Hubert Guss z Cekcynka jest dwunastolatkiem, który uczęszcza do Szkoły Podstawowej im. Janusza Korczaka w Bysławiu. Nie trzeba wielce wspominać, jak tamtejsza podstawówka promuje szachy. Turnieje i nauka szachów są tam na porządku dziennym. Hubert jest jednym z tych, którymi ta dyscyplina zawładnęła.
- Ta gra jest fascynująca, bo daje możliwość szerokiego myślenia, planowania, taktyki, przewidywania planów czy ruchów przeciwnika - mówi Hubert Guss. - Nie umiem żyć bez szachownicy, To moje pole działania, mapa tego, co układa mi się w umyśle podczas każdej partii.
Marcin Pochwałowski, ojciec Huberta, wspomina pierwszy kontakt Huberta z szachownicą. Mówi, że największy udział we wzbudzeniu zamiłowania do królewskiej gry miał dziadek. To on mu pokazał figury i ich możliwości ruchów na szachownicy. Regularną grę Hubert rozpoczął w wieku siedmiu lat. Dziś ma drugą kategorię szachową, którą zdobył w ubiegłym roku na eliminacjach mistrzostw Polski.
Jak każdy talent musi by poparty konsekwentną pracą, tak i w tym przypadku bez treningów nie można by mówić o rozwoju czy sukcesach. Młody szachista na co dzień odbywa regularne treningi online dwa razy w tygodniu z mistrzem międzynarodowym, certyfikowanym instruktorem i sędzią szachowym Marcinem Molendą ze Śląska.
- Pierwszy mój poważny turniej, ten wygrany, zaliczyłem w III klasie - wspomina chłopak. - To były rozgrywki na poziomie powiatu. Były też inne udane rozgrywki szkolne. U nas w szkole nie da się żyć bez szachów.
Praca z szachowym terminarzem to podstawa planowania wszelkich wyjazdów na wydarzenia spod znaku tej dyscypliny. Z racji wieku Huberta decydujący głos mają rodzice sportowca, choć obowiązują tu zasady demokracji - każdy ma prawo głosu. Dziś Hubert ma za sobą dłuższe i krótsze trasy wypraw szachowych. Grał m.in. w: Tczewie, Suwałkach, Bydgoszczy, Toruniu, Koronowie, Więcborku. Brał też regularnie udział w rozgrywkach o nazwie Enea Operator Międzyszkolna Liga Szachowa.
Bez względu na czas i miejsce - warto grać zawsze i wszędzie. Nawet na wakacjach z daleka od domu. Gdy Hubert z najbliższymi przebywał w Czarnogórze, odbywał spacery w jednym z miast. Trafił w klimatyczne miejsce - do pubu, w którym regularnie, jak się okazało, grano w szachy.
- Weszliśmy z Hubertem do środka i on już wiedział, co się będzie działo - opowiada Marcin Pochwałowski. - W środku jakby inna epoka, stary telewizor, półmrok, stoliki i starsi panowie grający w szachy. Wystarczyło kilka spojrzeń i uśmiechów, by Hubert zasiadł do gry przywitany przez rywali, czyli lokalnych, nieoficjalnych mistrzów. W tym minimeczu Polska niestety przegrała z Czarnogórą. Hubert nie był najlepszy, ale takie ciekawe doświadczenie jest czymś rewelacyjnym samo w sobie.
Innym wspomnieniem pozostaje dla Huberta i jego rodziców pobyt w Albanii i tamtejsze partie szachowe pod parasolem nad morskim brzegiem. Hubert mówi, że szachiści nie muszą znać języków obcych. Szachy jednoczą, nie dzielą. Tu mówi się w jednym języku, jeśli ma się zamiłowanie do królewskiej gry.
XXXI Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży w Sportach Halowych była sprawdzianem dla Huberta, konfrontacją z najlepszymi w kraju. Zanim jednak pojechał do Suwałk, chłopiec musiał przejść kwalifikacje. We wrześniu zeszłego roku na obiektach Zawiszy Bydgoszcz Hubert powalczył o wyjazd do Suwałk. Wygrał siedem partii, jedną zremisował i jedną przegrał. Zdobył drugą kategorię szachową i awansował na olimpiadę z trzeciego miejsca. Razem z nim przepustkę do Suwałk zyskało trzech sportowców ze strefy łączącej województwa pomorskie i kujawsko-pomorskie.
W Suwałkach Hubert pojawił się w kwietniu tego roku. Na turnieju rozegrał dziewięć pojedynków z zawodnikami z całego kraju. Bilans wyszedł na zero, ponieważ Hubert cztery starcia wygrał, cztery przegrał i jedno zremisował. Dało mu to ostatecznie 19 miejsce.
- Jestem z siebie zadowolony, bo w niektórych partiach ograłem kilku zawodników z wyższym rankingiem FIDE - opowiada Hubert Guss. - Dla mnie udział w olimpiadzie jest ważny, bo wskazał moje możliwości w oficjalnym turnieju na poziomie ogólnopolskim. Zapamiętam ten start.
Przed Hubertem pojawiła się dużą szansa startu w większym turnieju. Miejsce w pierwszej dwudziestce otwiera drogę na sierpniowe mistrzostwa Europy, które odbędą się w Grecji. Wiąże się to z dużą akcją logistyczną, ale najbliżsi Huberta nie wykluczają wyjazdu na południe kontynentu.
Hubert ma na swoim koncie wiele sukcesów, z których można wspomnieć te z niedalekiej przeszłości. We wrześniu 2024 roku Hubert wygrał gostycyńską Rozaliadę, ponadto w bieżącym roku stanął na podium szachowego Grand Prix Juniorów w Tczewie. Zajął pierwsze miejsce w II Otwartym Turnieju Szachowym w Cekcynie.
Szachista ustanowił też dwa skrajne rekordy. Zdarzyło mu się wygrać partię szachów w... dziesięć sekund. Jest też tytanem pracy, bo rozwiązał już ponad 53 tysiące zadań szachowych.
_ Nie było w tym roku dnia, w którym nie usiadłbym przy szachownicy - mówi Hubert Guss. - Dzielę czas z zegarkiem w ręku na naukę szkolną i szachy. Jestem w posiadaniu pięknych figurek stylizowanych na postacie indiańskie. Lubię na szachownicy operować gońcem.
Idolem szachowym Huberta jest Magnus Karlsson - wielokrotny mistrz świata. Młody szachista z Borów jest członkiem sekcji szachowej MLKS Tucholanka Tuchola. Szkołę lubi nie tylko ze względu na promowane tam szachy. Nie ma problemów z nauką, najbardziej ceni sobie biologię. Co do dalekiej przyszłości nieśmiało mówi o pozostaniu lekarzem. Na co dzień kibicują mu: tata, mama Martyna, babcia Jola i dziadek Krzysztof.
Hubert wierzy, że szachy będą mu towarzyszyć zawsze. Są dla niego jak ucieczka od codzienności, stanowiąc jednocześnie jej nieodłączny, cenny element.
Szachy w zaciszu domowym. Z lewej Huber, z prawej Marcin Pochwałowski.
Adam 21:18, 16.06.2025
Wszystko pięknie, super że młody ma pasję, szachy są świetne, ale panie Kania idol Magnus Karlsson, wielokrotny mistrz świata. Nie ma takiej osoby, wygogluje Pan sobie, bo to niedopuszczalny błąd.
Jarosław Kania [email protected]