Towarzystwo Piłkarskie Oldbojów "Sokoły" Tuchola sprawiło, że tradycji stało się zadość. Zawodnicy zagrali w swoim stylu - żywiołowo i radośnie w Nowy Rok. Kolejny raz dali dowód, że 1 stycznia niekoniecznie trzeba wypoczywać po sylwestrowym szaleństwie.
Duch w narodzie nie ginie, mimo że "starych" Sokołów jest coraz mniej. Wśród piłkarskiej braci z dużymi tradycjami trzon w składzie już się wyszczerbił, jak to określali sami piłkarze, ale póki będzie następował Nowy Rok, piłkarze pokażą, że niezmiennie pozostają w grze - w dosłownym sensie również.
W wietrzne, zimne popołudnie 1 stycznia Sokoły zebrały się na orliku przy Pocztowej, szybko się rozgrzali, podzieliły na dwie drużyny i zagrały mecz. Dwie połowy trwające pół godziny każda na pewno nadwątliły siły wszystkich grających, ale przecież także o to chodzi. Walor towarzyski jest ważny, ale za piłką trzeba biegać, a nic nie daje więcej satysfakcji, niż strzelane bramki bez względu na wagę meczu. Pierwszego gola dla Sokołów w 2025 roku strzelił już w drugiej minucie meczu... zawodnik, którego trudno wskazać, bowiem w zamieszaniu podbramkowym wedle relacji wielu padła bramka samobójcza. Piłkarze żartowali, że z powodu okoliczności właśnie tej pierwszej bramki po sylwestrze warto zrobić analizę VAR, by przypisać gola konkretnemu zawodnikowi. Jednak z racji tego, że najprawdopodobniej był to strzał samobójczy, gol pozostaje w statystykach jako taki, ale strzelca brak.
Ostatecznie w meczu wygrała drużyna grająca bez plastronów. Początkowa faza meczu to wymiana goli po obu stronach. Później jednak dało się zauważyć przewagę Sokołów grających bez plastronów. Zwyciężyli kilkoma trafieniami, zyskując potężną skuteczność po przerwie. Najskuteczniejszymi strzelcami okazali się Waldemar Siemiński i Jakub Cichewicz. Jeden z goli tego pierwszego mógłby w ciągu całego roku być wzorem dla innych - piłka z dużego dystansu trafiła w okienko.
Piłkarze Sokołów, mimo radosnej i żywiołowej gry mieli chwilę powagi i zadumy. Minutą ciszy uczczono śp. Marka Kisielewskiego i Krzysztofa Bujnego - zawodników, którzy od początku czynnie występowali w szeregach drużyny. TPO Sokoły to już szmat czasu i wartościowa historia piłkarzy - amatorów, zawodników dojrzałych, którzy swego czasu uczestniczyli w turniejach, byli aktywni sportowo również poza Tucholą. Rzecz jasna, nie obyło się bez wspomnień podczas rozgrzewki i luźnych rozmów.
- Lata nam wchodzą na kark, a my się trzymamy, choć z formą bywa różnie - określa Waldemar Siemiński, jeden z podstawowych piłkarzy Sokołów. - Jesteśmy tu w komplecie, stworzyliśmy dwie drużyny, zagraliśmy z radością. Dziękuję kolegom za obecność, bo gdybyśmy weszli w ten rok bez meczu, zapowiedziałby się to kiepski rok. Podtrzymaliśmy tradycję, więc widzimy się za rok.
Skromna i sympatyczna grupa piłkarzy może się pochwalić bogatą historią jeszcze w jednym, konkretnym aspekcie. Mecze noworoczne są rozgrywane już prawie dwadzieścia lat. Piszemy, że prawie, bo nikt nie jest w stanie podać roku, w którym zagrano 1 stycznia po raz pierwszy.
- Sięgam pamięcią wstecz i z moich wyliczeń, być może nie do końca dokładnych, zakładam, że to nasz osiemnasty mecz noworoczny - mówi Marek Zienkiewicz, trener piłkarski dziewcząt i były zawodnik Sokołów. - Gdybyśmy podliczyli bramki w każdym takim spotkaniu, skuteczności mogliby nam pozazdrościć najlepsi.
Nie ma w tych słowach przesady, bo w opisywanym tylko meczu padło dokładnie dwadzieścia goli. Każdy dał radość i uścisk dłoni, każdy też był wykładnią tego, że w dojrzałych piłkarzach będących już często dziadkami drzemie chłopięca chęć zagrania w piłkę - jak z dziecięcych lat, gdy podwórko stanowiło plac wielkiej gry.
TPO "Sokoły" Tuchola 1 stycznia w składzie: Waldemar Siemiński, Andrzej Mroziński, Marek Zienkiewicz, Jan Iwicki, Jakub Cichewicz, Arkadiusz Gliszczyński, Józef Konopka, Marcin Straszewski, Marek Łobocki, Patryk Musial, Adam Kowalski, Arkadiusz Zakrzewski, Lorenzo Peddie Borroto, Łukasz Piesik, Grzegorz Wróbel
[FOTORELACJANOWA]3803[/FOTORELACJANOWA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz