Zamknij

Gmina Śliwice: Chwała Bohaterom! Wydarzenie na cześć "Inki" i "Żołnierzy Wyklętych" / FOTORELACJA

Kamil TajlKamil Tajl 14:34, 03.03.2025 Aktualizacja: 15:17, 03.03.2025
Skomentuj Piknik rodzinny odbył się w niedzielę 2 marca w Zwierzyńcu. Piknik rodzinny odbył się w niedzielę 2 marca w Zwierzyńcu.

To już kolejny rok, kiedy w gminie Śliwice mieszkańcy i goście bardzo uroczyście obchodzą Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. 2 marca (w niedzielę) w Zwierzyńcu miał miejsce piknik rodzinny pn. "Szlakiem Inki" m.in. z: symbolicznym marszem, historyczną prelekcją czy posadzeniem dębu pamięci. Wydarzenie zorganizowano w nieprzypadkowym miejscu – na terenie posesji państwa Łytkowskich. Stąd niespełna 18-letnia Danuta Siedzikówna "Inka" wyruszyła do Gdańska. Jak się później okazało na swoją ostatnią misję.

Pamięć o "Żołnierzach Wyklętych" w okolicach Śliwic jest wyjątkowo żywa. Wielu z nich w latach 1945-1946 i późniejszych przebywało na tym terenie. Wśród nich była "Inka", czyli Danuta Siedzikówna, na cześć której (a także jej kompanów) zorganizowano niedzielne wydarzenie.

A to, po przywitaniu zebranych przez przewodniczącego Rady Gminy Śliwice Zbigniewa Zwolińskiego, rozpoczęło się symbolicznym marszem "1963". Nawiązywał on do roku, w którym zginął ostatni walczący polskiego podziemia – Józef Franczak. Żołnierz został śmiertelnie ranny podczas zasadzki, którą przeprowadziły na niego ZOMO i SB.

Później głos zabierali m.in. wójt gminy Śliwice Daniel Kożuch i poseł na Sejm RP Piotr Król.

Z kolei z inicjatywy organizatorów Motocyklowego Rajdu Pamięci Zdzisława Badochy „Żelaznego” zasadzono dąb szypułkowy, który jest oryginalnym potomkiem najsłynniejszego w Polsce pomnika przyrody – dębu Bartek. Sadzonka w Zwierzyńcu została wkopana z okazji 100. rocznicy urodzin Zdzisława Badochy „Żelaznego”.

O działalności "Żołnierzy Wyklętych" na terenie gminy Śliwice i Borów Tucholskich opowiadał zgromadzonym leśniczy Marek Manikowski. Harcerze z 4 Wielopoziomowej Drużyny Harcerskiej „Buki”, którzy wcześniej szli na czele marszu, śpiewali potem patriotyczne pieśni.

Na pikniku nie zabrakło poczęstunku przygotowanego przez panie z KGW Lipowa, Krąg i Główka. Było też ognisko z kiełbaskami. Nad bezpieczeństwem zebranych czuwali z kolei druhowie z OSP Rosochatka i Lubocień.

Historia ze Zwierzyńca

W 1946 r. w domu Marty i Leona Łytkowskich nierzadko pojawiali się żołnierze 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". To właśnie z tego miejsca niespełna 18-letnia Danuta Siedzikówna ps "Inka" wyruszyła na stację Lipowa Tucholska, skąd dalej pojechała do Gdańska (m.in. przez Malbork i Olsztyn). Jak się później okazało, była to jej ostatnia podróż. Do Gdańska wysłano ją po zaopatrzenie medyczne dla szwadronu „Łupaszki”. 20 lipca 1946 r. we Wrzeszczu została aresztowana przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i osadzona. 28 sierpnia 1946 r. w więzieniu przy ul. Kurkowej w Gdańsku "Inkę" wraz z Feliksem Selmanowiczem ps. "Zagończyk" rozstrzelano.

"Inkę" doskonale pamięta Jerzy Łytkowski – syn Marty i Leona Łytkowskich. Gdy w jego domu pojawiali się żołnierze AK, był ok. 10-letnim chłopcem. Jeszcze rok temu, podczas pikniku, był na miejscu i kilkukrotnie podkreślał: "dziękuję Bogu za dar dobrej pamięci". W tym roku nie brał udziału w wydarzeniu.

Major ["Łupaszka" – red.] przyszedł do nas w drugie święto Wielkiej Nocy 1946 roku [...]. Żołnierze przebywali w lesie, mama przygotowywała dla nich posiłki [...]. Do domu przychodzili pojedynczy żołnierze, major zastrzegł, żeby nie chodzić całymi oddziałami. Zapewne, aby nie zdekonspirować tego miejsca, które było bardzo dogodne. W pobliżu nie ma przecież żadnej drogi przelotowej [...]. Potem oni odeszli z Borów Tucholskich, a nas zaczęły odwiedzać inne oddziały. Pojawił się między innymi "Żelazny", z którym była "Inka" [...]. "Inka" zdążyła przyjść do naszego domu jeszcze dwa razy. Ostatni raz to był 13 lipca, kiedy wyjeżdżała przebrana w rzeczy mojej mamy. Przed nią wychodził żołnierz "Czajka", który miał ją ubezpieczać. Też był przebrany, w garnitur kupiony od Niemców dla mojego ojca 

– wspominał Jerzy Łytkowski, który w 2024 roku ze szczegółami opowiadał o wydarzeniach z 1946 r.

[FOTORELACJANOWA]4000[/FOTORELACJANOWA]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

LukeLuke

1 0

Niewiedza historyczna lub celowe kreowanie tych ludzi na bohaterów. Zwykli przestępcy mordujący swoich współobywateli teraz są wychwalani przez lokalne władze. Nie traktujmy historii czarno-biało. Po wojnie wszyscy chcieli mieć spokój, odbudowywać swój kraj taki jaki był wtedy możliwy, a garstka bandytów myślała o trzeciej wojnie światowej, okradała okoliczne gospodarstwa, mordowała niewinnych ludzi, którzy próbowali wrócić do normalnego życia w takim świecie jaki nastał po drugiej wojnie.

15:32, 03.03.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%