O tym, jak za ich czasów grał w tucholskim technikum Tadeusz Nalepa. O tym, jak szanowano dyrektora, który podczas apelu potrafił sprawdzać zarost uczniów. O tym, jak nauczyciel śledził palącego ucznia. O tym, jak wyjątkowy poziom osiągnęła akurat ta klasa. Rozmawialiśmy z absolwentami, których klasa technikum leśne w Tucholi kończyła 40 lat temu.
Krajowy rekordzista odległości przyjechał specjalnie z Gliwic. To jednak tylko w skali kraju. Na to spotkanie jeden z uczniów dotarł nawet z niemieckiej Kolonii, a generalnie skład klasy już wtedy stanowiła w dużej części ekipa spoza Tucholi i okolic. Określenie „uczniów” być może w ich przypadku brzmi nietypowo, ale będąc w swoim towarzystwie po 40 latach na pewno mogli znów poczuć się w jak w swojej klasie. 4 dekady temu kończyli Technikum Leśne – dokładnie dwudziestu ośmiu, chociaż w tej klasie o profilu „gospodarka leśna” zaczynało aż czterdziestu czterech!
- Nie każdy dał rade. Wiele osób odpadło. Zostali najlepsi! - mówili z dumą absolwenci rocznika 1974. Od razy spytaliśmy więc, „kto tu teraz jest szychą?” zastanawiając się, czy w naszym towarzystwie, nie ma jakiegoś vipa. Odpowiedź była jedna:
- To Staszek jest szychą! - usłyszeliśmy od panów, którzy od razu wskazali na organizatora tego spotkania Stanisława Gwizdałę ze Śliwic, któremu ewidentnie byli bardzo wdzięczni za pomysł.
Romek naukowiec
Raczej nie przesadzają z tymi „najlepszymi”. 98% osób z tej klasy poszło na studia! 12 osób pracuje w leśnictwie, wśród nich jest 3 nadleśniczych. I jest też „Romek naukowiec”, jak określił nam organizator spotkania. Mowa o prof. Romanie Górnowiczu – dziekanie z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. To nie jedyny naukowiec w tym gronie. Jest w tym składzie np. żyjący w Toruniu, a znany z nauczania chociażby w Wyższej Szkole Zarządzania Środowiskiem w Tucholi Wiesław Cyzman.
Tadeusz Nalepa z Breakoutu w Tucholi – koncert w... technikum
Obchodząc obiekty szkoły absolwenci pokazywali nam m.in. jakie obiekty szkoły stoją od lat 70-tych, a jakie są dla nich nowe. Zdziwieniem dla niektórych mógł być fakt, że sala gimnastyczna, w której mieli wuef ponad 40 lat temu nadal funkcjonuje! Patrząc na budynki nowe wskazywali na duży internat, a wspominając swój internat tłumaczyli, że znajdował się w obiekcie aktualnej tucholskiej uczelni wyższej. Panowie ze wspomnień nie wymazali absolutnie jednego wydarzenia, które miało miejsce w innym legendarnym miejscu technikum, świetlicy, która zamieniała się w salę koncertową ze sceną i funkcjonowała jeszcze przez długie lata.
- Trudno uwierzyć, ale wtedy zagrał tu nawet Blackout, czyli zespół, który potem przemianował się na słynny Breakout [pod nową nazwą grała większość składu Blackout – przyp.red.]. Grał więc tutaj sam Tadeusz Nalepa! - z sentymentem opowiadali nam „uczniowie” podkreślając, że Tuchola pod względem kulturalnym była wtedy niezwykle prężna.
„Myśmy palili sporty”, czyli jak nauczyciel śledził „carmeniarza”
Bez wspominek o gronie pedagogicznym obyć się nie mogło. Z sympatią nawiązywali do swojej wychowawczyni „Baśki”, czyli Barbary Kurowskiej. Dużo, z wielkim szacunkiem opowiadali o ówczesnym dyrektorze technikum Janie Kozaku, który dyscyplinę, także mundurową, trzymał, ale:
- Miał tak ogromna charyzmę, że nie doczekał się żadnego pseudonimu nadanego przez uczniów, a taki miał praktycznie każdy nauczyciel. Podczas apelu potrafił zauważyć, którego ucznia nie ma, sprawdzał nawet... zarost – przypominają sobie panowie wśród anegdot dotyczących pedagogów znajdując jeszcze jedną. Pewien nauczyciel [nazwisko zostawimy dla siebie – red.] uparł się, że odnajdzie palącego ucznia. Haczyk był taki, że akurat ten uczeń palił carmeny.
- A myśmy wtedy palili sporty. Ten postanowił więc złapać „carmeniarza”. Śledził go, w końcu dopadł w toalecie! - z entuzjazmem taką historią kończą rozmowę z „Tygodnikiem” absolwenci z 1974 roku.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz