Cykl "Tygodnika Tucholskiego" pt. Nasi sołtysi. Hanna Szulwic rozmawia z sołtysami powiatu tucholskiego. O sołectwach, o codzienności, o problemach nurtujących małe lokalne społeczności, w końcu - o nich samych. Przeczytaj rozmowę z Janem Maniowskim, sołtysem Krzywogońca w gminie Cekcyn.
Na rogatkach przyjezdnych wita informacja, że Krzwogoniec to Wioska Grzybowa.
Jesteśmy Wioską Grzybową od 2005 roku.
Wówcza byliście jedyną wioską tematyczną w regionie kujawsko-pomorskim. Proszę opowiedzieć o początkach.
Co tu wiele mówić. W tamtym czasie przewodniczącym rady w Cekcynie był pan Tadeusz Syczyło. Podczas pobytu w Szwajcarii podejrzał tamtejsze tematyczne wioski. Wrócił i propozycję złożył Cekcynowi, Małemu Gacnu i Budziskom. Nikt nie chciał, a myśmy się podjęli. Małe Gacno miało być wioską jagodową, bo tam jest bardzo dużo jagód, a Wielkie Budziska – żurawinową, bo tam rosną żurawiny. Miały być trzy sąsiednie wioski, połączone ścieżką rowerową z Krzywogońca przez Wielkie Budziska do Małego Gacna. To nie wypaliło, bo szosa do Małego Gacna nie jest wymierzona, asfalt zalano po starej drodze i najpierw trzeba uregulować stan prawny.
Co zrobiliście najpierw?
Od 2000 roku już działało w Krzywogońcu Stowarzyszenie na Rzecz Ekorozwoju Sołectwa Krzywogoniec, którego prezesem był poprzedni sołtys Fryderyk Sikorski. Mieszkańcy zgodzili się na tematyczną wioskę. Na domach umieszczono tabliczki z rysunkami grzybów i numerami domów. Potem zorganizowaliśmy konkurs na flagę Krzywogońca. Na imprezy czy na Pochód Borowiaków idziemy z tą flagą. Ładnie to wygląda.
Rozwija się działalność Wioski Grzybowej? Dawniej można było kupić w Krzywogońcu suszone i marynowane grzyby. Przyjeżdżaliście też do Tucholi na przedświąteczne kiermasze.
Ostatnio trochę rzadziej przyjeżdżamy, ale w sezonie można u nas kupić grzyby. Mamy teraz tylko jeden skup, a kiedyś były trzy.
A jakich grzybów jest u was najwięcej?
Są kurki, prawdziwki, maślaki, rydze, kozaki…
Czy w tutejszych lasach jest więcej grzybów niż gdzieindziej?
Może nie ma, ale nazwa Wioska Grzybowa zobowiązuje. Ogólnie, wszędzie jest grzybów coraz mniej, bo jest za sucho. My tu mamy rzeczkę Rakówkę, która już od kilku lat jest sucha. Kiedyś były w niej ryby. . .
29 lipca będzie w Krzywogońcu Święto Grzyba. Jak co roku będzie przedstawienie i część artystyczna. Przygotowuje to wszystko Dorota Gromowska, która tutaj mieszka. Ona jest głównym reżyserem. W tym roku ma być coś o Mickiewiczu.
Będzie sprzedaż grzybów?
Też ma być. W lipcu, jak popada to raczej będą już.
A gdzie Święto Grzyba się odbędzie?
W amfiteatrze nad jeziorem Krzywogoniec. Mamy tam również dwa boiska do siatkówki plażowej, boisko do koszykówki i do tenisa. Przyjeżdżają do nas z Tucholi, z Cekcyna, z Błądzimia w siatkówkę grać. Planujemy wybudować szatnię z prysznicami, oddzielną dla kobiet i dla mężczyzn. Będziemy mogli u siebie organizować nawet ważniejsze zawody. Od tego roku zapisuję wszystkich, którzy grają na naszych boiskach. Już mam około stu osób. Organizujemy tu także z Tucholą zawody powiatowe siatkówki plażowej. W amfiteatrze odbywają się też spotkania ze sportowcami. Ostatnio, 25 maja było spotkanie ze Zbigniewem Gwizdałą i jego synem Bartoszem z Gołąbka, którzy są mistrzami nordic walking. Boiska sportowe i amfiteatr stoją nad jeziorem Krzywogoniec, ale z jeziora nie możemy korzystać, bo właściciel nie pozwala.
To prywatne jezioro?
Tak. Była próba kupna. Właściciel najpierw chciał sprzedać za 600 tys. zł., a gdy kwota była zapewniona, podniósł kwotę do 1300 tys. zł. Takiej kwoty nie udało się zorganizować. Dlatego kąpiemy się w jeziorze Okonino.
Być może już na Święto Grzyba ukaże się uaktualniona publikacja o Krzywogońcu, którą przygotowuje Alina Wajda i Dorota Gromowska. Pani Alina od wielu lat spędza letnie miesiące w swoim domu w Krzywogońcu. Z nieżyjącym już mężem Kazimierzem jest współautorką siedmiu książek o Krzywogońcu, Cekcynie i Borach Tucholskich.
Znam te publikacje, to historia na oddzielną opowieść. Proszę powiedzieć, co jeszcze ciekawego dzieje się w Krzywogońcu.
Fundacja Czar(t) Krzywogońca, którą kieruje Grażyna Wojcieszko, organizuje spotkania i różne imprezy artystyczne. Nasi mieszkańcy też biorą w nich udział. A na konkurs Leśnej Pszczoły przyjeżdżają ludzie z Polski, najwięcej z południa. Przy ognisku mówią, że zazdroszczą nam ciszy i świeżego powietrza.
Sołtysa zapraszają?
Staram się pomagać.
Panie Janie, jak długo jest pan sołtysem?
Piątą kadencję, od 2002 roku bez przerwy, a ostatnie dwie kadencje bez konkurencji.
Jakie miejscowości tworzą sołectwo Krzywogoniec?
Krzywogoniec i Okoninek.
Ilu mieszkańców ma sołectwo?
Stałych zameldowanych jest około 270, w tym pięćdziesięcioro dzieci. Jest też u nas 150 działek letniskowych.
A mieszkańców stałych przybywa?
Przybywa. Niektóre domy letniskowe są wystawiane na sprzedaż, kupują je lokalni mieszkańcy i w nich zamieszkują na stałe. Kiedyś do nr 50 byli stali, a od 50 do 100 – działkowicze. Jako mieszkańcy odnieśliśmy wielki sukces. Czytałem w Tygodniku Tucholskim o kłótniach w Śliwiczkach, o Żalnie, gdzie nie mogli sołtysa wybrać. U nas jest inaczej, bo my, stali mieszkańcy traktujemy działkowiczów jak swoich. Mówiłem już na zebraniu, że działkowicze nie są biednymi ludźmi, bo biednych nie stać na postawienie domu i kupienie działki. Oni z niejednego pieca chleb jedli. W takich rozmowach towarzyskich z ludźmi ze świata różne pomysły przychodzą do głowy. Działkowicze też są zadowoleni, że mieszkają we wsi, która jest znana. Kiedy byłem na wojewódzkim zjeździe sołtysów w Minikowie i mówiłem, że jestem z Krzywogońca, to zgromadzeni znali naszą miejscowość. To jest miłe dla wszystkich mieszkańców.
No i dla sołtysa. A dużo jest rolników?
Rolników właściwie jest tylko trzech. Mają swoją ziemię, trochę dzierżawią od innych. Kiedyś to co drugi był rolnikiem. A teraz pozmieniało się. Ani kur nie ma.
Teraz jest inaczej niż dawniej. Nie powiedziane, że gorzej. Poziom życia jest wyższy.
No tak. U nas jest tak, że wspólnie z działkowiczami umiemy się dogadać i dlatego wieś idzie do przodu. Oprócz jednego pana, właściciela jeziora, który zabrania się kąpać w jeziorze. Krzywogoniec.
Fundusz sołecki na co wydajecie?
Mamy do dyspozycji ponad 27 tys. zł. Część wydaliśmy na wykonanie projektu szatni, żeby zdobyć fundusze na budowę. Kosztorys opiewa na 700 tys. zł. W tym roku ma być jeszcze budowane 300 metrów szosy od głównej drogi. Mieszka tam, między innymi, rodzina z niepełnosprawnymi dziećmi. Jest też drugi projekt drogi, ale to na później. Plany, to przede wszystkim drogi. Ogólnie idziemy do przodu. Po doświadczeniach z epidemią covida mieszkańcy miast bardziej doceniają wieś. Dużo działkowiczów mieszkało wtedy w Krzywogońcu.
Bardzo pomaga mi rada sołecka, do której należą: Michał Wydrych, Grażyna Adrych, Jerzy Jączyński, Grażyna Klewicz, Wioletta Ziółkowska i Józef Smykowski.
Pan pochodzi z Krzywogońca?
Urodziłem się kilka domów dalej, w listopadzie minie 75 lat. Z żoną Ireną jesteśmy małżeństwem 52 lata. Znam tu wszystkich.
Ten kontener na odpady, który stoi tu na podwórku zrobiłem sam.
Umie pan robić takie rzeczy?
Z zawodu jestem spawaczem i całe życie pracowałem w tym zawodzie. Najpierw w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Bydgoszczy; tam też kończyłem szkołę. Później pracowałem w Tucholi.
A w przyszłych wyborach na sołtysa będzie pan startował?
Wszystko zależy od mieszkańców. Jeżeli mieszkańcy zdecydują, że mam być, to mogę być. O ile zdrowie pozwoli, ale na razie jest wszystko dobrze.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz