Zamknij

Światła w "Rudzie". Poprawione bezpieczeństwo, ale też pułapka?

09:26, 31.08.2021 Aktualizacja: 09:27, 31.08.2021
Skomentuj Światło żółte włącza się na 3 sekundy, a po nim zapala się światło czerwone. Czy to wystarczający czas, by wyhamować, kiedy jest się już blisko pasów? Światło żółte włącza się na 3 sekundy, a po nim zapala się światło czerwone. Czy to wystarczający czas, by wyhamować, kiedy jest się już blisko pasów?

Od dłuższego czasu sygnalizacja świetlna w Rudzkim Moście dyscyplinuje zbyt szybkich kierowców, przełączając na czerwone, gdy ci przekraczają dozwoloną prędkość. Ale – według naszych rozmówców – potrafi też irytować, a niekiedy wręcz... zastawić pułapkę, na tych którzy jadą przepisowo. Rozmawiamy z kierującymi, drogowcami. O zajęcie stanowiska prosimy policję.

Udoskonalona sygnalizacja świetlna w Rudzkim Moście jest tematem rozmów kierowców od miesięcy, w praktyce od momentu, w którym została uruchomiona. Redakcja "Tygodnika Tucholskiego" regularnie odbiera wiadomości czy telefony w sprawie jej działania. Nie do podważenia jest fakt, że światła przy przejściu dla pieszych z dnia na dzień przyhamowały zapędy kierowców, którzy – dostosowując się do sygnalizacji uzupełnionej o miernik prędkości – muszą zwolnić, gdy przekroczą jej dozwoloną wartość. W tym miejscu jest to 50 km/h, miernik reaguje – z niewielkim buforem – zmianą świateł po przekroczeniu prędkości. Kierowca, który jedzie za szybko, musi przyhamować, by prędkość była prawidłowa. Odbywa się to w różnej dynamice – ci, którzy rozpędzili się zdecydowanie za bardzo, muszą wręcz stanąć przed pustym przejściem dla pieszych, by czerwone zgasło, a zapaliło się zielone. Ci, którzy przekroczyli prędkość nieznacznie, ale doprowadzili do zmiany świateł na czerwone, zwalniają i przed pasami znów mają zielone. Wszystko wygląda i brzmi bardzo rozsądnie. Ale...

Po pierwsze – gdy auto z naprzeciwka włącza ci czerwone

Temat sygnalizacji świetlnej w "Rudzie" wywołał dyskusję na jednym z ostatnich posiedzeń komisji bezpieczeństwa Rady Powiatu Tucholskiego. "Tygodnikowi" sprawę streścił powiatowy radny Michał Skałecki, którego zresztą sprawa świateł i miernika bardzo zainteresowała. Jak usłyszeliśmy od Skałeckiego, nt. świateł wypowiadał się na komisji m.in. tucholski komendant policji, który zachwalał to rozwiązanie. Jednak pojawiły się również głosy wątpliwości. Uwagi ma też sam Skałecki, ale nie jest w nich odosobniony – podobne sygnały do redakcji już docierały.

– Po pierwsze, światła sygnalizacji są zależne od siebie – zarówno od strony Tucholi, jak i od strony Świecia. To oznacza, że – przykładowo – kierowca jadący prawidłowo od Tucholi jest zależny od tego, jak pojedzie kierowca od Świecia. Jeśli to ten drugi przekroczy prędkość, czerwone zobaczy również kierujący, który jechał do 50 km/h. I będzie musiał tam stanąć z nieswojej winy – tłumaczy Skałecki.

Dokładnie tak jest. Zdaniem radnego ta zależność powoduje, że ruch jest mniej płynny, zatrzymujące się teraz auta w dłuższym ciągu zanieczyszczają środowisko itd. 

Po drugie – gdy auto za tobą włącza ci czerwone

To nie wszystko. Czy przez nową sygnalizację kierowca może wpaść w pułapkę? Radny Skałecki wskazuje, że tak. Przyznaje nawet, że sam w nią wpadł. Wyjaśnia, na czym ona polega:

– Jechałem z prawidłową prędkością i byłem już bardzo blisko pasów. Nagle na bardzo krótko zobaczyłem światło żółte, a po nim czerwone. I przyznaję, że w momencie "przeskakiwania" na czerwone przejechałem przez przejście dla pieszych. W dodatku trafiłem na patrol policji, który mnie zatrzymał. Dyskutowałem z policjantami. Byłem przekonany, że nie przekroczyłem prędkości, a zrobiło to auto jadące kawałek za mną i jego prędkość wyłapał miernik, powodując zmianę światła. Jednak to ja wpadłem w pułapkę i przejechałem na czerwonym, łamiąc przepisy. Jednak ja nie miałem już czasu na wyhamowanie – relacjonuje z dużą dokładnością Michał Skałecki.

I znów wszystko się zgadza. Inni kierowcy również zwrócili nam uwagę na takie sytuacje. Pojawiają się pytania, czy światła są zaprogramowane w sposób najbardziej odpowiadający rzeczywistości, czy światła nie przełączają się zbyt szybko itd.

Po pierwsze – to nie kwestia zaprogramowania świateł

Janusz Dąbka, kierownik Rejonu Dróg Wojewódzkich w Tucholi, tłumaczy, że instalacja miernika zsynchronizowanego ze światłami to nie tyle pomysł samych drogowców, co odpowiedź na wnioski m.in. policji, która chciała poprawić bezpieczeństwo pieszych w tym miejscu. Niebagatelne znaczenie ma tu bliskie sąsiedztwo szkoły podstawowej i fakt, że z przejścia intensywnie korzystają dzieci, miejscowi uczniowie. Dąbka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że światła z obu stron zmieniają się jednocześnie – niezależnie od tego czy prędkość przekroczy kierowca od strony Tucholi, czy od strony Świecia. W praktyce "karany" jest też kierowca jadący prawidłowo. Czy sygnalizację można zaprogramować, by przełączała się na czerwone niezależnie? Tak brzmi jedna z sugestii kierowców. Kierownik tłumaczy, że to nie kwestia zaprogramowania, a sprzętu, którego musiałoby być dwa razy więcej. To podwoiłoby koszty i taka inwestycja stałaby się też zbyt droga. Ponadto taka regulacja byłaby niekorzystna dla bezpieczeństwa pieszych.

Po drugie – 3 sekundy na wyhamowanie

Przedstawiciel dróg wojewódzkich przyznaje, że sam widywał patrol policji przy światłach i momenty zatrzymywania przez policję kierowców, którzy wjeżdżali na czerwone. Trudno ocenić, czy wpadali w tzw. "pułapkę" opisaną wyżej przez radnego Skałeckiego. Janusz Dąbka nie ukrywa, że spotkał się z pytaniami, czy – w momencie zmiany świateł – to żółte, ostrzegawcze, nie pali się zbyt krótko i w efekcie czerwone nie włącza się przed kierowcami zbyt gwałtownie. Kierownik zapewnia jednak, że czas zmiany świateł zaprogramowany jest prawidłowo. Sprawdziliśmy – żółte świeci się 3 sekundy, a to minimum wynikające z prawa o ruchu drogowym. Jest to więc czas, w którym kierowca przy prawidłowej prędkości powinien zdążyć się zatrzymać i nie wpaść w opisywaną "pułapkę". 

– To fakt, że kierowcy, zbliżając się do sygnalizacji, nagle mogą trafić na zmianę świateł na kolor żółty i następnie czerwony, nawet wtedy, gdy jadą prawidłowo. Miernik ustawiony jest na odległość ok. 200 metrów od sygnalizacji po obu jej stronach, więc zmierzy prędkość aut bardziej oddalonych. To celowe działanie po to, by te auta nie tyle zatrzymały się, co zdążyły zwolnić do powrotnej zmiany na światło zielone i by ruch nadal był płynny – mówi Janusz Dąbka.

Zwolnić i być szczególnie ostrożnym za każdym razem

Dlaczego wnioskowano o taką sygnalizację w Rudzkim Moście? Czy to rozwiązanie idealne, czy należałoby zastanowić się nad poprawkami? Czy prawidłowo jadący kierowcy są niesprawiedliwie "karani" czerwonym? Pytamy Komendę Powiatową Policji w Tucholi i odpowiada jej oficer prasowy:

– Sygnalizator S-1, który znajduję się w Rudzkim Moście jest sygnalizatorem ustawionym przy przejściu dla pieszych, z którego korzystają głównie dzieci udające się do pobliskiej szkoły podstawowej. Każdy kierowca, który zbliża się do przejścia dla pieszych powinien zgodnie z obowiązującymi przepisami zmniejszyć prędkość oraz zachować szczególną ostrożność. Jadąc w rejonie przejścia z sygnalizatorem, powinniśmy być przygotowani na to, że może nastąpić zmiana nadawanego sygnału świetlnego. Kierowca każdego pojazdu powinien stosować się do wszystkich przepisów ruchu drogowego. Stosowanie się do przepisu dotyczącego prędkości dopuszczalnej w danym miejscu nie zwalnia z obowiązku stosowania się do sygnałów nadawanych przez sygnalizator – odpowiada funkcjonariusz Łukasz Tomaszewski. Komenda policji nie ma najmniejszych wątpliwości:

– Widzimy, że sygnalizator w tym miejscu przyniósł zamierzony skutek, czyli kierowcy na tym odcinku drogi jeżdżą wolniej. Uważamy, że jest do doskonałe narzędzie edukacyjne dla kierowców – dodaje rzecznik.

"Tygodnik", obserwując zmiany świateł przy pasach w "Rudzie" i zachowania kierowców, spytał mieszkańców najbliższych domów o wrażenia wynikające z wprowadzonych technicznych nowości. Nasi rozmówcy byli zdania, że to dobre rozwiązanie, które poprawia bezpieczeństwo w miejscu, o którym w tym kontekście mówi się od wielu lat. Minusów nie widzą.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

mmmmmm

2 0

Tak ... Tygodnik spytał się ale tylko mieszkańców pobliskich domów !!! a oni zapewne by chcieli aby samochody tam wcale nie jeździły bo to dla nich normalne i bezpieczne. Mają przejścia dla pieszych, mają światła na przejściu dla pieszych i ciągle będzie mało !!! a czy Tygodnik zapytał się kierowców tych pojazdów co jeżdżą?? zapewne nie a czy takie rozwiązanie jest zgodne z prawem ?? czy tą kwestię ktoś rozpatrywał ??? a czy ktoś mówi o pieszych poruszających się po drodze ??? NIE !!! bo pieszy to osoba w cale nie zwracająca uwagi na przepisy w ruchu drogowym !! Pieszy może wszystko albo prawie wszystko i mało kto mu zwraca uwagę a zwłaszcza POLICJA. Piesi nagminnie wchodzą na przejścia dla pieszych nie stosując zasad i przepisów, w cale nie zwracają uwagi i trzymają telefon przy uchu, przechodzą w miejscach niedozwolonych gdzie przejście jest 20 metrów dalej ,można by napisać książkę albo film nakręcić tyle tylko że nikomu się nie chce w to bawić!!! PIESI są też użytkownikami dróg i też muszą przestrzegać przepisów !!!! tyle tylko że tego akurat nikt nie sprawdza !!!! Miłego dnia ..

12:27, 14.11.2021
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%