Zamknij

100 lat piekarskich tradycji! Latzke świętuje

12:55, 13.05.2022 . Aktualizacja: 13:06, 13.05.2022
Skomentuj

9 maja Piekarnia-Cukiernia Latzke w Tucholi świętowała swoje 100-lecie. Właściciel firmy przygotował z tej okazji słodki poczęstunek. Był metrowy tort i ciepłe drożdżówki. Klienci śpiewali "200 lat" i składali życzenia. Piotr Latzke z tej okazji czytelnikom "Tygodnika" wspomina, jak piekarnię przejęło... państwo. Pokazuje nam piec, na który wydał swoje pierwsze zarobione pieniądze. Opowiada o pewnym nietypowym zamówieniu...

Piotr Latzke 100-lecie piekarni przyznaje, że urodziny piekarni powinno się obchodzić już w marcu. W tym miesiącu, sto lat temu działalność rozpoczął dziadek Jan. 

- My postanowiliśmy przenieść jubileuszową uroczystość na bardziej wiosenny, cieplejszy okres. Na maj - tłumaczy "Tygodnikowi".

Z tej okazji właściciel Piekarni-Cukierni Latzke przygotował słodki poczęstunek. W poniedziałek 9 maja od samego rana, ubrany w biały fartuch częstował przy osobnym stoliku gości jubileuszowym tortem. Były też ciepłe drożdżówki z owocami i inne słodkie upominki. Klienci, którzy tego dnia przyszli po to, by zaopatrzyć się w chleb, bułki lub ciasta mogli skorzystać z urodzinowej biesiady. Sporo było i takich osób, które wpadały do sklepu z życzeniami, z kwiatami i z miłym słowem. Śpiewano "Sto, a nawet dwieście lat" i chwalono tradycyjne wyroby a'la Latzke. 

- Dziękuję za te wszystkie miłe gesty. To niezwykle budujące - mówił sam właściciel Piotr Latzke. - Szczególne podziękowania chciałbym przekazać też pracownikom, którzy wraz ze mną kształtują pozytywny wizerunek firmy. Kilkoro z nich pracuje ze mną prawie od początku. To naprawdę wspaniały zespół. 

Pracowali w piekarni nawet, gdy przejęło ją państwo

- Mój pradziadek pochodził z Cerkwicy. Później zamieszkał w Bladowie. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Pochodziła z rodziny Chylewskich. Mieli pięcioro dzieci. Jednym z nich był mój dziadek Jan. To właśnie on kształcił się w Poznaniu, w zawodzie piekarza. Osiadł w Sępólnie i wżenił się tamtejszą rodzinę piekarzy. W 1922 roku dziadek Jan i babcia Anastazja zdecydowali się kupić piekarnię w Tucholi. Jej wcześniejszą właścicielką była Niemka. Sprzedała im lokal za 100 tysięcy marek i wyjechała. I tak to się zaczęło - opowiada "Tygodnikowi Tucholskiemu" Piotr Latzke.

Dziadek Jan zmarł jeszcze przed rozpoczęciem wojny.

- Niemcy przyszli po niego do domu, a babcia powiedziała im, że jak chcą z nim porozmawiać, to muszą iść na cmentarz. Pewnie by go aresztowali - opowiada obecny właściciel firmy. - Przez jakiś czas to właśnie babcia Anastazja kierowała piekarnią. Po wojnie została jednak naszej rodzinie odebrana. Przejęło ją państwo. Przeszła pod rządy Powszechnej Spółdzielni Spożywców. Mój ojciec Józef pracował w niej, ale nie jako właściciel, tyko jako kierownik. Kilkukrotnie pisał do władz PRL-u prośby o to by oddali mu jego majątek. Niestety bez efektów. Zaproponowano mu jedynie małe pomieszczenie przy piekarni (obecny sklep, w którym można kupić warzywa i owoce). Nie dożył momentu, kiedy firma wróciła do rodziny. 

Piekarnię przy ulicy Wryczy odzyskał Piotr Latzke dopiero w 1990 roku. Od tej chwili jest jej sterem, żeglarzem i okrętem.

- Prowadzę ją od 32 lat. Wcześniej też w niej pracowałem, od 1974 roku. Tu wyuczyłem się fachu. Za dwa lata będę obchodził 50 lat pracy w zawodzie piekarza - dodaje z uśmiechem.

W tej chwili zespół Piekarni-Cukierni Latzke w Tucholi oprócz właściciela tworzy piętnaścioro ludzi, w tym piekarze, pomocnicy, pracownicy produkcji i sprzedawcy. Większości na co dzień nie widzimy, bo pracują w pomieszczeniach, które nie są dostępne dla oka klientów. Dla nich praca rozpoczyna się o wczesnych godzinach rannych. Jak przyznaje Piotr Latzke on sam wstaje o trzeciej: dla większości "w nocy", dla niego "rano". Jest odpowiedzialny za zamówienia i zaopatrzenie, rozwozi pieczywo, a w razie nieobecności któregoś z pracowników staje przy produkcji. Do niego należy też przygotowanie kwasu chlebowego. 

Piec to podstawa piekarni i duma właściciela

Pierwszą inwestycją jaką Piotr Latzke przeprowadził w przejętej w 1990 roku na własność piekarni była wymiana pieca. 

- Na to poszły pierwsze moje zarobione pieniądze - przyznał - W 1993 roku rozebrałem stary i postawiłem zupełnie od nowy piec. Od podstaw. Służy mi do dziś - zaznacza z dumą.

Z czasem, patrząc od tyłu kamienicy przy ulicy Wryczy, w której mieści się piekarnia Piotr Latzke dobudował kolejne pomieszczenia. Tam znalazło się miejsce na dodatkowy piec, przechowalnie i warsztat pracy dla piekarzy i cukierników. 

- Moje plany związane z rozbudową piekarni były jeszcze większe, ale niestety przyszły gorsze czasy, nie chciałem ryzykować i brać kredytów - mówi. - W Tucholi zaczęły pojawiać się markety i zainteresowanie tradycyjnym pieczywem natychmiast zmalało. Odczuliśmy to bardzo - przyznaje kontynuując opowieść. - Produkcja chleba z 3 tysięcy bochenków dziennie momentalnie spadła. W tej chwili wypiekamy blisko 400 chlebów różnego rodzaju m.in. chleb wiejski, zwykły, pszenny, foremkowy, razowy i żytni. Podobnie wygląda dzienny wypiek bułek. Z kilku tysięcy pieczonych niegdyś bułek na tę chwilę przygotowujemy około 300 zwykłych i 60-80 innych rodzajów, w tym kajzerek i bułek razowych czy ziołowych. Od nas wychodzą też paszteciki, chałki i rogale oraz cała gama wyrobów cukierniczych z tradycyjnym sznekiem na czele. Staramy się dbać o zadowolenie naszych klientów, oferując wysokiej jakości wyroby, produkowane na bazie naturalnych składników, bez polepszaczy i konserwantów, wciąż zgodnie z tradycyjnymi przepisami - mówi Latzke.

Część przepisów wykorzystywanych w piekarni pochodzi jeszcze z warsztatu pracy ojca pana Piotra - Józefa, ale są już i takie wypieki, które są autorskimi recepturami obecnego właściciela. Piotr Latzke ma na swoim koncie także liczne tzw. nietypowe zamówienia. Jednym z nich - jak podaje jest tort w kształcie łabędzia wyłożony bezami. Inne - to ciasta w kształcie tucholskiej fontanny.

Czas na refleksje i wspomnienia

Piotr Latzke w sposób szczególny przeżywa jubileusz 100-lecia piekarni. Jest on dla niego okazją nie tylko do wyznaczania sobie nowych celów i zadań, ale skłania również do refleksji, wspomnień i przemyśleń. Nie ukrywa, że chciałby, by firma o stuletnich tradycjach, którą w tej chwili zarządza przeszła dalej, w ręce syna. Zdaje sobie sprawę z tego, że czasy są złożone, a sytuacja trudna do przewidzenia.

- Najgorzej wspominam okres pandemii, a w szczególności czas, kiedy wyznaczone były godziny na zakupy tylko dla seniorów. Bardzo dużo na tym straciliśmy. Wielu klientów w tych określonych godzinach do nas po prostu nie mogło przyjść, szczególnie mam tu na myśli młodzież, która zawsze, na dużej przerwie wpadała do nas po drożdżówki lub bułki. Ubolewaliśmy nad tym. Mam nadzieję, że takie czasy się już nie powtórzą. 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

 M M

3 0

Najlepsza piekarnia w miescie. Wypieki faktycznie smakują jak domowe. Chleb naturalny.Mala piekarnia, ale w sklepiku zawsze mily personel i sporo klientow. Taka wizytowka Tucholi. ? 16:40, 13.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Nick Nick

2 0

Byłem tam uczniem, do dzisiaj nic nie umiem. Nie potrafili nauczyć podstaw a "wielcy" majstry tylko patrzyli kiedy uderzyć ucznia. Było mówione zwis i otwartą dłonią uderzenie w tył szyi. Latzke Platzke... 23:01, 15.05.2022

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

LolLol

0 0

?? 23:43, 15.05.2022


RyszardRyszard

1 1

widocznie jesteś głąb kapuściany!!! 16:49, 16.05.2022


0%