Zamknij

Sławomir Suchomski - najbardziej znany piłkarz z Tucholi opowiada o swojej karierze TEKST / ZDJĘCIA

16:29, 18.08.2024 Jarosław Kania Aktualizacja: 19:44, 18.08.2024
Skomentuj Sławomir Suchomski podzielił się nie tylko opowieścią, ale też sporym katalogiem zdjęć z różnych etapów jego kariery piłkarskiej. Sławomir Suchomski podzielił się nie tylko opowieścią, ale też sporym katalogiem zdjęć z różnych etapów jego kariery piłkarskiej.

Piłkarz ma swoje miejsce w Galerii Tucholskiego Sportu – między innymi sportowymi legendami z Borów. Dzisiaj sam jest legendą futbolu, nie tylko w odniesieniu lokalnym. Człowiekiem, który o piłce nożnej i drodze przez często niełatwe chwile opowiada ze swadą, a do tego niezwykle szczerze. Niedawno wydał swoją sportową biografię, bywa często w rodzinnym mieście. Sławomir Suchomski chętnie opowiedział o swoim piłkarskim życiu. Dzisiaj przedstawiamy historię piłkarza, w drugiej części (już niebawem) – trenera.

Sławomir "Suchy" Suchomski z niejednego pieca chleb jadł. Dziś może być wzorem konsekwencji i ciężkiej pracy nad sobą w drodze do sukcesu. Pochodzący z Tucholi piłkarz dotarł bardzo wysoko w swoim sportowym życiu, zagrał kilkaset meczów w ekstraklasie, w roli trenera prowadził z powodzeniem wiele klubów. 

 - Od zawsze coś kopałem, dosłownie kopałem, jak piłkę - opowiada swoją piłkarską gawędę Sławomir Suchomski. - W szkole, po szkole, przydrożny kamień czy piłeczkę do tenisa ziemnego. Na podwórku przy Chopina w Tucholi bramkami były skrzynki po jabłkach, a piłką cokolwiek, czym można było strzelić gola. W domu z różnych powodów nie było lekko, więc uciekałem w piłkę, by zagłuszyć pewne rzeczy, spożytkować energię.

Dziś piłkarz mówi, że ma dwie komory serca w dwóch miastach - Tucholi i Poznaniu. Z Wielkopolską związał się jako dojrzały człowiek, ale w Borach są jego korzenie, ludzie stanowiący źródło najlepszych skojarzeń.

Wspomnienia piłkarza sięgają czasów, gdy jako 10-latek udał się na pierwszy trening, w zasadzie nabór do młodej Tucholanki prowadzonej wówczas przez Jerzego Sojkę. Wtedy warunkiem przyjęcia do drużyny był pokaż żonglerki. Był 1977 rok. Pierwszym meczem w barwach Tucholanki, który zapadł w pamięć sportowcowi, było gigantyczne zwycięstwo nad Borowiakiem Czersk (24:0). Wynik wysoki, ale fakt, że sam bohater materiału strzelił wówczas aż 14 goli, jest tym bardziej wyjątkowy. Było to jeszcze na piaszczystym boisku, a ze Sławomirem Suchomskim grali wówczas m.in. Adam Szmelter czy Zbigniew Petruszyński.

"Trener Sojka odkrył we mnie talent'

Drugim szkoleniowcem piłkarza, już wśród juniorów starszych, był Andrzej Siry. Wówczas sukcesem - pierwszym większym - było wicemistrzostwo województwa bydgoskiego.

 - Trener Sojka odkrył we mnie talent, za co jestem mu wdzięczny, bo jego szkoła trenerska do dziś wzbudza szacunek - mówi Sławomir Suchomski. - Na Spartakiadzie Juniorów Młodszych w Elblągu mogłem już w szeregach drużyny zmierzyć się z takimi potęgami, jak Lechia Gdańsk czy Stomil Olsztyn. Dla nas, chłopaków klubu z okręgówki, gra z zespołami z drugiego poziomu rozgrywek była czystą sensacją.

Piłkarz opowiada, że wówczas życie młodzieży było zupełnie inne. Znajdowano okazję do zabawy nie przy komputerze, konsoli czy telefonie. Stadion, boisko – szkolne czy klubowe – to były centa życia. Choć w czasie najtrudniejszego wieku pokus pojawiało się wiele, Sławomir Suchomski przyznaje, że nigdy nie zaliczył czegoś, co zaprzeczyłoby jego sportowemu stylowi życia. Jak mówi, przełożyło się to na późniejszą żelazną kondycję, gibkość i odporność na urazy. W 1985 roku sportowiec zadebiutował w drużynie seniorskiej. Wówczas coś drgnęło. Coś, co pozwoliło uwierzyć chłopakowi z Tucholi w rozwój kariery poza naszym miasteczkiem.

 - Ta cezura w 1985 r. była początkiem startu w nieznane - wyznaje sportowiec. - Człowiek wówczas, jako młodzieniec, nie zastanawiał się wielce nad szansami i zagrożeniami, nie miał tylu doradców, co młodzi piłkarze dzisiaj. To nie był biznes, nie było nikogo poza osobami, które miały bezpośredni wpływ na niektóre najważniejsze obroty spraw. Dostałem propozycję gry w Chojnicach, gdzie spędziłem rok przy boku trenera Sojki.

Służba nie drużba, trzeba być lekkoatletą. Zawiszak, ale na bieżni, nie na boisku

Kolejne dwa lata odysei sportowej - piłkarskiej (tak zatytułowana jest biografia bohatera) sportowiec spędził we Wdzie Świecie, ale był to tylko pewien etap, bo marzenie pozostawało jedno: Zawisza Bydgoszcz. By dostać się do zasłużonego klubu nad Brdą, Sławomir Suchomski został na pewien czas... lekkoatletą. Był to okres jego służby wojskowej. Zaczął skakać w dal i uprawiać sprint na 100 metrów. Wygrał nawet kilka zawodów i wylądował w końcu w upragnionym klubie jako reprezentant wieloboju do wojskowej spartakiady.

 - Okazało się, że jestem też dobrym skoczkiem i biegaczem, co na pewno miało swoje powody w uprawianiu piłki nożnej - wyznaje Suchomski. - Start do piłki, zrywność i optymalna waga sprawiły, że byłem po prostu szybki na setkę. Tu nastąpił kolejny przełom, bo cel został osiągnięty, ale trochę nie taki, jakiego oczekiwałem. Byłem zawiszakiem, ale lekkoatletą. W dodatku troszkę skonsternowanym, choć w świetnej formie. Nie wiem, co byłoby dalej, czy nie występowałbym na bieżniach, gdyby nie Jerzy Sojka, który przyglądał mi się w tym całym czasie i patronował mi.

W 1988 roku wspomniany trener zaproponował mi testy w Olimpii Poznań, rosnącej wówczas w siłę drużynie. Pierwszoligowy zespół kusił, a fama o Suchomskim w poznańskim klubie rozeszła się po sezonie piłkarza w Świeciu, gdzie strzelił ponad 20 goli. Ostatecznie po rocznym rozbracie z piłką i próbach z lekkoatletyką, został zawodnikiem pierwszoligowca z Wielkopolski.

 - I znów muszę wrócić myślami do Tucholi, gdzie mówiono o mnie i śledzono rozwój kariery. Wspominam takich ludzi do dziś, z którymi jestem wciąż w przyjacielskich układach i z którymi grałem czasami później turnieje halowe. Są to choćby Krzysztof Dudzik czy Andrzej Grzempa.

Ma nieco żalu – do losu, nie do ludzi

W 1988 r. Sławomir Suchomski podpisał bodajże pierwszy ważny i rzutujący na przyszłość kontrakt. Dlaczego tak było, okazało się dłuższy czas później. Wystarczy wskazać liczby, które mówią same za siebie. W poznańskiej drużynie tucholanin spędził 6,5 roku. Grał jako skrzydłowy, a jego trenerem był znany Hubert Kostka.

 - Jeśli jesteśmy przy małych podsumowaniach, to statystyki powiedzą, że strzeliłem w I lidze 64 gole - wspomina Borowiak. - Były blaski, ale także cienie pobytu w Olimpii. Jak się okazało, zostałem dostrzeżony przez inne kluby z najwyższego poziomu w Polsce. Miałem oferty z Widzewa Łódź i Lecha Poznań, ale klub, aby mnie zatrzymać, ustanowił zaporowe ceny. Szczerze powiem: chciałem odejść, zmienić klimat, wciąż byłem na etapie poszukiwań, a okazałem się, mówiąc brutalnie, niewolnikiem klubu. Nie odpowiadał mi klimat szczególnie wówczas, gdy nastąpiła fuzja Lechii Gdańsk z Olimpią. Wówczas odszedłem, bo klub miał inne priorytety.

Zanim Suchomski w końcu zarzucił kotwicę w ukochanym Lechu, los kazał mu się jeszcze znaleźć w dwóch klubach: GKS-ie Bełchatów i Groclinie Grodzisk Wielkopolski.

 - To, co pozwoliło mi kroczyć do celu, choć czasami nieco okrężną drogą, to konsekwencja i wiara - wyznaje tucholanin. - Może to zabrzmi ogólnikowo, może chłopięco czy romantycznie, ale tak właśnie było. Nie było szumu medialnego, nie było bicia piany czy spekulacji, maili, konferencji, videorozmów, tylko konkretny dialog twarzą w twarz z niewygodą dojazdów, połączeń, układów. To były - powtarzam - inne czasy.

Sławomir Suchomski nie ukrywa, że ma nieco żalu do losu - podkreśla - nie do ludzi, iż w Lechu znalazł się dopiero na przełomie 1999 i 2000 roku, jako 33-latek. Zawsze był kibicem Kolejorza i teraz grał w pierwszej jedenastce. I tu znów, jak mityczny Odyseusz, musiał Sławomir Suchomski zrządzeniem nieba ruszyć dalej, tym razem po raz pierwszy za granicę. Z tym epizodem związana jest słynna postać Andrzeja Grajewskiego - działacza piłkarskiego. Zaproponował on tucholaninowi pobyt w III-ligowym niemieckim TSV Havelse Hannover.

 - Była to kuźnia talentów w opinii wielu, a że ja nie byłem już najmłodszy, pewnie mnie to nie dotyczyło - uśmiecha się Sławomir Suchomski. - Niemniej jednak pojechałem na Zachód i tam miałem perfekcyjne warunki do gry i życia. Raz w miesiącu jechałem do Poznania, a także do Tucholi. Grało tam ze mną jeszcze dwóch rodaków.

Tucholanin nie zagrzał miejsca w Niemczech. Szedł dalej. Już jako 35-latek za sprawą wspomnianego działacza został piłkarzem Widzewa Łódź, z którym Grajewski był nierozerwalnie związany. Drużynę trenował wówczas znany Dariusz Wdowczyk, który jeszcze jakiś czas temu jako piłkarz Legii Warszawa grał przeciwko Suchomskiemu na boisku. Obaj walczyli na skrzydle – bark w bark. Borowiak pamięta najlepszy prezent, jaki sobie sprawił w dniu urodzin, 22 października. Strzelił wtedy bramkę na swoje 35. urodziny - z Górnikiem Zabrze, z wolnego, na wyjeździe.

"Byłem coś winien Tucholance"

Zamknęło się wielkie koło - tak chyba można by rzec o wieloletniej wędrówce tucholanina. Wywędrował z Tucholi i wrócił do niej. Wyjechał jako młody, zdolny chłopak, wrócił, by zagrać... w A klasie jako doświadczony, uznany piłkarz. Po grze w Łodzi Sławomir Suchomski chciał nieco odpocząć od biegu, intensywnego życia. Zrobił sobie pół roku przerwy, po czym dał się namówić śp. Danieli Liegmann, działaczce Tucholanki, na grę w rodzinnym klubie. Był rok 2003 i tucholanie grali w A klasie.

 - Nie mogę nie pamiętać, co dał mi tutejszy klub, koledzy, przyjaciele z boiska i spoza niego - wspomina Suchomski. - Tu narodziła się moja życiowa pasja, tu wszystko się zaczęło, tu w końcu wróciłem - do spokojnego portu po dużych wyprawach i ciągłych prawie wędrówkach. Może ktoś się zdziwić, że były pierwszoligowiec, grający w najlepszych wtedy klubach, zagrał w klasie A. Dla mnie to nie miało znaczenia, potrzebowałem tego. Lokalnego klimatu, boiska z dzieciństwa obok, które już nie było tym samym boiskiem.

Z tego okresu Sławomir Suchomski wspomina trenera Janusza Nowackiego, ponadto takich piłkarzy, jak: Bartosz Babiński, Daniel Chyrkowski, Jan Pestka czy Jacek Napiontek. Obecność zawodnika z takim dorobkiem na tucholskiej murawie ściągnęła na trybuny tłumy kibiców. Suchomski strzelił w jednej rundzie około 40 bramek. Dla 37-latka była to przygoda, relaks, sentyment, przede wszystkim spokój.

Długa kariera zawodnika

Co ważne, w ciągu całej kariery piłkarskiej tucholanin nie nabawił się żadnej poważnej kontuzji. W niedługim czasie, po jednej rundzie w Tucholance, piłkarz wszedł w szeregi Warty Poznań (III liga), grał też z powodzeniem w I lidze futsalu z chojnickim Holiday'em. Brał udział w silnie obsadzonych turniejach halowych, gdzie grały zespoły z Bundesligi. Grał w Chojnicach trzy sezony i tyleż razy stawał z kolegami na podium. Sławomir Suchomski pod koniec kariery piłkarskiej zagrał jeszcze m.in. w: Mieszku Gniezno, Unii Janikowo, Remesie Promieniu Opalenica, Gromie Plewiska. Były to kluby uczestniczące wtedy w rozgrywkach III i IV ligi.

 - Moja kariera zawodnicza to istny kalejdoskop i ciągłe podróże - podsumowuje rozmowę tucholanin. - Nie żałuję niczego poza tym, że niektóre fakty miały dla mnie miejsce zbyt późno, gdy można było cieszyć się najlepszym krócej, niżby się chciało. Mam potężne wsparcie w żonie Brygidzie, która pochodzi z Białowieży pod Tucholą i w dwóch córkach: Nicole i Vanessie. Uważam, że moje życie to piłkarska eskapada, nie zawsze prosta i łatwa, ale piękna. Jako dojrzały mężczyzna mogę powiedzieć: spełniłem marzenia. Ominęły mnie kontuzje, jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Czegóż chcieć więcej? Chyba tylko tego, by pograć jeszcze w piłkę z tą formą, jak za starych, dobrych lat.

To nie koniec niezwykle ciekawej historii Sławomira Suchomskiego. W najbliższym czasie ukaże się jej druga część dotycząca kariery trenerskiej byłego piłkarza.

NIŻEJ GALERIA ARCHIWALNYCH ZDJĘĆ, KTÓRYMI DYSPONUJE NASZ ROZMÓWCA. OD POCZĄTKÓW W LEKKOATLETYCE, PRZEZ PIERWSZOLIGOWE BOISKA LECHA POZNAŃ CZY WIDZEWA ŁÓDŹ, W KOŃCU PO HALOWE POTYCZKI W CHOJNICACH I TUCHOLI

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%