Zamknij

Część II: Wywiad z Tatianą Morozovą. "Nasz kraj znajduje się w rękach mordercy psychopaty"

14:03, 17.09.2020 K.T Aktualizacja: 14:10, 17.09.2020
Skomentuj

Prezentujemy w całości drugą część rozmowy (opublikowana w "Tygodniku" 10 września) z Tatianą Morozovą – malarką z białoruskiego Grodna, która w kwietniu 2019 roku gościła w Tucholi. Wtedy to w Tucholskim Ośrodku Kultury odbywała się wystawa jej prac. Z artystką udało się skontaktować pod koniec sierpnia br. W pierwszej części wywiadu (znajdziesz ją w "Tygodniku" z 3 września), Tatiana opowiadała m.in. o pokojowych manifestacjach kobiet*. Białorusinki wyszły na ulice swoich miast w połowie sierpnia. Państwowe media podawały nieprawdziwe informacje: protestujące rzekomo miały być opłacone. Nazywano je prostytutkami, a na ulicach pojawiły się zgraje narkomanów. Taki był oficjalny przekaz.

"Tygodnik Tucholski": Kobiety pokazały swój sprzeciw wobec oficjalnych wyników wyborów prezydenckich z 9 sierpnia i całym rządom Łukaszenki. Co działo się potem?

Tatiana Morovoza: To było po prostu nieprawdopodobne, że kobiety dały impuls. 13 sierpnia najpierw w Mińsku, a potem w Grodnie, Brześciu i innych miastach wyszłyśmy na ulice w białej odzieży i z kwiatami. Dzięki temu sytuacja całkowicie się odmieniła. 16 sierpnia w Mińsku oraz w innych miastach wyszli już wszyscy. Niewiarygodna liczba osób. U nas, w Grodnie, brakowało miejsca na placu Radzieckim. Wyszli ludzie w różnym wieku i pracujący w różnych miejscach. Z dziećmi, całymi rodzinami. Potem mężczyźni mówili, że zrobiło im się trochę wstyd. Kobiety pokazały, że mają w sobie wiele siły i męstwa, aby przeciwstawiać się temu złu. I jeszcze jedna, najważniejsza sprawa, o której musi wiedzieć Europa: Kamil, wtedy nie było żadnej "opozycji", na ulice wyszli zwyczajni ludzie! Ludzie zmęczeni ciągłym poniżaniem, lekceważeniem, nonszalanckim traktowaniem, tak, jak np. wiosną, kiedy pojawił się COVID-19 i na nas pluto, wmawiano, że choroba nie istnieje, że to psychoza.

Malarka opisuje dalej, że niezadowolenie społeczne na Białorusi potęguje dodatkowo nieustannie pogarszająca się kondycja gospodarki. Morozova zaznacza, że kraj bazuje przede wszystkim na rolnictwie, na Białorusi brakuje zasobów energetycznych, a propaganda płynąca z państwowych mediów "nieustannie pierze ludziom mózgi". Wmawia się Białorusinom, że w kraju nie ma żadnych problemów.

Tydzień po wyborach poczuliście wspólnotę? Byliście razem? 

TM: W tych dniach rzeczywiście obserwowaliśmy poruszenie narodu! Pojawiła się nawet jakaś euforia. Nareszcie Białorusini pokazali, że mają swoją wolę, że są zmęczeni ciągłym poniżaniem. Mieliśmy poczucie, że świat w końcu zaczął o nas mówić. Nawet mój sceptyk Maksym [mąż Tatiany – red.] nabrał otuchy. Ze zdziwieniem obserwował akcje kobiet, podwoził nas, wychodził na wiece nawet z chorą nogą [Maksym przeszedł niedawno operację kolana – red.].

Po 16 sierpnia ludzie, znowu ci zwyczajni, a nie zorganizowana opozycja, zdecydowali, że zaczną strajkować w przedsiębiorstwach państwowych. No i niestety to okazało się bardzo trudne. Pracownicy byli zastraszani, bali się, że zostaną bez środków do życia. Zaczęły się zwolnienia. Kierujących strajkami do teraz wzywa się do komitetów śledczych. Przedstawiciele władzy i sam Alaksandr Łukaszenka zaczęli pojawiać się w zakładach pracy. Prezydent był nawet wygwizdywany, ale oczywiście z oficjalnych przekazów wycinano te fragmenty, pokazując całkiem inne obrazki.

W twoim mieście też strajkują?

TM: U nas w Grodnie znajduje się jedno z największych przedsiębiorstw – "Azot". Grodno od początku aktywnie stawia opór, więc na "Azocie" szybko podjęto decyzję o strajku. Miejscowe władze poszły na ustępstwa, obiecano przestać łapać ludzi na ulicach, pozwolono na dwóch placach organizować wiece. Zwolniono też większość więźniów politycznych. To odbiło się głośnym echem na Białorusi, Grodno zaczęto nazywać "wolnym miastem". A władzy centralnej bardzo się to nie spodobało. 

Tatiana Morozova opowiada dalej, że pod pretekstem niestabilnej sytuacji w mieście, 22 sierpnia do Grodna przybył sam Łukaszenka. Zwolnił gubernatora całego obwodu grodzieńskiego i powołał na to stanowisko dotychczasowego ministra zdrowia Uładzimira Karanika.

On pochodzi z Grodna i nawet uczyłam się z nim w jednej szkole

– mówi o Karaniku Tatiana Morozova.

Przy okazji wspomnianej wizyty w Grodnie odbyły się też wiece poparcia dla Łukaszenki.

Jak wyglądały spotkania z prezydentem?

TM:  Z całego kraju zwożono ludzi, którzy niby wierzą Łukaszence. Za uczestnictwo w wiecach dostali zapłatę i wolne dni. Przywożono tych ludzi autobusami za pieniądze podatników. To bardzo oburza! Takie mityngi odbywają się w całym kraju, ale szczerze mówiąc nie ma nich wielu ludzi. Zgromadzenia wyglądają okropnie i głupio. Osobiście poszłam na jeden taki wiec popatrzeć na Łukaszenkę, bo nie widziałam go nigdy wcześniej na żywo. Patrzyłem też na zgromadzonych. To okropne. Oni odwracali wzrok. Myślę, że wielu osobom było wstyd, że tam stały.

Jakie nastroje panują na Białorusi teraz, po miesiącu pokojowych manifestacji?

TM: W internecie tworzą się grupy solidarności: żeńskie, męskie, ogólne. Ludzie próbują przeprowadzać jakieś akcje, wychodzą na wiece, pomagają strajkującym. Ale nie da się ukryć, jest coraz ciężej. Na ulicach w Grodnie znów zaczął łapać OMON, wzywają ludzi do komitetu śledczego, są aresztowania, kary, zwolnienia z pracy. Zaczęto zwalniać już lekarzy, dziennikarzy, aktorów, a nawet nauczycieli! W miastach, gdzie odbywają się manifestacje, są prowokacje służb i silne represje.

Do spraw poległych i pobitych w okresie 9-11 sierpnia nikt się nie odnosi! [Więcej na temat brutalnych działań OMON-u w  pierwszej części wywiadu – red.] Prokuratury nie wszczęły żadnych postępowań!  Nasz nowy gubernator, zapytany o 16-letniego chłopca, którego służby pobiły i torturowały, odpowiedział, że ten był pod wpływem narkotyków. Ekspertyzy wykazały, że to nieprawda. Ale naciski są na każdego, również na lekarzy sądowych.

Niestety strajki tracą na sile, również te w naszym "Azocie". Jeden z kierowników strajku już wyjechał do Polski. W Mińsku ogrom ludzi stracił pracę. Na szczęście stolica się nie poddaje.

A zorganizowana opozycja? Niedawno zawiązała się Rada Koordynacyjna ds. Przekazania Władzy na Białorusi. Czy ten organ w jakiś sposób działa? Co ze Swiatłaną Cichanouską?

TM: Trudno oceniać mi działania Rady Koordynacyjnej. To skomplikowane. Ludzie, którzy ją tworzą, wykonują olbrzymią pracę. Oni próbują rozwiązać obecną sytuacją, aby wszystko odbyło się z poszanowaniem prawa. Ale jak ktoś słusznie zauważył: Łukaszenka gra w szachy nie figurami, a szachownicą. Prawo w tym kraju po prostu przestało działać. Łukaszenka co chwila narusza zapisy konstytucji. Lecz nikogo już to nie dziwi. Zwłaszcza po tym, kiedy biegał ze swoim synem z karabinem automatycznym w ręce. Wszyscy uświadomili sobie wtedy, że nasz kraj znajduje się w rękach mordercy psychopaty. To w oczach ludzi jest żałosne, ale i straszne. Cały system władzy rozrósł się jak rakowy obrzęk. Siłowe resorty nie przechodzą na naszą stronę, ponieważ boją się trybunału. Armia tak samo. Na wyższych posadach siedzą protegowani prezydenta, którym wszystko jedno, co będzie dziać się z narodem, byle ich kieszeń była pełna.

Jeśli chodzi o Swiatłanę Cichanouską: według mnie ona nie będzie przyszłym prezydent kraju, ale i nigdy o to nie zabiegała. Do momentu, aż nie zamknięto w więzieniu jej męża, a sztaby Babariki i Cepkały [inni opozycyjni działacze – red.] nie połączyły się z nią. Cichanouska stała się symbolem protestu, całego ruchu. Ona obiecuje przeprowadzić powtórne wybory i zwolnić wszystkich więźniów politycznych. To inteligentna i jak się okazało bardzo dzielna kobieta. Niestety, bardzo ucierpiała po wyborach, władza ją zastraszyła, grożono jej mężowi i dzieciom. My kobiety doskonale rozumiemy decyzję Swiatłany o wyjeździe na Litwę. Każda z nas postąpiłaby tak samo. Nikt tego nie potępia. Ona i tak robi bardzo dużo dla Białorusi.

W tym wolnościowym zrywie chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na rolę całego sektora  IT. Przez ostatnie lata pojawiło się u nas dużo firm informatycznych i wykształconych fachowców z tej branży. Oni bardzo pomogli i dalej pomagają protestującym. Niestety, teraz wiele osób wywozi swoich współpracowników za granice i zmienia lokalizacje biur. To będzie jeszcze jeden cios dla gospodarki i obecnego ruchu, jeśli ta siła napędowa, ten potencjał wyjedzie z kraju. Generalnie rzecz ujmując, sytuacja w kraju pozostaje bardzo napięta. Ta władza po prostu musi przestać istnieć, ale kiedy to się stanie? Jeden Bóg wie...

Tatiano, tak po ludzku: co czujesz w związku z sytuacją w twoim kraju?

TM: Z mężem sceptycznie patrzymy na to, co się aktualnie dzieje i coraz bardziej rozumiemy, że pokojowo tej sytuacji nie da się rozwiązać. Zwłaszcza po słowach Putina o tym, że może pomóc. On Białorusi łatwo nie odda.  Może stać się tak, że na naszych pokojowych wiecach powstaną jeszcze większe prowokacje i Putin wprowadzi swoje wojska. Oby do tego nigdy nie doszło, ale niestety tutaj wszystko jest możliwe... Albo Rosja zdecyduje zamienić Łukaszenkę na kogoś innego. Co będzie dalej? Nie wiadomo.

Przez ostatnie parę tygodni zrozumiałam tylko jedno: Białorusini to dostojny naród, to światli i inteligentni ludzie, zasługujący na prawo do pokojowego, demokratycznego życia w wolnym kraju. Mamy ogromny potencjał ludzki, jesteśmy gotowi od zera stworzyć dobre, ekonomiczne warunki dla rozwoju Białorusi. Lecz możemy nie doczekać pomocy z zewnątrz. Europa zajęła miękką pozycję, a Kreml nas tak łatwo nie odda.

 Rano często płaczę z bezsilności, nie potrafię już zapanować nad sobą, emocje często biorą górę. Moja przyjaciółka przyjmuje leki uspokajające. Ludzie stali się inni. Wszyscy żyjemy w stałym lęku i napięciu. To jakieś szaleństwo. Tak bardzo chcemy, żeby prawda i dobro zwyciężyły! Muszę podkreślić jeszcze tylko jedno: dziękuję Polsce za wsparcie, które nam daje. Przecież na Białorusi mieszka dużo Polaków, warto o tym pamiętać. W jedności nasza siła...

* Z Tatianą Morozovą rozmawialiśmy za pośrednictwem e-maila. Malarka odpowiadała w języku polskim. Część wypowiedzi zostało przeredagowanych na potrzeby zachowania zasad poprawnej polszczyzny. Redakcja nie ingerowała w sens wypowiedzi rozmówczyni.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%