– Ikona historycznie była czymś bliskim ciału. To coś, co w tradycji zachodniej obrazów nie wykształciło się do tego stopnia. Ikona była zabierana w podróż, była obecna w każdym domu. Tworzono piękne kąciki, które stawały się nienaruszalną przestrzenią sacrum w ramach ogniska domowego – tłumaczy artysta, nawiązując do swojego nieskończonego źródła inspiracji. W Tucholi pojawił się malarz, którego więzy krwi połączyły z naszym regionem już ponad sto lat temu. W trakcie otwarcia wystawy jego prac dyrektor TOK-u wyrażał nadzieję, że szeroko pojęta kultura zostanie "odmrożona" w takim stopniu, aby móc znowu "w miarę normalnie działać".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz