"Kafka", muzyka na żywo, kameralny nastrój, niezwykli barista i kelnerzy. Stowarzyszenie SIĘ UDA zdobyło rozgłos przez bardzo prosty i niezwykły zarazem pomysł. Ma ich o wiele więcej. - Są w powijakach, ale konkretnych - tłumaczy jego prezes Andrzej Drelich. Gros podopiecznych stanowią osoby z zespołem Downa, ale nie tylko.
Nie ma tygodnia, aby coś konkretnego nie działo się w grupie skupionej wokół Stowarzyszenia SIĘ UDA. Szereg pomysłów wyrastających formacji, której prezesem jest Andrzej Drelich, a merytorycznym fundamentem Julita Majnert, opisywaliśmy już niecały rok temu. Wystarczy śledzić Facebooka stowarzyszenia, by stwierdzić, że codzienne życie w nim nie gaśnie. Obecnie ma 18 członków. Podopieczni stowarzyszenia to w dużym stopniu osoby z zespołem Downa, ale w gronie pojawiły też dzieci z autyzmem, zespołem Aspergera. Ekipa ma za sobą realizację kilku projektów. Jednym z nich był zakup tzw. "Mówików", które pozwalają niwelować bariery z komunikowaniem się. Stowarzyszenie zostało też w tym roku docenione przez władze gminy Tuchola i powiatu tucholskiego. Docenione w najlepszy, możliwy praktyczny sposób - przez dofinansownie konkretnych przedsięwzięć. Przykład to prowadzenie zajęć sportowych, uwaga - bokserskich! Trenują oczywiście podopieczni - z zespołem Downa. Fachowcem jest tu natomiast znany tucholski sportowiec Mikołaj Kęsik. To tylko przykłady.
Kawka i "kafka" uczą życia społecznego, pracy i jej wynagradzania
Nie sposób jednak przejść obojętnie obok inicjatywy, która obiła się szerokim echem. Ba, sprawiła nawet, że nakręcono o niej program do TVP3: Telekuriera". Później kolejny widzowie zobaczyli podopiecznych w "Zbliżeniach". Stowarzyszenie zdradza nam, że zbliża się kolejna odsłona tejże inicjatywy, dlatego śpieszymy wyjaśnić o co w niej chodzi. Jest to tzw. popularna już w okolicy... "Kafka". Dokładnie "KAFKA SIĘ UDA". Na pierwszy rzut oka to po prostu spotkanie przy kawie, przy muzyce granej na żywo, w kameralnej scenerii, jak we współczesnej kawiarni. A w rzeczy samej to sposób na aktywizację podopiecznych, pokazanie im przez chwilę, jak mogłaby wyglądać odpowiedzialna praca, sprawienie też, aby poczuli, że są potrzebni. Tak samo potrzebni, jak wykonywane przez nich czynności.
- Zaczęło się od tego, że przed świetami wielkanocnymi, Leo Pik [artysta mieszkający w Warszawie, pochodzący z powiatu tucholskiego i tu wracający z koncertami - red.], zadzwonił z przypomnieniem, że z przyjemnością zagrałby dla osób, które zrzesza stowarzyszenie. Rzuciłem ten pomysł mamom, idea zrodziła się bardzo szybko - wspomina pierwszą "kafkę" Drelich. Stowarzyszenie wymyśliło, że podopieczni spróbują sił jako bariści, kelnerki i kelnerzy. Oczywiście pod ścisłą opieką dorosłych. Bardzo przejęci swoją rolą zaangażowali się w spotkanie z gośćmi i Leo Pikiem. Spodobało się na tyle, że do teraz odbyły się już cztery takie "kafki".
- Różnych rodzajów kawki oczywiście podczas tych spotkań nie sprzedajemy. Nie ma cennika i biletów. To aktywizacja. Nasi podopieczni częstują kawą gości, zdarzają się napiwki. Goście przekazuję cegiełki na działalność stowarzyszenia. To bardzo ważne, aby podopieczni wiedzieli, że ich praca ma sens, jest wynagradzana. To sposób na ich socjalizację, poznanie zasad życia społecznego i pracy - wyjaśnia elementarne zasady tego interesującego projektu Andrzej Drelich. Prezes stowarzyszenia cieszy się, że pomysł przypadł do gustu na zewnątrz.
- To miłe, że na kawkę wpadli przedstawiciele władz gminy czy powiatu. To znaczy, że doceniają nasze inicjatywy i samo stowarzyszenie - komentuje Drelich. Przyznaje, że w tym wyjątkowym gronie na obsłudze "kafki" zdarzają się pomyłki zamówień. Jednak tak jak w życiu, obsługa uczy się na błędach. A goście są wyrozumiali.
Dziś o "kafce" szerzej piszemy nie przez przypadek. Już teraz wiemy, że jej kolejna odsłona szykuje się w sierpniu. Możemy zdradzić, że muzykę na żywo usłyszymy z ust Krystiana Piesika. Wiele osób kojarzy go jako "rozśpiewanego strażaka". Łatwo znaleźć jego autorskie profile w internecie. Piesik szerszej publiczności znany jest z występów w telewizyjnych talent show. O zbliżającej się sierpniowej "Kafce" napiszemy bliżej terminu.
Do lekarza można pojechać razem
Stowarzyszenie nie tylko socjalizuje swoich podopiecznych, ale stara się im pomagać w zadaniach stricte zdrowotnych. A niekiedy potrzebne jest wsparcie logistyczne. Odbył się właśnie wyjazd (18 lipca) na specjalistyczne badanie wzroku do dr Agnieszki Rosy do Grodziska Mazowieckiego. Aby było taniej, wspólnym transportem. Drelich jest wdzięczny w tym przypadku za pomoc Przedsiębiorstwu Komunalnego w Tucholi i jego prezesowi Tomaszowi Stybaniewiczowi.
- Oprócz tego staramy się aktywizować i integrować nie tylko samych podopiecznych, ale też np. ich mamy. W ostatnich dniach podczas wspólnego spotkania zrobiłem im zaplanowaną w szczegółach sesję fotograficzną. [Drelich jest znanym i cenionym w Tucholi fotografikiem - red.] To dla tych kobiet chwila na wytchnienie, ale też wymianę wiedzy i doświadczeń. To ważne, aby rodzice także dawali coś od siebie, wykazali się aktywnym zainteresowaniem życia stowarzyszenia - wyjaśnia prezes. - Zależy nam na utrzymywaniu kontaktu z innymi organizacjami, wspólnym działaniu, spotkaniach. Dobrze byłoby, abyśmy budowali dużą społeczność - uzupełnia Andrzej Drelich.
Nasz rozmówca przyznaje też, że nawet przez formalne wymogi, regularnie ze swoją ekipą myśli o siedzibie stowarzyszenia. Wciąż korzysta z uprzejmości, dobrych chęci (i wzajemnej współpracy) gospodarzy nieruchomości na ul. Bydgoskiej 7 w Tucholi. To także tam na piętrze zdarza się gościom wpaść na... "kafkę".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz