W Trutnowie, podczas spotkania z mieszkańcami przedstawiciele inwestora nie mieli łatwo. Nie brakowało burzliwych dyskusji, a obecni w świetlicy wiejskiej od początku mówili stanowcze NIE.
Do budowy biogazowni, ale też biometanowni w naszym regionie przymierzają się zarówno rolnicy, jak i firmy zewnętrzne. Potencjalni inwestorzy szukają nieruchomości. Część gmin pochyla się nad wnioskami o wydanie warunków zabudowy. Pierwsza taka decyzja jest już w mocy. Kiedy biogazownie fizycznie powstaną, zależeć będzie od samych inwestorów, ale też nacisków mieszkańców. Ci w większości spraw są bardzo sceptyczni. W jednym przypadku – po petycji – firma szybko zrezygnowała, w drugim trudne rozmowy cały czas trwają. Rozmawialiśmy, spotykaliśmy się i zadawaliśmy mnóstwo pytań. Sprawdzamy, jak działają te nowoczesne instalacje i jakie wymierne korzyści mogą nam przynieść. Dlaczego mieszkańcy tak często mówią STOP?
Zainteresowani założeniem instalacji wykorzystującej biomasę – i spełniający wymogi formalne – chętnie korzystają z uproszczonej procedury.
Opisuje ją specjalna ustawa. Przepisy jasno precyzują, co to mogą być za instalacje i kto jest uprawniony, aby je budować. My to weryfikujemy na etapie złożenia wniosku
– informuje Waldemar Walkowiak, kierownik wydziału infrastruktury i planowania przestrzennego w tucholskim ratuszu.
Uproszczona procedura dotyczy także stron postępowania. Są nimi właściciele tylko tych gruntów, na które oddziałuje obiekt, a to z kolei określa inwestor. Wydanie warunków zabudowy przez samorząd poprzedza wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, ponieważ budowa biogazowni została zakwalifikowana jako mogąca znacząco oddziaływać właśnie na środowisko. Uzyskanie wspomnianej decyzji wymaga uzgodnień m.in.: z regionalnym dyrektorem ochrony środowiska, Wodami Polskimi i sanepidem.
Biogazownie rolnicze to hermetyczne instalacje służące danemu gospodarstwu. Produkty uboczne, które powstają w ramach prowadzonej działalności, mają być przetwarzane w energię. To nie jest przemysłowa działalność. Instalacje i przepisy ułatwiające ich powstanie są po to, aby zagospodarować niejako na miejscu uciążliwości z tych zakładów
– zapewnia urzędnik.
Dodaje, że obecnie budowane instalacje są obłożone restrykcjami, które mają na celu ograniczenie uciążliwości.
Gmina Tuchola wydała w czerwcu br. decyzję o warunkach zabudowy dla biogazowni rolniczej dla Gospodarstwa Rolnego Stobno sp. z o.o. Chodzi tutaj o instalację do 0,5 MW, którą można wybudować bez postępowania środowiskowego. Gospodarstwo ze Stobna złożyło wniosek także na drugą, jeszcze mniejszą biogazownię – o mocy 0,074 MW. Jest on w trakcie procedowania.
Już podczas sierpniowej sesji wójt Radosław Januszewski przyznał, że podmiot zainteresowany budową biometanowni poszukuje na terenie kęsowskiego samorządu działki do 5 hektarów. Póki co, bezskutecznie.
Biometanownia działa podobnie do biogazowni, z tym że zamiast prądu wytwarza gaz, który po oczyszczeniu trafia do sieci gazowej. Wiemy, że w 2028 r. rozpocznie się budowa drugiej nitki sieci gazowej, której przepustowość pozwoli na wtłoczenie dodatkowych ilości gazu, stąd i zainteresowanie podmiotów działkami
– mówi włodarz, podkreślając zarazem, że wyraża poparcie dla inwestycji w biometanownie, przy zachowaniu odpowiedniej odległości od zabudowań.
W tym rozwiązaniu dostrzega realne korzyści dla rolników.
Uważam, że inwestycje tego typu powinny być mile widziane na terenach rolniczych, takich jak gmina Kęsowo, zwłaszcza jeśli oferują rolnikom stabilne kontrakty i atrakcyjne ceny za kiszonkę z kukurydzy
– dodaje wójt.
W rozmowie z „Tygodnikiem” Radosław Januszewski stwierdza, że biometanownia ma rację bytu w północnej części gminy, a biogazownia południowej. Jeśli chodzi o drugi z wymienionych typów instalacji, jego prowadzeniem zainteresowani są zarówno rolnicy indywidualni, jak i firmy.
Rolnicy najczęściej myślą o małych instalacjach do 0,5 MW, na które można pozyskać środki z programów wsparcia. Takie obiekty nie wymagają decyzji środowiskowej, jedynie warunków zabudowy. Wydawanie pierwszych takich warunków jest już w toku i dotyczy rejonu Wieszczyc, spodziewamy się kolejnych wniosków
– zdradza włodarz.
Radosław Januszewski wizytował różne biogazownie – starszego i nowszego typu. Z tego co pamięta, cena skupu kiszonki wahała się w nich od 150 do 200 zł za tonę. Rolnicy korzystali także z opcji wzięcia w części za dostarczony towar pofermentu, aby nawozić nim pola.
Wójt przyznaje, że inwestycje mogą budzić obawy i spotykać się z protestami mieszkańców. Jego zdaniem u ich podstaw często stoi brak wiedzy o zasadach działania biogazowni. Podkreśla zarazem, że Polska potrzebuje „fabryk stabilnego prądu”.
Przy prawidłowej technologii i odpowiednim projektowaniu takie instalacje są bezwonne. Jedyny zapach może pochodzić od kiszonki, a nie samej biogazowni. Najważniejsza jest jedna informacja, że to nie są żadne śmierdziuchy. To jest przetwarzanie kiszonki rolniczej, która jest zbierana na pryzmach
– podkreśla Radosław Januszewski.
Budowa biogazowni na terenie gminy Kęsowo przyniosłaby samorządowi wpływy z podatku na poziomie około 150 tys. zł rocznie. Jeszcze większe dochody zapewniłaby biometanownia – co najmniej 300 tys. zł rocznie.
Przechodzimy do konkretnych przykładów z terenu powiatu tucholskiego. W Łyskowie (gm. Gostycyn) biogazownię o wydajności do 1000 m3/h i mocy do 0,5 MW, na działce dzierżawionej od rolnika, chciała wybudować spółka Bio.Go z Lublina.
Firma złożyła wniosek o decyzję środowiskową wraz z kartą informacyjną przedsięwzięcia. Dokument ten określał, jaki wpływ inwestycja może mieć na środowisko
– tłumaczył jeszcze pod koniec września wójt gminy Gostycyn Ireneusz Kucharski.
W międzyczasie jednak do gostycyńskiego urzędu wpłynęła petycja, w której część mieszkańców sołectwa Łyskowo (podpisały się 52 osoby) sprzeciwiło się planowanej inwestycji. Czego bali się ludzie? Zdaniem twórców petycji „działanie biogazowni może znacząco wpłynąć na stan zanieczyszczenia powietrza, w zakresie substancji takich jak: dwutlenek azotu, dwutlenek siarki, tlenek węgla, pył i inne, które mają znaczący wpływ na zdrowie i życie człowieka”.
Ci, którzy sprzeciwili się inwestycji, uważali, że unoszących się odorów nie można zatrzymać w jednym miejscu, a byłyby one przenoszone przy każdym podmuchu wiatru na wiele kilometrów. Ich zdaniem zapachy te „mogą doprowadzić do wystąpienia licznych dolegliwości – chociażby alergii”. Część mieszkańców obawiała się także: „wzmożonego ruchu pojazdów na drodze gminnej, plagi insektów i gryzoni czy spadku wartości swych nieruchomości.”
Jak odpowiedział nam po kilku dniach wójt Kucharski:
Skoro mieszkańcy nie wyrażają zgody na biogazownię, to ja jako ich przedstawiciel będę robić wszystko, aby spełnić ich wolę. Wspomnianą petycję przesłaliśmy też do RDOS-iu.
Efekt? Inwestor, z uwagi na brak społecznej zgody, wycofał się z budowy biogazowni w Łyskowie. Taką informację przekazał do gostycyńskiego urzędu już po kilku dniach.
W kolejnej rozmowie z „Tygodnikiem” Ireneusz Kucharski przyznał, że mimo sprzeciwów lokalnej społeczności, dalej pojawiają się nowi chętni na tworzenie opisywanych instalacji OZE. Do gostycyńskiego urzędu zgłaszają się przedstawiciele firm, którzy poszukują terenów pod instalacje. Samorząd – jak podkreśla – wskazuje ewentualne lokalizacje biogazowni tylko w miejscach oddalonych od zabudowań.
Już dwa lata temu byliśmy z rolnikami w Rypinie, aby zobaczyć biogazownię i klaster energetyczny. Mieszkańcy byli pod wrażeniem – na zewnątrz nie było żadnego zapachu, dopiero wewnątrz czuć było fermentację
– relacjonuje wójt.
We wspomnianym czasie trwały przymiarki do budowy biogazowni na terenie dawnej oczyszczalni ścieków w Gostycynie.
Wtedy mieszkańcy sprzeciwili się, ponieważ nie chcieli ruchu ciężkich ciągników z surowcem obok swoich domów. Firma, która była chętna realizować tę inwestycję, wycofała się, nie chcąc sporu z mieszkańcami
– wspomina wójt.
Ireneusz Kucharski zwraca też uwagę, że na przykład w Niemczech biogazownie zlokalizowane są praktycznie w każdej gminie i nikt z tego powodu „nie krzyczy”. W kontekście finansowym Kucharski wyjaśnia, że wpływy do budżetu zależą od formy inwestycji.
Jeśli biogazownia ma charakter rolniczy, obowiązuje podatek rolny. W przypadku spółki dochodzi jeszcze podatek od nieruchomości, a jeśli firma ma tu swoją siedzibę – również od dochodów. Część tych wpływów trafia też do powiatu i województwa
– podsumowuje wójt.
Zmieniamy lokalizację, ale pozostajemy w powiecie tucholskim. Jak się dowiadujemy, na terenie gminy Lubiewo już od wiosny trwają rozmowy na temat powstania biometanowni – w dużym uproszczeniu bardziej zaawansowanej biogazowni.
Biometanownia to instalacja przetwarzająca biomasę w biogaz, który docelowo zamieniany jest w biometan. Wykorzystuje się do tego proces fermentacji beztlenowej, w wyniku którego powstaje oczekiwany biogaz, składający się głównie z metanu i dwutlenku węgla. Taka instalacja miałaby powstać w Trutnowie. Działka zlokalizowana jest w lesie między drogą relacji Błądzim – Świekatowo a Trutnowem.
Z przedstawicielami firmy i panem Tomaszem Zabrockim spotkaliśmy się wiosną tego roku. Pan Tomasz poinformował, że szuka terenów inwestycyjnych pod potencjalną budowę biometanowni. Z racji tego, że przez nasz teren przechodzi kolektor średniego ciśnienia gazu – w tym właśnie przez Trutnowo – po jakimś czasie skontaktował się z urzędem i przekazał, że ma potencjalną działkę. Jest osoba, która byłaby skłonna odsprzedać teren o odpowiedniej powierzchni
– tłumaczyła jeszcze pod koniec września wójt Joanna Jastak, podczas posiedzenia komisji stałych Rady Gminy Lubiewo. W spotkaniu tym wzięli udział przedstawiciele firmy PTX sp. z o.o. z Tczewa oraz wspomniany Tomasz Zabrocki z Fundacji Dbamy o Klimat. Jak dodała wójt, z właścicielem gruntu zawarta jest umowa przedwstępna kupna-sprzedaży.
Członek fundacji przekazał obecnym radnym i urzędnikom, że inwestycje dot. biometanowni to proces, który w ostatnim czasie się rozwija. W Polsce stosunkowo niedawno zostały ustanowione przepisy, które dały możliwość rozwoju w opisywanym zakresie.
Pierwszym etapem produkcji biometanu jest zbiór substratów, w postaci np. odpadów rolniczych czy obornika. Między innymi skup owych substratów ma być wsparciem dla lokalnych rolników. Kolejnym krokiem jest tzw. proces fermentacji beztlenowej.
Bierzemy to wszystko, co w jakiś sposób jest zdolne fermentować, czyli kolokwialnie mówiąc gnić i wkładamy do szczelnego zbiornika przykrytego gumową membraną. Tam, co bardzo ważne bez dostępu powietrza, wszystko fermentuje, a bakterie ochoczo zamieniają biomasę w biogaz, który my możemy potem energetycznie wykorzystać. Biogaz oczyszczamy do jakości biometanu. Wtedy uzyskujemy 99 procent CH4, który jest zamiennikiem paliw RNG [gaz pochodzenia biologicznego – red.] lub CNG [sprężony gaz ziemny – red.]. Paramenty są bardzo zbliżone. Mamy taką instalację oczyszczającą biogaz do biometanu i na koniec możemy to wykorzystać jako paliwo, które wszyscy znamy: właśnie wspomniane RNG lub CNG. U państwa lokalizacja jest bardzo korzystna, głównie ze względu na gazociąg, który przechodzi przez gminę. Naszym planem jest „wstrzykiwanie” gotowego biometanu do sieci krajowej. Docelowo zużyje go jakaś huta albo ktoś w kuchence, bo mówimy o tym gazie, który jest w naszej sieci dystrybucyjnej. My po prostu będziemy się do tego dokładali
– tłumaczył koordynator ds. rozwoju biopaliw z firmy PTX Wojciech Twarużek
Reprezentanci firmy PTX sp. z o.o. przybliżyli rodzaje substratów rolniczych używanych w biometanowniach. Chodzi m.in. o resztki rolnicze (np. słoma, siano), obornik zwierzęcy oraz pozostałości z przemysłu rolno-spożywczego, np.: wysłodki owocowe, kolby kukurydzy, osady z zakładowej oczyszczalni ścieków, międzyplony – rżysko, a także odpady kat. 3 – choćby resztki z masarni.
Fakt, że do biometanowni w Trutnowie mogą przyjeżdżać substraty zwierzęce, może powodować słuszne niepokoje, dlatego koordynator ds. rozwoju biopaliw wyjaśnił, co faktycznie będzie tam trafiać. Mowa tu o resztkach poprodukcyjnych z zakładów mięsnych, np: tłuszcze, pulpy, ścięgna (pozostałości z produkcji wędlin i konserw) i tylko odpady kategorii 3, czyli najniższej – bez zagrożenia dla zdrowia. W takiej instalacji przetwarzać będzie można także: skórki, tłuszcze, mączkę typu pet food – taką samą, jak w karmach dla zwierząt. Cały ten proces, zdaniem Twarużka, jest pod kontrolą – przebadany i zatwierdzony przez weterynarię. Wszystkie odpady będą legalne, ewidencjonowane i poddawane pasteryzacji (temperatura, czas, protokół).
Co bardzo ważne, nie jesteśmy w stanie przyjąć nic bez odpowiedniego dokumentu. Wszystko, co podlega pod ustawę odpadową, ma nadany kod odpadu. Ktoś, kto przywiezie substrat, musi posiadać odpowiedni kod i wpisać: ile tego wyprodukował, skąd to się wzięło i ile ważyło. Nie ma sytuacji, w której mówimy o jakichkolwiek odpadach nieewidencjonowanych. Do biometanowni nie trafiają padłe zwierzęta z pola, chore tusze itp. Wynika to z regulacji, które są na nas nałożone jako obsługujących instalacje
– przekonywał Wojciech Twarużek.
Biometanownia może być źródłem dochodu dla lokalnych rolników, choć jak wskazano, np. skupowanie kiszonki jest mało opłacalne. Jednocześnie będzie ona wykorzystywana na potrzeby stabilizacji substratu.
W Polsce większość biogazowni stosuje około 20-30 źródeł substratów. W przypadku odpadów możemy je zwozić nawet ze 100 km, kiedy właściciele odpadów płacą nam za ich odbiór. Połowa substratów jest takich, za które płacimy my, a połowa, za których wywóz płaci właściciel. Są też pozostałości z przetwórstwa owocowo-warzywnego. Obszar, z którego je zwozimy, wynosi do 40 km
– wyjaśniał z kolei, podczas spotkania z radnymi, kierownik ds. inwestycji – Michał Szczepański.
Przedstawiciele firmy PTX sp. z o.o. z Tczewa swoimi argumentami chcieli udowodnić, że budowa biometanowi to ważny impuls rozwojowy dla całego samorządu i jego mieszkańców. Twarużek przekonywał, jakich korzyści ekologicznych, ekonomicznych i społecznych należy się spodziewać.
Znacząca redukcja emisji gazów cieplarnianych. Każdy może pomyśli sobie, że nas to nie dotyczy, ale realia są inne. Na przykład, kiedy składujemy obornik na polu, to on jest emitorem takich gazów, choćby amoniaku czy metanu, który teoretycznie mógłby trafić do nas, a my moglibyśmy całą tę emisję wykorzystać
– deklarował.
Biometanownia miałaby się przełożyć na mniejszą ilość odpadów i czystsze powietrze. Dzięki instalacji z krajobrazu zniknąć mogą widoki, gdy coś leży „pod chmurką” i fermentuje, przez co przyczynia się do emisji gazów cieplarnianych i zwyczajnie nieprzyjemnych zapachów.
Wśród wymienianych korzyści ekonomicznych powtórzono, że mowa tu o produkcji odnawialnego źródła energii. Instalacja w Trutnowie dawałaby również nowe miejsca pracy.
Sama biometanownia zatrudnia około 15 osób. Natomiast jej lokalizacja w gminie Lubiewo będzie przyciągać inne firmy, które na przykład chcą przetwarzać produkty rolne
– przekonywał Twarużek.
Do budżetu gminy Lubiewo wpływać ma wielotysięczny podatek. Jego kwota będzie znana dopiero wtedy, gdy stanie się wiadomym, co docelowo powstanie w Trutnowie. Inne korzyści dla samorządu, to wsparcie w wykonaniu inwestycji wskazanych przez gminę. Ich wartość, według deklaracji, nie będzie przekraczać kilkuset tysięcy złotych. W tym momencie dało się zauważyć, że oczekiwania przedstawicieli gminy Lubiewo są jednak większe.
Firma PTX zaprezentowała też „koncepcyjny” projekt. Ostateczna wersja będzie znana po otrzymaniu decyzji środowiskowej wraz z kartą informacyjną przedsięwzięcia.
Biometanownia ma być przede wszystkim szczelną instalacją. Jej budowę inwestor omówił na podstawie swoich doświadczeń, czyli biogazowni zbudowanych w okolicach Leżajska (woj. podkarpackie) i Kutna (woj. łódzkie).
W tych lokalizacjach stosowane są rozwiązania kontrolowania odorów. Jak opowiadał Twarużek, nie ma magazynowania pod chmurką. Wszystkie substraty, które wjeżdżają na teren biogazowni, są natychmiast poddawane pasteryzacji lub podawane do zbiorników buforowych, co zapobiega emisji nieprzyjemnych zapachów. Dodajmy, że kiszonka trawy jest jedynym magazynowanym substratem i przechowywana pod szczelnym przykryciem.
Hala przyjęcia substratów. W państwa przypadku planujemy dwa, a może nawet cztery stanowiska. Wszystko okaże się na etapie projektowania. A jak to działa? Wjeżdża ciężarówka tyłem. Zamyka się brama. Otwiera się klapa. Ciężarówka się wyładowuje. Zamyka się klapa. Z boku jest myjka ciśnieniowa, aby obmyć koła i posprzątać to, co nabałaganił [kierowca – przyp. redakcji]. Dopiero kiedy klapa jest zamknięta, a samochód i podłoga odpowiednio oczyszczone, otwiera się brama do hali. Tutaj mówimy o substratach stałych. Przyjmujemy również substraty płynne, które przyjeżdżają do nas beczkami. Dla nich mamy przygotowane oddzielne stanowisko, które składa się ze zbiornika buforowego, węża, licznika, kraty ściekowej
– opisywał gość z Tczewa i podkreślił, że ani płynny substrat, ani woda z oczyszczania stanowiska nie są mieszane z wodami opadowymi.
Kolejne elementy instalacji to: hala pasteryzacji, wyposażona w biofiltr, który ma redukować nieprzyjemne zapachy, zbiorniki buforowe i kominki z węglem aktywnym minimalizujące emisję zapachów – chroniące mieszkańców przed uciążliwościami. Następnie są magazyny pofermentu.
Poferment opuszczający fermentor jest już wstępnie zdezodoryzowany, ale jak wskazano „w ich technologii to za mało”. Dlatego dalej przechodzi przez szczelny magazyn pod membraną, który „wyciska” z niego resztkowe gazy. Dzięki temu nawóz trafiający na pole ma mieć naturalny, ziemisty, kompostowy zapach, bez uciążliwości dla sąsiadów. Czym jest zatem opisywany poferment?
To nie jest odpad, tylko produkt. Tak naprawdę to nawóz, który jest doskonałym zamiennikiem nawozów organicznych, ale nie tylko. My mamy decyzje nawozową dla obu instalacji i jest to bardzo dobry zamiennik nawozów syntetycznych
– oznajmił Twarużek, który dodał, że jest to ciecz o konsystencji budyniu, która cieszy się dużym zainteresowaniem w Leżajsku. Jest rozwożona beczkowozami.
PTX z Tczewa projektuje instalację w standardzie przetrzymywania pofermentu na okres 6 miesięcy, czyli czas całej zimy, podczas której nie wolno nawozić gleby. Jak przyznała Paulina Hinc z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie, poferment jest bardzo dobrym składnikiem dla ziemi do upraw.
Kolejnym elementem „trutnowskiej układanki” dotyczącej biometanowni było spotkanie z mieszkańcami z początku października, w którym również uczestniczyliśmy. Tutaj przedstawiciele inwestora nie mieli już tak łatwo. Nie brakowało burzliwych dyskusji, a obecni w świetlicy wiejskiej od początku mówili stanowcze NIE.
Nasza polityka, jako firmy, jest taka, że najpierw chcemy się z państwem zobaczyć i porozmawiać. To jest zawsze nasz punkt zerowy. Pierwszym krokiem będzie uzyskanie decyzji środowiskowej. Ten proces trwa 12 miesięcy. Jednym z jego elementów będą konsultacje społeczne, kiedy projekt, decyzja środowiskowa i ocena oddziaływania na środowisko zostaną wywieszone na dwa tygodnie do wglądu. Ów projekt będziemy dostosowywać do państwa wymagań
– poinformował Wojciech Twarużek. Dodał, że gdyby zdecydowano się na realizację inwestycji, to byłaby ona gotowa za 5 lat.
Mieszkańcy zgłaszali swoje obawy dotyczące m.in.: ruchu ciężkich samochodów z dostawami przez centrum wsi, skutków ewentualnych awarii czy omawianych już wielokrotnie w artykule nieprzyjemnych zapachów. Władzom gminnym zarzucano dodatkowo, że o planowanej inwestycji nikt ich wcześniej nie poinformował. To była wielogodzinna dyskusja, w trakcie której poruszono wszystkie aspekty inwestycji opisane już w naszym materiale. Do rozmów dołączył w pewnym momencie zastępca dyrektora Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie Ryszard Kamiński. W latach 2019-2021 sprawował funkcję podsekretarza stanu w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi. Mówił m.in. tak:
Osobiście jestem gorącym zwolennikiem tworzenia biogazowni, bo to produkcja energii, metanu z tego, co jest do dyspozycji na miejscu. Mamy do czynienia z materiałem odnawialnym, rosnącym na naszych polach. Zapytano mnie, czym lepiej nawozić. Nie ma dyskusji, oczywiście pofermentem. Jego skład analizował Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa z Puław. Skład pofermentu to relacja węgla do azotu. Węgla po procesie fermentacji nie ma za dużo, a pozostałe składniki są. Ze względu na higienizację, nie ma już tych negatywnych aspektów, które mogą zaszkodzić. Z tego powodu osad z oczyszczalni ścieków może być wykorzystany do biogazowni i potem jest dobrym nawozem, po przerobieniu
– oznajmił Ryszard Kamiński.
Przedstawiciel KPODR w Minikowie stwierdził, że „nie jest zwolennikiem wykorzystywania kukurydzy w tego rodzaju instalacjach, bo jest ona konkurencyjna jako pasza. Dlatego lepiej przetwarzać mniej przydatne produkty, np. odpady zielone lub osady z oczyszczalni ścieków”, co – jak wskazał – praktykowane jest choćby w Bydgoszczy. Dodał, że poferment to produkt pokroju kompostu, który chętnie wywoziłby na swoje pola.
Obszernym tłumaczeniom nie dawali jednak wiary zgromadzeni. Twierdzili, że niemożliwym jest dużo większa liczba plusów niż minusów takiej inwestycji.
Emocje próbowała studzić wójt Joanna Jastak.
Nie jest to inwestycja, która dotyczy tylko Trutnowa. Substraty nie będą tylko od rolników z tej wioski, ale całej gminy i powiatów tucholskiego oraz świeckiego. Mimo wszystko podatki wpływałyby do nas. Musimy upewnić się, czy na pewno nie będzie uciążliwości dla mieszkańców. To może nam pokazać ewentualny wyjazd, rozmowy z mieszkańcami i włodarzami samorządu, na terenie którego są takie instalacje. Zobaczyć, posłuchać i wtedy zdecydować. Szanuję państwa, ale nie jestem za tym, aby 30 osób zdecydowało o milionowych inwestycjach. Zrozumcie, że trzeba się zastanowić. Firma wspomniała, że wy, jako sołectwo, możecie zyskać. Czy naprawdę nie interesowałoby was, żeby spisać kontrakt z gminą i firmą, na zasadzie: tak, wyrazimy zgodę i jesteśmy zainteresowani, ale chcemy za to coś konkretnego
– mówiła stojąca na czele gminy Lubiewo Jastak.
Co dalej? Wójt poinformowała naszą redakcję, że do urzędu trafiła oficjalna petycja przeciwko powstaniu instalacji – podpisana przez część mieszkańców Trutnowa. Na jej rozpatrzenie są 3 miesiące, ale stanowisko wójt poznamy być może już w listopadzie. Firma PTX niezmiennie proponuje mieszkańcom wyjazdy studyjne do zakładów w okolicach Kutna i Leżajska. Na ten moment nie zapadły w sprawie żadne decyzje. Do tematu będziemy wracać.
9 1
Szanowna Pani Wójt!
Jeśli mieszkańcy Trutnowa stanowczo sprzeciwiają się, aby w ich miejscowości powstała taka inwestycja to proszę uszanować ich decyzję. Pani jako samorządowiec została m.in. dzięki nim wybrana na wójta. To zwykli ludzie dali Pani mandat do sprawowania najwyższej funkcji w gminie i to oni powinni Panią odwołać jeśli będzie postępować Pani wbrew ich woli. Proszę pamiętać: każdy kij ma dwa końce!
3 1
Dokładnie, to samo powinno tyczyć się pana radnego, który zapomniał kto na niego głosował.
1 0
Trutnowo, wielce oburzone kilka osób i chcą powtórki z miejscowości Słupy. Też nie chcieli bogazowni przez kilku farmazoniarzy a teraz będą mieli piękne pole paneli... W tamtym czasie rezygnacja z tak dobrej inwestycji była szczytem głupoty a co dopiero teraz. No ale ci co najwięcej mają do powiedzenia to najmniej ich dotyczy.
0 1
Iras jak tam twój pociąg do szczurów nad ranem?
0 0
I tak to już jest jego ostatnia kadencja!
1 0
Nie wiem dlaczego Pani Wójt nie ściągnie inwestora do naszej miejscowości? Przecież z tego płyną same korzyści.
6 1
Skoro pani Wójt Jastak prowadziła rozmowy z firmą, która chce wybudować biometanownie już od wiosny, to czemu ukryła ten fakt przed mieszkańcami Trutnowa twierdząc, że szybciej nikt nic nie wiedział. Zresztą od wiosny Gmina Lubiewo miała wystarczająco dużo czasu, by zorientować się w temacie biometanowni, a niestety było widać brak przygotowania władz Gminy w tej kwestii na zebraniu dot. biometanowni w Trutnowie. Wg mnie jest to przejaw braku szacunku do mieszkańców Trutnowa. Czyżby jakieś problemy z organizacją w Gminie, że od wiosny władze Gminy nie były w stanie odpowiednio przygotować się do tematu i próbują nadrobić to dopiero teraz? Na co idą nasze podatki?
0 0
🤣
0 1
Asia co ty chcesz za ferment na swojej gminie utworzyć ?
0 0
Biometanownia w gminie Lubiewo to jest strzał w dziesiątkę. W końcu można by ściągnąć nowych inwestorów w nasze zacofane rejony. Spore korzyści dla lokalnego rolnictwa, mieszkańców i jak samej gminy i jej budżetu. Szkoda tylko, że przez garstkę ludzi prubuje się to utrudniać i robić pod górę. Tak samo jak z kurnikami na bruchniewie. Wielki lament osób które, mają z tym najmniej styczności i teraz widzimy efekty. Zapuszczony teren porośniętymi krzakami i tyle z tego. A mogło być pięknie i korzystnie dla gminy i mieszkańców zagospdarzone...