Gmina Cekcyn podpisała umowę na pozbycie się odpadów z niedziałającej już firmy w centrum miejscowości. Jej siedziba przypominająca skup złomu znajdowała się za remizą OSP. Wójt przyznaje, że gminę kosztować będzie to niespełna 300 tys. zł. I będzie domagać się pieniędzy od właścicieli firmy. - To trwa zdecydowanie za długo. W związku z ewentualnym zagrożeniem pożarowym czy epidemiologicznym musimy działać w ten sposób - mówi "Tygodnikowi" wójt Jacek Brygman.
Widok za osłoniętą siatką w centrum Cekcyna niezmiennie niepokoi, ale ma zniknąć w ciągu najbliższych tygodni. Chodzi o niedziałający już zakład, w którym rozbierane były meble, a z nich pozostały odpady. W oczy razi ogromny stos pianek. Sąsiedzi od dawna mówią o gryzoniach i martwią się o wybuch pożaru. Wójt gminy Cekcyn na naszych łamach wspominał, że pozwolenie na taką działalność w Cekcynie wydał poprzedni zarząd powiatu tucholskiego. Gmina sama starała się przekonać właściciela firmy do uprzątnięcia terenu. Jej szeroko wypowiadał się w "Tygodniku Tucholskim" początkowo zapewniając nawet, że odpady znikną. Tak się nigdy nie stało, a w międzyczasie zakład przestał w tym miejscu działać...
Cekcyn został zmuszony znaleźć pieniądze w budżecie na usunięcie i utylizację odpadów, ale z zastrzeżeniem, że będzie domagać się od właściciela firmy pokrycia kosztów. W tym celu gmina ogłosiła przetarg, aby wyłonić firmę, która zajmie się wywiezieniem odpadów. Wójt Jacek Brygman informuje, że w ubiegłym tygodniu gmina podpisała umowę z firmą, która wgo wygrałas. Koszt jest bardzo duży - to niespełna 300 tys. zł. Na ten moment z portfela gminy. Brygman nadmienia, że firma ta zajmie się odpadami z dwóch działek, na których zalegają odpady. Trzecia działka jest pod hangarem, tuż obok odpadów. Według słów wójt, tym terenem ma zająć się Powiat Tucholski.
Opady zaczną znikać z Cekcyna w ciągu najbliższych 2-3 tygodni.
- Informujemy właściciela odpadów, że wykonujemy ich usunięcie zastępcze. Będziemy prowadzić postępowanie komornicze o ściągnięcie tej kwoty - zapowiada wójt. Przyznaje, że odzyskanie pieniędzy będzie trudne.
- Nie możemy jednak czekać dalej, aż ta osoba usunie odpady. Wiadomo, z czym wiąże się to oczekiwanie. Są skargi mieszkańców, istnieje ewentualne zagrożenie pożarowe, a mogłoby się pojawić epidemiologiczne. To już trwa zdecydowanie za długo - podkreśla Jacek Brygman.
[ZT]23032[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz