Każdy lokalny kibic był niezmiernie ciekawy starcia dwóch drużyn w tym meczu. KS potrzebował punktów po serii porażek, TKP też nie jest w idealnej sytuacji ligowej. Mecz był szybki, a na boisko w Żalnie przybyło wielu kibiców. Podział punktów był sprawiedliwym rezultatem. 

KS Żalno - TKP Tuchola 1:1 (1:0). bramki: Straszewski (31) - KS; Głomski (60) - TKP

KS: Napiontek, Weltrowski, Sikora (60 Okoński), Szymański, Pilarski, Koniarski, Milkowski (46 Leszczyński), Straszewski (M. Szymański), Chrustowski, Idzikowski, Jakubowski (70 Łoński)

TKP: Krawiec, Smoliński, Donczyk (81 Wiśniewski), Pilarski, Głomski, Gracz, Westfal, Biernacki, Kobielski (70 Ragus), Rembisz (81 Sankowski), Piechowski (70 Pollok)

Mecz wzbudził duże zainteresowanie kibiców, którzy - jak na mecz w klasie B - przybyli dużą grupą na stadion przy kościele. Od razu można powiedzieć, że w pierwszoplanowych rolach wystąpili tu dwaj bramkarze. W ciągu całego meczu mieli sporo pracy i obaj zasłużyli na wielkie uznanie. Już w pierwszych kilku minutach po obu stronach padały strzały po kontrach, jednak strzegący bramek nie dali się zaskoczyć. 

Choć nie był to mecz na najwyższym poziomie, bo rządził chaos na boisku, tempo było żywe i oba zespoły rwały się do gry. Błąd obrony KS-u po kilku minutach gry mógł zakończyć się celnym uderzeniem tucholan, gdyby nie przeniesienie piłki nad poprzeczką z bliska. Nie miał szczęścia Klaudiusz Jakubowski, który po świetnym przyjęciu piłki dwa razy nie wykorzystał szansy na objęcie prowadzenia przez gospodarzy. Oba zespoły grały ofiarnie i choć akcje w środku boiska były mało składne, dwie drużyny potrafiły stworzyć kilka akcji pod jedną i drugą bramką. Nie było tu wyprowadzania piłki od defensywy, bo najczęściej bramkarze wybijali futbolówkę na połowę przeciwnika, by tam starano się o jej pozyskanie. Marek Napiontek niejeden raz dobrze się zachował w bramce, musiał tez czasami wybiec przed pole karne, by uprzedzić napastników z Tucholi. 

Mateusz Straszewski był pierwszym w historii KS-u Żalno piłkarzem, który strzelił gola dla swojego teamu. Dzięki temu też drużyna zyskała pierwszy punkt od początku założenia zespołu. Gracz sprytnie uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego, a piłka po koźle przeszła pd ręką Pawła Krawca. Radość po pierwszym golu była wielka. TKP zaczął ostro napierać na rywala, jednak nie udało się wyrównać do przerwy, choć było blisko w 45 minucie, gdy strzał po rykoszecie przeszedł tuż nad poprzeczką. 

Sprawiedliwy podział punktów

Nie brakowało okazji w drugiej połowie, by wynik był wyższy, niż ten ostateczny. Wciąż jednak z obu stron brakowało wykończenia tego, co ciekawie się zapowiadało jeszcze przed polem karnym. Mecz solidnie prowadziła sędziowska trójka, co na pewno może być przykładem dla arbitrów z wyższych lig - w nawiązaniu do niedzielnego meczu tucholan. 

Wyrównanie padło pół godziny przed zakończeniem meczu. Akcja TKP ruszyła prawym skrzydłem. Gracjan Pilarski sprzed końcowej linii dał wsteczne podanie do Patryka Głomskiego, a ten huknął z pierwszej piłki. Tucholanie starali się iść za ciosem i wywalczyć trzy punkty, jednak KS bronił się zawzięcie. Jakub Pollok mógł zdobyć w 75 minucie decydującą bramkę, trafił jednak w poprzeczkę. Mimo częstszego posiadania piłki przez gości, w końcówce więcej akcji podbramkowych przeprowadzili gospodarze. Tu na bohatera wyrósł Paweł Krawiec, który w ciągu dziesięciu minut wybronił cztery strzały. Gdyby Piotr Koniarski trafił po atomowym uderzeniu z około 30 metrów, byłby to gol kolejki. Bramkarz TKP sparował to huknięcie. Ręce składały się do oklasków w stronę strzelca i bramkarza. Mecz rozegrano w przyjaznej atmosferze, bez napięć i sprzeczek. Zespoły podzieliły się punktami.