Zamknij

Artur Barciś w Bysławiu: "Wilkowyje to nie jest "Polska B", to cały kraj" / ROZMOWA

Kamil TajlKamil Tajl 08:19, 31.01.2025 Aktualizacja: 09:22, 31.01.2025
Skomentuj Artur Barciś ze swoim solowym występem pojawił się w Bysławiu. Artur Barciś ze swoim solowym występem pojawił się w Bysławiu.

Ze znanym aktorem telewizyjnym i teatralnym tygodnik.pl miał okazję porozmawiać przy okazji jego występu w Bysławiu, w drugiej połowie stycznia. W "Ranczu" grać nie miał. Gdy był młody, nie każdy widział w nim aktora. Został artystą – i to uznanym w skali kraju. Czy Artur Barciś zawsze idzie w pakiecie z Cezarym Żakiem? Jaki ma stosunek do polityków? Wilkowyje to lustro, w którym odbija się każda nasza gmina?

Kiedy postanowił, że chce zostać studentem szkoły teatralnej w Łodzi, miał nieco ponad 160 cm wzrostu, ważył ok. 54 kg i nosił długie włosy. Często słyszał wtedy: "nie wyglądasz jak aktor". Gdy wysłano go na badania, lekarka zobaczyła go i krzyknęła: "Dziecko, ty jesteś niedorozwinięty!". Szczęśliwie Artur Barciś, jako młody chłopak ze wsi, z ubogiej rodziny, otrzymał odpowiednie zaświadczenie i wszedł do świata teatru, a potem telewizji. Aktor, dzisiaj z ogromnym dorobkiem artystycznym, swoje pierwsze kroki na profesjonalnej scenie stawiał w teatrze na warszawskim Targówku.

Na rozgrzewkę Artura Barcisia pytamy o Bory Tucholskie. Czy kojarzy nasze tereny? Przyznaje, że przez okolice przede wszystkim przejeżdżał – w czasie, gdy reżyserował w teatrze w Koszalinie. O Borach Tucholskich uczył się jeszcze w szkole, wie, że mamy tutaj mnóstwo grzybów.

Bardzo lubię je zbierać. Nieco wam zazdroszczę, choć teraz już mniej, bo grzyby pojawiły się na mojej działce, w ogrodzie, nie wiem nawet do końca, dlaczego

– dopowiada aktor.

Podpytujemy o kultowy serial "Ranczo", w którym Barciś wcielił się w postać Czerepacha. Historia przedstawiona w tej produkcji nierzadko idealnie wpasowuje się w realia wielu gmin z tzw. Polski powiatowej. Na życie w Wilkowyjach patrzy się momentami jak na opowieść niemal dokumentalną.

Myślę, że w wielu gminach są uczciwi wójtowie i akurat z rządzącego w Wilkowyjach raczej przykładu bym nie brał [śmiech]. Ale oczywiście, taka jest rzeczywistość i przepraszam, jeśli będę nieskromny, ale uważam, że ten serial nie jest zwykłym serialem. To z jednej strony zapis naszej historii, z drugiej zapis nas samych. Wilkowyje to nie jest "Polska B", to jest w ogóle cała Polska w pigułce

– mówi Artur Barciś. Jak słyszymy, wszystkie nasze narodowe wady pojawiały się tam w życzliwym, "komediowym sosie". Dzięki temu nawet obecna w serialu krytyka Kościoła była przyjmowana pozytywnie. Aktor przyznaje, że rola Artura Czerepacha jest jedną z najważniejszych, jaką zagrał w życiu. A czy postać tę (z założenia negatywną) dało się w ogóle lubić?

Dało się go lubić dopiero, kiedy się zakochał. Wcześniej spotykałem się z sytuacjami, że niektóre panie spluwały na mój widok. To był aparatczyk, polityk, który w końcu, po 10 sezonach, dochrapał się władzy

– słyszymy.

Przy okazji aktor opowiada jedną z anegdot:

Ludziom zdarzało się mieszać nie tylko świat rzeczywisty z tym serialowym, ale także postaci. Raz podpity człowieczek pomieszał role Norka z "Miodowych lat" i Czerepacha. Powiedział wtedy do mnie: "Norek, ale się z ciebie szuja zrobiła!".

Artur Barciś wystąpił w Bysławiu 18 stycznia 2025 r.

"Nie miałem grać w Ranczu"

Jak to jest, że w polskich produkcjach, które tak bardzo zapadają w pamięć, Artur Barciś występuje ramię w ramię z Cezarym Żakiem? Nasz rozmówca tłumaczy, że zaczęło się od zwyczajnego castingu. Barciś do "Miodowych lat" został zaproszony i początkowo wcale nie był przekonany do formatu sitcomu.

Czarek był jednym z aktorów z castingu. Próbnych zdjęć z różnymi grubaskami [śmiech] miałem całkiem sporo, no ale Czarek był zdecydowanie najlepszy

– tłumaczy nasz rozmówca.

Tak się wszystko zaczęło, ale czy do "Rancza" duet Barciś-Żak nie szedł już w "pakiecie"?

Ja nie miałem grać w "Ranczu". Zorientowaliśmy się w pewnym momencie, że możemy zostać Tadziem Norkiem i Karolem Krawczykiem do końca życia, a bardzo tego nie chcieliśmy. Zależało nam, żeby coś jeszcze zagrać. Dlatego po piątym sezonie "Miodowych lat" oświadczyliśmy, że kończymy. Jednak sukces serialu był tak ogromny, że producenci postanowili go zdyskontować i napisali dla Czarka "Ranczo", a dla mnie serial ''Doręczyciel" o niepełnosprawnym umysłowo facecie. Na "Ranczo" pieniądze się znalazły, a na drugą produkcję nie. Był wakat Czerepacha, więc pod pewnymi warunkami zgodziłem się zagrać. Zależało mi, aby Czerepach nie był Norkiem, który został sekretarzem gminy Wilkowyje. To musiał być ktoś zupełnie inny. Dlatego wymyśliłem mu ten tupecik, sposób mówienia, bo on trochę sepleni, czy nawet sposób chodzenia

– opowiada Artur Barciś.

Nie zgodził się na cenzurę. Politycy? "Żenujący"

Warto wiedzieć, że Barciś regularnie pisał felietony – do Newsweeka, ale też... gazety lokalnej "Nasza Choszczówka". Poruszał rożne tematy ogólnopolskie.

Pisałem dla gazety lokalnej do momentu, aż zaczęto mnie cenzurować. Jeden felieton został bez mojej zgody poprawiony, a drugi miał pójść pod warunkiem, że wykreślę pewne zdania. Nie zgodziłem się, napisałem ostatni felieton i podziękowałem za współpracę. Jestem artystą i wolność to jest dla mnie coś bardzo cennego

– podkreśla aktor.

W rozmowie zmieniamy nieco tematykę i pytamy o poczuciu humoru oraz śmiech. Aby ludzie się śmiali, Artur Barciś stara się być "śmiertelnie poważny", w myśl zasady Woody'ego Allena: "komedia, to tragedia, tyle że przytrafiła się komuś innemu".

Zmaganie się człowieka ze światem i kontekst, w jakim się ono dzieje, bywa bardzo zabawne [...]. W "Miodowych latach", z punktu widzenia naszych bohaterów, nie działo się nic śmiesznego. Ci faceci byli ciągle nękani przez żony, cały czas próbowali szybko zarobić pieniądze i im się nie udawało

– mówi aktor.

A co śmieszy Artura Barcisia? Jak słyszymy: ludzie, czasami zwierzęta, ale nie te w cyrku. A politycy?

Chyba najmniej. Oni w ogóle nie są zabawni. Czasami są żenujący, ale tego nie czują, zazwyczaj nie zdają sobie z tego sprawy

– odpowiada.

Mieszkańcom Borów Tucholskich, za pośrednictwem "Tygodnika" i tygodnik.pl, życzy...?

Często mamy takie sytuacje, że czegoś sobie życzymy, np. ostatnio wesołych świąt, zdrowia, szczęścia i tak dalej. To są szablony, klisze, kompletnie puste. Dlatego w takich sytuacjach mówię zawsze, że życzę wam dobrze. Bo to dobrze, jak ludzie sobie dobrze życzą. Trzeba zakładać dobre intencje. Jeśli wydaje nam się, że ktoś robi coś niewłaściwego, to zastanówmy się, dlaczego tak jest? Kiedy stoję w korku i widzę, że ktoś próbuje mnie wyminąć, to pierwsza myśl jest taka: cwaniak. Ale sekundę później mam w głowie: a może on wiezie lekarstwo dla chorego dziecka? Najprawdopodobniej to jest jednak cwaniak, ale lepiej mi się żyje, kiedy myślę, że jest ojcem w potrzebie

– kończy Artur Barciś.

– To jest spotkanie z aktorem, spędzony miło czas. Nie wszystko jest bardzo śmieszne, ale forma sama w sobie zahacza gdzieś o stand-up. No ale stand-uperzy nie śpiewają – puszcza oko Artur Barciś w bezpośredniej rozmowie z tygodnik.pl, kiedy pytamy go o solowe występy na scenie.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%