Wraca sprawa odpadów, które zalegają w centrum Cekcyna i już od ponad półtora roku budzą niepokój mieszkańców. Przez tak długi okres w żaden sposób nie udało się przekonać właściciela firmy do uprzątnięcia wielkich hałd gąbek, nawet karami finansowymi. Gmina jest zmuszona ogłosić przetarg na usunięcie i utylizację materiałów. Kwota, której można się spodziewać, nie jest jeszcze znana, ale nie powinno dziwić nawet kilkaset tysięcy złotych. Jak będzie kolejny krok?
Sprawę zakładu demontażu odpadów, który znajdował się w centrum Cekcyna tuż przy remizie OSP, byłej Jarzębinie i szeregu domów jednorodzinnych, jako pierwsi nagłośniliśmy w lutym 2024 roku. Sytuacją za zasłoniętym ogrodzeniem niepokoili się okoliczni mieszkańcy widząc i słysząc transporty kolejnych materiałów. Obawiali się zagrożenia pożarem i atakiem gryzoni. Uciążliwe były tiry wjeżdżające w ciasną uliczkę. Na drodze tworzyły się niebezpieczne sytuacje, a w nocy transporty powodowały hałas. Dochodziło do scysji między kierowcami, a cekcynianami. O sprawie mieszkańcy i władze gminy Cekcyn rozmawiali na zebraniach wiejskich. Cekcynianie prosili, aby firma nie tyle została zamknięta, co była przeniesiona na bardziej dogodną działkę. Tak, aby działalność przestała być uciążliwa. Ultimatum dostał właściciel firmy, na której terenie gromadzone były odpady. Wójt gminy Jacek Brygman oświadczył wówczas, że jego zdaniem działalność polegająca na przetwarzaniu odpadów wielkogabarytowych nie powinna odbywać się w środku Cekcyna. Interweniowano w ówczesnym Zarządzie Powiatu Tucholskiego, który wcześniej zezwolił na tę działalność. Nalegano, aby cofnąć pozwolenie. Swoje zastrzeżenia miała straż pożarna. Dotyczyły ilości gromadzonego materiału, który wybiegał ponad wcześniejsze ustalenia.
Firma, która prowadziła tę działalność, wówczas kilkukrotnie obiecywała, że w końcu uprzątnie teren. Na rozmowę z "Tygodnikiem" zgodził się wówczas jej pełnomocnik - tak się nam przedstawiał. Otrzymaliśmy wtedy również od niego zgodę na wykonanie zdjęcia na terenie zakładu. Dziś je przypominamy.
- Nasza działalność polega na demontażu odpadów o kodzie 20 03 07. Te odpady to meble. W pierwotnym stanie trafiają na wysypisko. Następnie ze względów ekonomicznych są miażdżone po to, aby mogło ich zmieścić się więcej podczas jednego transportu. W takim stanie przyjeżdżają do nas. My rozbieramy je na: drewno, płytę, piankę i inne elementy. Następnie odsprzedajemy to innym firmom lub przekazujemy do przetwarzania jeszcze innym odbiorcom - tłumaczył nam w lutym 2024 roku pełnomocnik firmy.
Zapewniał, że w pewnym stopniu rozumie zaniepokojenie mieszkańców rosnącą hałdą "gąbek" i strach przed pożarem w zwartej zabudowie.
- Ta hałda nie może przyrastać, bo „zablokujemy się” i przestaniemy pracować, a przez to zarabiać. (…) Wiemy, że to nie powinno tak wyglądać i nie będzie – zapewniał wówczas poprawę sytuacji.
Rzeczywistość jest jednak inna. Hałda odpadów nadal znajduje się za ogrodzeniem w centrum Cekcyna. Mieszkańcy znów apelują o porządek. Gmina Cekcyn teraz jest zmuszona podjąć kolejne ruchy. Jak tłumaczy nam wójt Jacek Brygman, opisywana firma nie ma już obowiązującej zgody na prowadzenie działalności o wcześniejszym charakterze dokładnie w tym miejscu.
- Wielokrotnie próbowaliśmy zmusić firmę do działania, ale bez skutku - przyznaje Jacek Brygman. Gmina ogłosi przetarg na wywóz i utylizację odpadów, które zalegają w centrum Cekcyna.
- W stosunku do firmy prowadzimy procedury administracyjne. Zostały już nałożone kary finansowe za nielegalne składowanie odpadów na tych działkach. Niestety ten pan [ten, który nam w 2024 roku przedstawiał się jako pełnomocnik firmy - red.] w ogóle nie reaguje, a odpadów musimy się pozbyć. Przeprowadzimy przetarg i wykonamy usunięcie zastępcze - tłumaczy wójt gminy. Takie usunięcie polega na tym, że to gmina zajmuje się usunięciem odpadów, ale następnie za pośrednictwem procedury administracyjnej dąży do obciążenia kosztami właściciela odpadów. To ile kosztować będzie utylizacja i usunięcie odpadów, pokaże przetarg. W grę może wchodzić nawet kilkaset tysięcy złotych.
- Gdy poznamy wynik przetargu, damy temu panu jeszcze kilka dni na to, żeby we własnym zakresie usunął odpady. Jeśli tego nie uczyni, to podpiszemy umowę z wyłonioną firmą, usuniemy odpady, a później będziemy dochodzić na drodze postępowania sądowo-administracyjnego pokrycia przez niego kosztów - zapowiada Jacek Brygman.
0 0
W Tucholi jest firma ktorej wentylatory halasuja w nocy i w wekkendy a gmina nic nie roni zeby to zmienic
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz