Zamknij

Urbański poszedł z Gminą Śliwice do sądu. Właściciel firmy budowlanej uważa, że jest pokrzywdzony!

Piotr Paterski Piotr Paterski 19:41, 13.10.2025 Aktualizacja: 21:45, 13.10.2025
Skomentuj Grzegorz Urbański z lewej podczas pierwszej rozprawy w Wydziale Gospodarczym Sądu Rejonowego w Bygoszczy. Budowlaniec pozwał Gminę Śliwice. Grzegorz Urbański z lewej podczas pierwszej rozprawy w Wydziale Gospodarczym Sądu Rejonowego w Bygoszczy. Budowlaniec pozwał Gminę Śliwice.

Grzegorz Urbański z firmy Urbud pozwał Gminę Śliwice. Właściciel firmy budowlanej twierdzi, że został niekorzystnie rozliczony za prace dodatkowe, które wykonał w Urzędzie Gminy Śliwice – w ramach inwestycji, która była dofinansowana z Polskiego Ładu. Uważa, że gmina jest mu winna ok. 70 tys. zł. Innego zdania są śliwiccy urzędnicy. – Jaka była procedura? Czy podpisywaliście aneksy do umowy z uwagi na to, że są to publiczne pieniądze? – sąd kilkukrotnie dopytywał o to urzędników. Okazuje się, że nowe prace, które pojawiły się w trakcie inwestycji, były zlecane bez aneksów i umowy. „Tygodnik Tucholski” przysłuchiwał się wtorkowej (7 października), pierwszej rozprawie.

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W 41. NUMERZE TYGODNIKA TUCHOLSKIEGO - 9 PAŹDZIERNIKA

Firma Urbud, należąca do Grzegorza Urbańskiego, ma siedzibę w Smętowie Granicznym w powiecie starogardzkim. Właściciel tłumaczy „Tygodnikowi Tucholskiemu”, że kilkukrotnie wykonywał usługi na terenie gminy Śliwice, w tym bezpośrednio zlecone, na podstawie umów, przez samorząd. Problemem zakończyły się prace dodatkowe przy remoncie tutejszego urzędu.

Przypomnijmy po krótce, że ów urząd był otwierany z wielką pompą, a jego remont dofinansowano z Polskiego Ładu. Warte kilka milionów, główne prace wykonała jedna firma. Za to druga – Urbud – podpisała umowę opiewającą dokładnie na 592.240,49 zł brutto. W jej zakresie było m.in. wyremontowanie starej części urzędu dofinansowane ze środków zewnętrznych – Rządowego Programu Ochrony Zabytków. Wśród wielu punktów remontu, które miał wykonać Urbud, były np.: wymiana stolarki drzwiowej i okiennej, roboty rozbiórkowe na parterze i poddaszu, termomodernizacja ścian, naprawa popękanych murów, demontaż podłóg drewnianych, wymiana schodów, wykonanie różnego rodzaju izolacji, zabezpieczeń i wiele innych. Grzegorz Urbański tłumaczy „Tygodnikowi”, że w trakcie prac były zlecane mu prace dodatkowe, które wychodziły poza zakres prac podstawowych i zawartej umowy.

– Nie podpisywałem na prace dodatkowe innej umowy. Nie było takiej propozycji ze strony urzędu i gminy – zastrzega budowlaniec. Tłumaczy, że nowe prace były zlecane ustnie, propozycje i kwoty zatwierdzane często mailami albo smsami. Na początek wśród robót nieprzewidzianych – według słów szefa firmy budowlanej – pojawiła się kwestia dotycząca podłogi w gabinecie wójta Daniela Kożucha. Potem jednak, jak mówi budowlaniec, systematycznie dochodziły kolejne. Inny przykład to wymiana starych parapetów, dodatkowa wymiana drzwi albo włazu na dachu budynku. Lista jest dłuższa.

Skąd te 70 tysięcy złotych?

Grzegorz Urbański otrzymał pieniądze za prace wynikające z zawartej umowy. Ale przedstawia kosztorys prac dodatkowych na kwotę 137.863,06 zł. Sprawa nie jest taka prosta. Budowlaniec zgodził się bowiem na potrącenie ryczałtu z ponad półmilionowej umowy podstawowej na jego niekorzyść w wysokości 36.732,79 zł. Przyznaje, że niektóre podstawowe prace nie zostały zrealizowane w całości. Zaakceptował to potrącenie, które wedle ustaleń miało jednak uszczuplić kwotę z prac dodatkowych do 101.130,27 zł. Urbański oświadcza, że gmina zapłaciła mu za „prace dodatkowe” kwotę 30.786,31 zł (w ramach jednej faktury, którą wystawił) i jest zdania, że należy mu się jeszcze 70,343,95 zł brutto. O to ponad 70 tys. zł zaczął walczyć przed wymiarem sprawiedliwości.

Świadkowie na pierwszej rozprawie: czołowi urzędnicy i inspektor nadzoru inwestorskiego

Grzegorz Urbański pozwał Gminę Śliwice. Sprawą zajmuje się Wydział Gospodarczy Sądu Rejonowego w Bydgoszczy. Pierwsza rozprawa odbyła się w tym tygodniu, we wtorek 7 października. „Tygodnik Tucholski” pojawił się na niej. Podkreślmy, że sędzia Przemysław Kociński nie przesłuchiwał bezpośrednio stron: Grzegorza Urbańskiego czy Gminy Śliwice, którą reprezentuje pełnomocniczka Agnieszka Toczko. We wtorek w sali sądowej nie było wójta Daniela Kożucha. W towarzystwie pełnomocnika Przemysława Szczepanowskiego w rozprawie uczestniczył Urbański. Mógł zadawać pytania, ale tego dnia jeszcze nie zeznawał. Przed sądem odpowiadali za to świadkowie: czołowi urzędnicy z Urzędu Gminy Śliwice, a także inspektor nadzoru inwestorskiego, który czuwał nad pracami w urzędzie (niegdyś był pracownikiem tegoż urzędu). To on w dużej mierze bezpośrednio kontaktował się w trakcie prac z szefem firmy, co przyznał przed sądem. Ponadto na pytania sądu odpowiadała jedna z pracowniczek firmy Grzegorza Urbańskiego.

Dynamiczny plan budowy

Sąd, podczas pierwszej rozprawy, odnosił się do różnicy w żądaniach firmy budowlanej i wersji Gminy Śliwice. Jej przedstawiciele twierdzą, że Urbud jest rozliczony sprawiedliwie. Sąd prosił nawet inspektora nadzoru, na bieżąco w trakcie rozprawy, o analizę jednego z kosztorysów wykonawcy. Inspektor stwierdził, że musiałby się z nim zaznajomić rzetelniej, ale dzielił się uwagami. Zdaniem inspektora tak duża różnica w żądaniach wykonawcy i stanowisku samorządu wynika z tzw. „prac zaniechanych”, które nie zostały wykonane w ramach umowy podstawowej. Wytłumaczenie „pracami zaniechanymi” albo „pracami zamiennymi” wyszło także z ust urzędników. Według wersji osób z gminy, w miejsce prac zaniechanych weszły prace dodatkowe czy właśnie zamienne. Kością niezgody między stronami pozostaje teraz okazała różnica w ich wartości.

Inspektor przekonywał, że dynamika, z jaką pojawiały się kolejne nieprzewidziane prace, to efekt tego, jak wyglądał zabytkowy budynek urzędu gminy. Przykładowo, podczas zrywania podłogi w danym pomieszczeniu, okazywało się, co jest pod spodem – i wtedy należało korygować plany oraz  prace.

Jaka była procedura? Sąd kilkukrotnie pytał urzędników o aneks do umowy. „Chodzi tu o pieniądze publiczne”

Pierwsza, ponad dwugodzinna rozprawa, skoncentrowała się jednak wyraźnie na jednym wątku, o który sąd przepytał wszystkich świadków.

– Jaka była procedura? Czy podpisywaliście aneksy do umowy z uwagi na to, że są to publiczne pieniądze? – dociekał kilkukrotnie sędzia Kociński. Świadkowie z urzędu gminy przyznawali, że żadnego aneksu ani dodatkowej umowy na nieprzewidziane prace nie było. Sąd w takim razie dopytywał, w jaki sposób następowały korekty całej inwestycji, tak aby strony mogły się rzetelnie rozliczyć i nie mieć do siebie roszczeń, które właśnie trafiły do sądu. Sędzia podkreślał, że chodzi tu przecież o środki publiczne. Urzędnicy odpowiadali: aneksów nie było m.in. ze względu na dynamikę przy prowadzeniu robót i pojawiające się często nowe decyzje, co i jak robić dalej. Urzędniczka nadmieniła, że nowe prace odbywały się na zlecenie ustne, a kwota w wysokości ok. 30 tys. zł została wyasygnowana z budżetu gminy. Jak mówiła, o wszystkim musiał wiedzieć na bieżąco wójt. Uważała, że wielu z nieprzewidzianych prac... nie należy nazywać pracami dodatkowymi. A pracami zamiennymi, bo wchodziły w miejsce innych.

– Aneks nie został zawarty, bo środki [akurat na prace dodatkowe – red.] zostały wyasygnowane z innego paragrafu budżetu. Nie było to związane z umową podstawową. Moim zdaniem niekoniecznym było tworzenie aneksu. Dlatego, że chodzi tu o prace, które nie musiały być wykonane w ramach umowy podstawowej – przekonywała urzędniczka. We wtorek podczas rozprawy nie była w stanie odpowiedzieć, jaka była wartość „prac zamiennych”.

Sąd zwrócił też uwagę, że w związku z zaniechaniem prac lub ich zamianą, w praktyce gmina płaciła za coś, co nie było objęte pierwotną umową i ryczałtem. Urzędniczka odpowiedziała, że takie rzeczy często mają miejsce przy remontach, zwłaszcza starych budynków.

Protokół odbioru zaginął

Już na finał wtorkowej rozprawy wypłynął wątek protokołu odbioru. Świadkowie twierdzili, że wykonawca Urbud ten protokół podpisał. Grzegorz Urbański zaprzecza. Sędzia natomiast oświadczył, że otrzymał informację o tym, że... protokół odbioru zaginął. Sędzia dociekał u świadka – urzędniczki ze Śliwic, co się z nim stało. Według jej słów miał nie wrócić od inspektora nadzoru, ale jak przekonywała, był podpisany. Sędzia szedł dalej i pytał, w jaki sposób w takim razie zostało rozliczone dofinansowanie z Polskiego Ładu. Urzędniczka odrzekła, że w tym rozliczeniu było możliwe przedstawienie jedynie oświadczenia, że ów protokół został sporządzony. I takie oświadczenie zostało przedłożone.

Grzegorz Urbański, dopytywany przez nas już po rozprawie o wątek protokołu odbioru, przyznał, że o jego zaginięciu wcześniej nie słyszał. Był zaskoczony.

Budowlaniec czeka, aby przedstawić argumenty przed sądem

O swojej racji przekonany jest sam Grzegorz Urbański, który – jak nam zapowiada – szykuje się do przedstawienia argumentów na kolejnej rozprawie/rozprawach. Zapewnia, że dysponuje twardymi dowodami na wykonywanie niezapłaconych prac dodatkowych i dokumentacją. Ponadto ma na nie kosztorysy, które już są przedmiotem analizy sądu. Absolutnie nie zgadza się z wersją, że potrącenie z prac zaniechanych miałoby pochłonąć w tak dużym stopniu zapłatę za te dodatkowe – co planuje wykazać.

Wójt nie odebrał telefonu

O komentarz do całej sprawy próbowaliśmy poprosić wójta gminy Śliwice. Dwukrotnie dzwoniliśmy do niego we wtorek 7 października: najpierw kilka godzin po samej rozprawie (ok. 14:00) i tego samego dnia po południu (przed godz. 17:00). Wójt wówczas nie odebrał telefonu i nie oddzwonił - do momentu, w którym zamykaliśmy bieżący numer Tygodnika Tucholskiego.

Temat będziemy kontynuować.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%