Zamknij

Rawys CEO ma w sobie siłę wręcz magiczną. Z piekła do nieba. Byli na kolanach, zwyciężyli w pieknym stylu

Jarosław KaniaJarosław Kania 10:08, 15.06.2025 Aktualizacja: 10:15, 15.06.2025
Skomentuj Guladi Kokoladze - pięciokrotny strzelec w meczu z Krajną. Guladi Kokoladze - pięciokrotny strzelec w meczu z Krajną.

Raciążanie mają wypracowany sposób na to, by w kibicach najpierw wywołać co najmniej niepokój czy irytację, potem wprowadzić stadion w euforię. Dowód? Sobotni mecz z Krajną Sępólno Krajeńskie. Kolejny raz Borowiacy umieli podźwignąć się z kolan i wygrać mecz, który - wydawałoby się - jest już przegrany. Siła Rawysa CEO ta jakaś magia. 

Rawys CEO Raciąż - Krajna Sępólno Krajeński 6:4 (0:3). Bramki: Narloch (48), Guladi Kokoladze (68,74,76,79,83)

Rawys CEO: Borowa, Narloch, Nalewaj (65 O. Kokoladze), Froelke (60 Galinski), Paprocki, Kurs (85 Laska), Prusaczyk, Damian Rybacki, Dominik Rybacki, Stenwak, Guladi Kokoladze 

Starszy z gruzińskich braci mógłby po tym meczu być noszony na rękach, ale niesprawiedliwością byłoby, gdyby tego zaszczytu nie dostąpiła cała drużyna z Raciąża. Na meczu ligowym z Krajną działy się cuda, ale zanim nadeszły, trzeba było brutalnie zejść na ziemię, bo oczekiwania fatalnie zderzyły się z tym, co obserwowano w pierwszej połowie na murawie. 

Krajna potrzebująca punktów jak tlenu, obarczona zagrożeniem spadku do klasy A, podeszła do meczu zmotywowana. Pierwsza połowa to nie tyle olśniewająca gra gości, co fatalna postawa gospodarzy, którzy zupełnie nie czuli gry. Kilka kardynalnych błędów i trzy niewykorzystane wyśmienite okazje do strzelania bramki poskutkowały druzgocącym wynikiem do przerwy. Pierwsze uderzenie zza pola karnego, potem zagapienie się w obronie i czekanie na decyzję sędziego, gdy piłka w grze, w końcu gol gości po stracie piłki w środku boiska i skutecznej kontrze - te trzy sytuacje były złym snem na jawie raciążan w pierwszej odsłonie. Wielu kibiców przecierało oczy, czy na pewno obserwują piłkarzy, którzy podczas piłkarskiej wiosny są niesamowici i idą od zwycięstwa ku zwycięstwu. 

Przy trzybramkowej stracie Borowiacy zeszli do szatni, by porozmawiać w spokoju, ale - jak podkreśla trener Andrzej Borowski - po męsku, w konkretnych, krótkich, żołnierskich słowach. Jak wielką siłę sprawczą mają słowa i rozmowa, można było przekonać się w drugiej połowie. 

Guladi Kokoladze - Gruzin, którego Krajna zapamięta 

Czy toi ten sam Rawys CEO, który w pierwszej połowie sobie nie radził, wyszedł na drugą część meczu? Nie, to była inna drużyna. Już niecałe trzy minuty po gwizdku Arkadiusz Narloch zamknął akcję pod bramką przyjezdnych i strzelił pierwszego gola dla miejscowych. Od tej chwili Rawys CEO odczarował stadion, mecz, przede wszystkim swoją słabą grę. Wielu przypomniał się mecz z MUKS-em Bydgoszcz, gdy w ciągu kwadransa zdemolowano obronę bydgoszczan i wygrano mecz. 

Tu było podobnie. Futbolówka zaczęła chodzić jak po sznurku, zaś akcje raciążan coraz bardziej zagrażały bramce Krajny. Drużyna z Borów wykonała potężną, imponującą pracę, by nadrabiać zaległości i udało się to ze sporą nawiązką. Rawys CEO podźwignął się z upadku, powoli prostując się do pionu i grając tak, że Krajna mogła tylko bronić się zepchnięta na swoją połowę. Ponadto widoczny był upływ sił w drużynie gości. 

Snajperem na miarę ligowej kolejki albo kilku stał się Guladi Kokoladze, który konsekwentnie w ciągu dwudziestu minut pięć razy pokonał bramkarza Krajny. Można nawet pominąć te akcje, które mogły przynieść dodatkowe bramki. Co prawda raciążanie stracili po pierwszym swoim golu kolejną bramkę na 1:4, jednak ich ostatnie dwadzieścia minut wstrząsnęło światem. Nie wiadomo, czy w lidze albo też innych, równoległych, jest zespół, którego ogromna wiara w swoją wartość piłkarską przekłada się na mecze tak piorunujące, z tak potężną dawką skrajnych emocji. A wszystko kończy się zwycięstwem, trzema punktami i jednym miejscem w tabeli wyżej. W tej chwili to piąta lokata. 

 - Przyznam, że obawiałem się klątwy Krajny, bo w poprzednich meczach z nią graliśmy kiepsko, przegrywaliśmy - przyznaje Andrzej Borowski. - Jednak po tym meczu w takie klątwy wierzyć nie ma sensu. Nasza pierwsza połowa to gra zupełnie niewłaściwa. Straty, brak zgrania, niemoc - wszystko to wyglądało niedobrze. Jednak mecz trwa 90 minut i to my w tym spotkaniu wygraliśmy. Mój zespół potrafi grać w piłkę, może nie idealnie przez cały mecz, ale ostatecznie wygrywa i nie załamuje wiary ani mojej, ani kibiców. To był kolejny mecz z rodzaju takich, jakich się nie zapomina. 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%