Polska nie jest już krajem wolnym od choroby niebieskiego języka, a tuż za naszą zachodnią granicą stwierdzono pryszczycę. Są to zagrożenia dla gospodarstw generujące przede wszystkim straty ekonomiczne. Jakie są drogi zakażenia w obu chorobach i jak powinna wyglądać ochrona zwierząt? Pytamy specjalistki.
O kolejnych zagrożeniach, z jakimi przyszło mierzyć się polskiemu rolnictwu, rozmawiamy z inspektorką weterynaryjną lek. wet. Dominiką Ścieburą z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Tucholi. Dociekamy, czy pryszczyca i choroba niebieskiego języka są realnym niebezpieczeństwem.
Jak czytamy na stronie internetowej Głównego Inspektoratu Weterynarii, choroba niebieskiego języka (Bluetongue) jest zakaźną chorobą przeżuwaczy, zarówno domowych, jak i dzikich. Zachorować bowiem na nią mogą: bydło, owce i kozy, ale także sarny, jelenie, łosie czy nawet afrykańskie antylopy, wielbłądy oraz słonie. Co warte podkreślenia, zwierzęta nie zarażają się bezpośrednio od siebie (drogą kropelkową), a jedynie poprzez owady kłująco-ssące z rzędu muchówek, rodzaju kuczmany oraz poprzez krew lub nasienie. Co za tym idzie, choroba nie przenosi się na inne gatunki zwierząt gospodarskich i domowych oraz na ludzi. Oznacza to, że mięso, mleko, skóry i wełna czy inne produkty pochodzące od przeżuwaczy nie stanowią zagrożenia dla ludzi.
Skupiamy się na bydle, które jest powszechnie hodowane w naszym powiecie. Zakaża się ono znacznie częściej niż owce, aczkolwiek choruje rzadko. Ponadto wymieniona choroba przebiega u bydła w łagodniejszej postaci niż u owiec. Po przechorowaniu bydło może stać się nosicielem, co prowadzi do zakażania kuczmanów i przenoszenia wirusa za ich pośrednictwem na zwierzęta zdrowe.
REKLAMA
Ze względu na długi okres wylęgania choroby niebieskiego języka, objawy kliniczne u bydła mogą nie być widoczne nawet do 60-80 dni po zakażeniu. Kiedy wystąpią, obserwuje się m.in.: gorączkę, ślinotok, zaczerwienienie i obrzęk błony śluzowej jamy ustnej, owrzodzenie opuszki zębowej i niekiedy końca języka, a także rodzenie zdeformowanych cieląt, przy czym deformacje dotyczą najczęściej głowy (na zakażenie najbardziej podatne są płody w okresie rozwoju mózgu).
W ramach monitorowania choroby niebieskiego języka na terytorium Polski, inspekcja weterynaryjna prowadzi badania kontrolne bydła, owiec i kóz – zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa i rozwoju wsi w sprawie określenia jednostek chorobowych, sposobu prowadzenia kontroli oraz zakresu badań kontrolnych zakażeń zwierząt. Próbki do badań pobierane są w miesiącach maj-czerwiec oraz październik-listopad.
Jak wystrzegać się przeniesienia zagrożenia do swojego gospodarstwa? Trzeba zadbać o to, aby zwierzęta miały jak najmniejszy kontakt z owadami. Głównymi zasadami ochrony są przede wszystkim: niekupowanie zwierząt pochodzących z niewiadomego źródła, kupno zwierząt wyłącznie ze świadectwami zdrowia czy zapewnianie okresowych wizyt lekarza weterynarii w gospodarstwie. Zwierzęta przed zachorowaniem można chronić poprzez szczepienie profilaktyczne. Leczenia jako takiego nie ma.
Jakie skutki niesie za sobą omawiana choroba?
Jak każda choroba zakaźna stanowi bardzo duże niebezpieczeństwo ekonomiczne
– zwraca uwagę Dominika Ściebura.
W 2024 roku potwierdzono w Polsce 7 ognisk tej choroby. Natomiast w 2025 roku stwierdzono ją do tej pory w 3 gospodarstwach. Z tego powodu wyznaczono niebieskie strefy. Według tego, co napisane jest na stronie wetgiw.gov.pl, niebieskie strefy są obszarami o promieniu 150 km, wytyczonymi wokół ogniska choroby.
Na mapie zamieszczonej na stronie WETGiW-u możemy na bieżąco śledzić obszary, które objęte są ograniczeniami. Na mapie powiat tucholski praktycznie w całości jest objęty niebieską strefą. Jedynie gmina Lubiewo pozostaje poza jej granicami. Jednak dotąd nie ukazało się rozporządzenie, w którym oficjalnie powiat tucholski byłby wymieniony jako obszar, na którym występuje choroba niebieskiego języka lub jest zagrożenie wystąpienia tej choroby. Dlatego przyjmujemy, że nasz powiat jest w białej strefie
– wyjaśnia w rozmowie z „Tygodnikiem” lekarka weterynarii.
Inspektorka weterynaryjna wskazuje, że wciąż obowiązujące rozporządzenie łatwo można odszukać poprzez wpisanie w wyszukiwarkę frazy „rozporządzenie niebieski język”. Wyświetli się nam wtedy dokument z 19 grudnia 2024 r. w sprawie środków podejmowanych w związku z wystąpieniem choroby niebieskiego języka, który wyszczególnia tereny z chorobą niebieskiego języka lub tereny zagrożone jej wystąpieniem. Rozporządzenie uwzględnia ww. tereny z podziałem na województwa i powiaty.
Rozporządzenie z grudnia mówi o tym, że jeżeli rolnik chce zakupić bydło, przemieścić poza obszar niebieski, np. do nas, musi pamiętać o tym, że sprzedający zobowiązany jest na własny koszt wykonać badania w kierunku niebieskiego języka. Dopiero jeżeli te wyniki są ujemne, musi zgłosić się do powiatowego lekarza weterynarii właściwego dla miejsca, gdzie te zwierzęta są przetrzymywane i taki lekarz musi wydać zgodę na przemieszczenie. Powiatowy lekarz weterynarii w Tucholi musi zostać powiadomiony o przemieszczeniu zwierząt nie później niż na 24 godziny przed planowanym transportem
– słyszymy.
Pryszczyca (Foot and mouth disease – FMD) jest zakaźną i zaraźliwą chorobą zwierząt parzystokopytnych domowych oraz dzikich. Na zakażenie najbardziej wrażliwe jest bydło, następnie świnie, owce i kozy. Chorobę wywołuje wirus, który wydalany jest przez zakażone zwierzę na około 4 dni przed wystąpieniem u niego objawów chorobowych. Przeżuwacze mogą być nosicielami wirusa nawet do trzech lat. Ostatni przypadek FMD w Polsce stwierdzono w 1971 roku. Polska jest uznana za kraj urzędowo wolny od tej choroby przez Światową Organizację ds. Zdrowia Zwierząt (OIE). Jednak na początku stycznia potwierdzono ognisko pryszczycy w miejscowości Hoppegarten w Brandenburgii (Niemcy), około 70 km od granicy z Polską.
Wirus pryszczycy ze względu na to, że przenosi się przez bezpośredni kontakt ze zwierzętami, jest dużo groźniejszy niż wirus niebieskiego języka, bo może rozprzestrzenić się: drogą kropelkową, za pośrednictwem mięsa i produktów mięsnych, mleka, przetworów, nasienia, skór, wełny, paszy, sprzętów czy środków transportu. Chorobę można po prostu zawlec na teren, gdzie ona nie występowała
– przestrzega Ściebura.
Wektorami wirusa mogą być również: człowiek, ptaki, owady i gryzonie. Zdaniem naszej rozmówczyni bioasekuracja jest najważniejszym aspektem ochrony i zminimalizowania wystąpienia choroby.
Objawami zakażenia u zwierząt są m.in. pęcherzyki i pęcherze występujące w: jamie gębowej, na wargach, języku, w okolicy otworów nosowych oraz na wymieniu, strzykach, w szparze międzyracicowej i na koronkach racic. Po ich pęknięciu: nadżerki oraz temperatura ciała podwyższona o 1,5-2,5 stopnia, apatia, obfite ślinienie, kulawizna jednocześnie na wiele kończyn czy sztywny chód. Choroba wiąże się z niewielką śmiertelnością zwierząt dorosłych, ale zwierzęta młode (cielęta, prosięta, jagnięta) są bardzo wrażliwe i często padają z powodu zapalenia mięśnia sercowego bez innych oznak choroby.
REKLAMA
Pryszczyca jest groźną wirusową chorobą, która szybko się rozprzestrzenia. W Polsce i Unii Europejskiej zgodnie z wytycznymi WOAH pryszczyca jest chorobą objętą obowiązkiem zwalczania. W ogniskach choroby wdrażane są standardowe procedury, takie jak w przypadku innych chorób zwalczanych z urzędu: likwidacja i utylizacja zwierząt, utylizacja ściółki, paszy i nawozów naturalnych, a także mycie i dezynfekcja obiektów i elementów wyposażenia
– słyszymy od inspektorki weterynaryjnej.
Chorobą mogą zarazić się również ludzie. Objawy obejmują zmiany pęcherzykowe na błonach śluzowych jamy ustnej, na skórze dłoni/stopach, ale także gorączkę, ból gardła, bóle głowy. Przebieg choroby jest łagodny i kończy się wyzdrowieniem w ciągu 1-2 tygodni. Choroba nie stanowi większego zagrożenia dla ludzi. Jak czytamy na stronie wetgiw.gov.pl, ludzie zarażają się w wyniku bezpośredniego kontaktu z chorym zwierzęciem, jak również spożywając mięso, mleko i niepasteryzowane przetwory mleczne pochodzące od zakażonego zwierzęcia.
Czy możemy mówić o realnym zagrożeniu dla polskiego rolnictwa w związku z wystąpieniem choroby tuż za granicą Polski?
Sytuacja epidemiologiczna jest stabilna, a ryzyko zawleczenia choroby z Niemiec jest coraz niższe. Aktualnie posługuję się komunikatem głównego lekarza weterynarii z 14 lutego tego roku. Do dziś [24 lutego – przyp. redakcji] miały być prowadzone kontrole na granicy, natomiast ze względu na poruszenie wśród rolników ich czas został przedłużony
– dodaje lekarka weterynarii.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz