We wrześniu Roman Iwicki z Lubiewa na początku zajął I miejsce w konkursie na najlepsze gospodarstwo ekologiczne w województwie kujawsko-pomorskim, a następnie wywalczył III miejsce w rywalizacji na szczeblu ogólnopolskim! Teraz Iwiccy dzielą się sekretem powodzenia ich gospodarstwa.
Laureat nagród na szczeblu wojewódzkim i krajowym Roman Iwicki 70-hektarowe, ekologiczne gospodarstwo wraz z żoną Romą prowadzi od 5 lat. Wcześniej małżeństwo wychowujące czwórkę dzieci, w latach 2011-2019, stosowało konwencjonalne metody uprawy. Ich ostatnie osiągnięcia na szczeblu wojewódzkim i krajowym pokazują, że warto było z ich perspektywy wyłamać się z utartych schematów i odważyć się postawić na coś dla większości innowacyjnego. Jak przyznaje rolnik, nie obyło się bez obaw o zapewnienie bytu rodzinie.
Dlatego chętnie opowiada o powodach przejścia z rolnictwa konwencjonalnego (stosującego zabiegi chemiczne) na rolnictwo ekologiczne. Ten proces zakończył się w pełni dopiero w 2022 roku.
Decydując się na ekologię, Iwiccy chcieli podjąć wyzwanie, którym jest wychowanie dzieci w zdrowym środowisku i przekazanie im ziemi niezdegradowanej. Dlatego postawili na zrównoważony rozwój, którego hasło to "produkuj, nie niszcząc".
Chcieliśmy, aby gospodarstwo miało szansę istnienia w długiej perspektywie czasu. Konwencjonalne gospodarstwa i ta intensywność, która jest nieuchronna w skali przemysłowej, nie była dla nas. Co prawda byłem gospodarzem, który stosował dużo oprysków, ale stwierdziłem, że nie tędy droga
- słyszymy.
Małżeństwo na ekologię przeszło w pełni w 2019 roku, jednak ta myśl na poważnie kiełkowała w ich głowach już od kilku lat. Jak przyznaje gospodarz, pierwsza "kropla" idei ekologii pojawiła się jeszcze na studiach, gdzie mężczyzna poznał podstawy tej metody prowadzenia gospodarstwa. Iwicki sposobów uprawiania ekologicznego rolnictwa podpatrywał u innych zajmujących się tą dziedziną. Uczestniczył w wielu szkoleniach. Aby dojść do miejsca, w którym jest obecnie, poświęcił wiele czasu. Po podjęciu ostatecznej decyzji przeszedł na inne metody rolnictwa. Iwicki zakupił niewielkie stado bydła mięsnego, które stale się powiększa. A zwierzęta, zdaniem mężczyzny, są dopełnieniem rolnictwa ekologicznego.
Krowy mają... liczniki kroków i przeżuwania
Obecnie w gospodarstwie występują uprawy paszowe: trawy na gruntach ornych i pastwiskach oraz lucerna, dalej są zboża, tj. pszenica, jęczmień, owies i stare odmiany pszenicy - orkisz czy samopsza. W płodozmianie występuje facelia, łubin i gorczyca. Oprócz tego uprawiane są warzywa: marchew, ziemniaki, dynia, buraczki i pietruszka. Ich udział ma stale wzrastać. Jak tłumaczy małżeństwo, głównym spoiwem ich gospodarstwa jest stado zarodowe bydła mięsnego rasy hereford. Zwierzęta hodowane są w systemie otwartym, czyli stale mają dostęp do pół z pastwiskami, co tylko zwiększa rangę zwierząt w gospodarstwie. Jak precyzuje Roman Iwicki "karmią glebę".
W gospodarstwie małżeństwa tego lata pojawił się monitoring bydła. Polega on na tym, że zwierzęta na szyjach noszą transpondery, czyli urządzenia zbierające dane: ile dana sztuka chodzi, ile je, ile przeżuwa czy jaką ma temperaturę. Te dane trafiają do systemu i na ich podstawie małżeństwo dostaje powiadomienia o rui i czasie na inseminację. Głównie do tego służy monitoring stada, choć system wspomaga ocenę stanu zdrowia zwierząt.
Stosujących ten system dla bydła mięsnego ekologicznego może jest kilka gospodarstw z czymś takim. Poprzez monitoring zwyczajnie kupiłem sobie czas, bo nie muszę stale obserwować krów
- zaskakuje Roman Iwicki.
Specjalne urządzenia nie są szkodliwe dla bydła. fot. nadesłane
Między innymi dzięki tej technologii małżeństwo planuje powiększenie stada bydła.
Iwiccy zdradzają nam, że w przyszłości chcieliby ograniczyć ilość zboża w swoim gospodarstwie do minimum, czyli wyłącznie do zaspokojenia potrzeb na słomę dla bydła. Ich marzeniem byłoby zadbanie o "ciągłość w ekologii": nadzorowanie wzrostu roślin oraz ich przetworzenie i sprzedaż.
Zamykać wszystko, aż do klienta detalicznego. Przysłowiowe "od pola do stołu", aby nie wypuszczać naszego produktu anonimowo w obieg ogólny. (...) Chodzi o to, aby klient znał nasze gospodarstwo
- podkreśla rolnik z Lubiewa.
Małżeństwo Iwickich jasno deklaruje, że nie uważa, aby ekologia przez nich stosowana była najlepszą i jedyną drogą, a konwencja należała do gorszych kategorii. Tym co robią chcą pokazać, że w praktykowany przez nich sposób też można normalnie żyć i produkować żywność, nie niszcząc przy tym środowiska wokół siebie.
DŁUGA ROZMOWA Z IWICKIMI JEST DOSTĘPNA W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA TUCHOLSKIEGO - AKTUALNIE W SPRZEDAŻY.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz