył kibic, ojciec jednego z zawodników, a Jakuba Rostankowskiego asystent trenera. Obydwaj po wezwaniu policji zostali ukarani mandatem karnym. Nie wnosimy sprawy cywilnej do sądu. Jako drużyna skierujemy pismo do odpowiedniego wydziału KPZPN i będziemy starać się o przyznanie walkoweru.

AKTUALIZACJA - OŚWIADCZENIE GROMU WIĘCBORK

GALERIA ZDJĘĆ:

[FOTORELACJA]4053[/FOTORELACJA]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%