Prędzej czy później chyba każdy rolnik musi się z tym zmierzyć – szkody łowieckie. Od leśników słyszymy, że kukurydza działa na dziki jak narkotyk. Nadleśniczy z Zamrzenicy tłumaczy: dopóki zwierzęta w lesie są i mają w nim być, dopóty będą niestety występowały straty na polach uprawnych. Najważniejsza jest współpraca i możliwie najszersze działania, aby zapobiegać szkodom wyrządzonym przez zwierzęta leśne.
W poniedziałek rano rozdzwoniły się telefony do redakcji „Tygodnika Tucholskiego”. Właściwie wszystkie informacje pochodziły z terenu gminy Lubiewo: z Suchej, Klonowa, Cierplewa oraz Glinek (wyjątek – to gmina Koronowo) i dotyczyły jednego problemu – szkód w uprawach kukurydzy. Dokonywać mają ich zwierzęta leśne, głównie dziki, ale też jelenie i daniele. Mocno poirytowani rolnicy zaznaczali, że najpierw dała im się we znaki susza, zarówno ubiegłoroczna jak i tegoroczna. Teraz, kiedy kukurydza nieco odbiła i wyrosła, nie mogą poradzić sobie z niszczącą uprawy zwierzyną. Dzwoniący zarzucali zbyt niską skuteczność myśliwym i niewystarczającą pomoc ze strony leśników. Kontaktujemy się więc w tej sprawie z nadleśniczym Nadleśnictwa Zamrzenica Sebastianem Nowakiem. Przyznaje on, że problem szkód łowieckich na opisanym terenie występuje, tak „jak w każdym miejscu w kraju, gdzie występuje kukurydza”. Działania przeciwdziałające temu problemowi są prowadzone bezustannie i wydawane na nie są ogromne pieniądze. Jednym z tradycyjnych, cały czas funkcjonujących sposobów na zatrzymanie zwierzyny w lesie jest zagospodarowywanie pasów zaporowych.
Trzeba podkreślić, że nie chodzi tu o dokarmianie zwierząt. Na obszarze pasów wykłada się niewielkie ilości ziaren, następnie ziemia jest zaorana. Dzik szuka tych ziaren i dzięki temu jesteśmy w stanie na dłużej zatrzymać go w lesie
– tłumaczy Nowak.
Odrębnym, bardzo szerokim tematem, jest zabezpieczanie samych pól. Kiedyś nie uprawiano takiej ilości kukurydzy, teraz jest jej dużo więcej. A ta niestety bardzo przyciąga zwierzynę leśną. Szeroki dostęp do pożywienia wysokobiałkowego powoduje z kolei szybszy rozrost populacji m.in. dzika. Pola zabezpieczane są zarówno za pomocą grodzeń elektrycznych, jak i tych tradycyjnych. Nadleśniczy wyjaśnia, że nadleśnictwo często partycypuje w kosztach tworzenia ogrodzeń – połowę opłaca rolnik, a drugą część właśnie nadleśnictwo.
To tylko fragment szerokiego artykułu. Więcej znajdziesz w papierowym wydaniu "Tygodnika" lub na eprasa.pl
0 1
0i 0o co dzikom siejesz kukurydzę
Kup ziarno na giełdzie niech się inni martwią ty chłopie patrz w telewizor i chodź do kościółka