Piłkarze ze stolicy Borów musieli zejść na ziemię i zderzyć się niemiło z ligową rzeczywistością, bo mecz w Serocku tucholanom po prostu nie wyszedł. Mimo podjęcia walki i kilku udanych akcji zakończonych bramkami rywal okazał się zespołem, który nie wybacza błędów. Tych tucholanie się nie wystrzegli. Gol Jędrzeja Orzechowskiego to strzał życia tego zawodnika i można już góry orzec - bramka sezonu.
Pomorzanin Serock - Tucholanka Tuchola 5:3 (2:1). Bramki: Orzechowski (35), Giłka (55), Galiński (58)
Tucholanka: Wiśniewski, Reda, Krajna, Giłka, Kołodziejski (46 Rydzkowski), Podlewski (75 Misiak), Hinz, Grudzina, Galiński, Orzechowski (90 Drzewiecki), Wojnerowicz (75 Donarski)
Mecz tucholan obserwowała duża grupa raciąskich piłkarzy, którzy po swoim udanym spotkaniu Serock mieli na trasie powrotnej. Tym razem padało niewiele, ale murawa na stadionie była w opinii wielu zbyt wysoka, więc piłkarze szybko odkryli, że dolne podania muszą być silne. Tyle po rozgrzewce.
Na murawie po pierwszym gwizdku nie działo się przez kwadrans nic porywającego. Dwie akcje tucholan nie stworzyły zagrożenia, ale po 20 minutach gry gospodarze zaczęli stwarzać przewagę. Dwie groźne akcje pod bramką Jana Wiśniewskiego były ostrzeżeniem - piłka przeszła obok słupka i dla tucholan skończyło się na strachu. Jednak do trzech razy sztuka. Po półgodzinie gry świetne uderzenie nieobstawionego zawodnika z pola karnego znalazło drogę do bramki. Wciąż Borowiakom nie układał się ten mecz. Zabrakło składnej gry, zdarzały się straty piłki, brak zrozumienia. Nie było też strzałów z dystansu. Raz trafił się błąd w przekazywaniu piłki z obronie, gdy wsteczne podanie prawie zakończyło się przechwytem futbolówki blisko bramki. Dopiero później miało się to nieco poprawić, ale to po przerwie.
Gol wyrównujący zostanie zapamiętany na długie lata. Do napastnika trafiła piłka, gdy ten był odwrócony od bramki. Futbolówka skozłowała, a Jędrzej Orzechowski złożył się przewrotką do strzału i skierował piłkę prosto "za kołnierz" serockiego bramkarza. Gol "stadiony świata" wywołał szał radości. Perfekcyjne uderzenie nie zdeprymowało gospodarzy. Nadal parli oni groźnie na tucholan. W 41 minucie Szymon Reda uratował stratę gola pewnym wślizgiem, blokując strzał. Trzy minuty przed przerwą goście wyjmowali piłkę z siatki po zamieszaniu przy rzucie rożnym. Piłkarz Pomorzanina z bliska wepchnął futbolówkę, której nikt z obrońców nie oddalił.
Gra tucholan nie wyglądał źle po wyjściu na drugą połowę. Orzechowski próbował szczęścia z dystansu, jednak piłka przeszła nad okienkiem. Trzy minuty po tym strzale Łukasz Giłka wyrównał. Rewelacyjne, techniczne uderzenie bezpośrednio z rzutu wolnego dało gola na remis 2:2. Był to okres najlepszej gry tucholan w tym meczu. Później miało nastąpić załamanie, jednak to był czas, w którym Borowiacy przeważali. Mikołaj Galiński w 58 minucie strzelił niespodziewanego gola, bo wykorzystał "prezent" od obrony. Ta popełniła fatalny błąd, kierując zbyt słabe podanie wzdłuż bramki. Szybkość Galińskiego pozwoliła mu doskoczyć do futbolówki i z bliska skierować ją do siatki.
Gdy Borowiacy objęli prowadzenie, wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku. Pomorzanin jednak ma ambitnych graczy, którzy postanowili z mocą nadrobić zaległości. Stałe fragmenty gry okazały się w tym spotkaniu pechowe dla przyjezdnych. Nikt z obrońców nie umiał przeciąć toru piłki po rożnym w 68 minucie. Futbolówka przeszła między defensorami i trafiła na nogę zamykającego akcję piłkarza. Znów nastąpił remis. Na tym etapie tucholanie wciąż wierzyli w zwycięstwo i robili wszystko, by to marzenie stało się faktem. Pojawiło się kilka składnych zagrań, z dystansu próbował strzelać Orzechowski. Drugi błąd tucholan (72 minuta) wyprowadził Pomorzanina na prowadzenie. Jeden z graczy został zupełnie niepilnowany, a obrona była źle ustawiona. Piłkarz miał dużo czasu i miejsca, by dokładnie przymierzyć i pokonać tucholskiego bramkarza. Kilka minut potem jednak z kontr gospodarzy zakończyła się ostatnim golem w tym spotkaniu.
Tucholanie rzucili się do ataku, zachęcani przez kolegów. W 82 minucie sędzia nie dopatrzył się zagrania ręką w polu karnym miejscowej drużyny. Mógł być to przełomowy moment. Jeszcze Mikołaj Galiński oddał strzał z wolnego, ale bramkarz nie dał się zaskoczyć. Zabrakło czasu na więcej. Tucholanie przegrali mecz po dwóch błędach, bo nie można całkiem skreślić ich gry. Fakt: nie był to najlepszy mecz Borowiaków, ale potrafili zdobywać przewagę, wyjść na prowadzenie, jednak rywal nie miał litości po błędach przyjezdnych.
[FOTORELACJA]4669[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Jarosław Kania [email protected]