- Kosz napełniony był przy skwerze św. Małgorzaty. Z rozciągniętą na nim bielizną. Przebrałem się do pracy i przyjechałem to posprzątać, żeby takiego widoku nie było do końca świąt. (...) - opowiada o skrajnym przypadku Adam Klunder z firmy Sekwoja Garden, która dba o porządek w Tucholi. Pieluchy, słoiki z piwnic z przetworami? Klasyk, nawet na tucholskim rynku lub tuż przy cmentarzu komunalnym w Rudzkim Moście. Czy jest rada na podrzucanie domowych śmieci do publicznych koszy?
Trudno o tydzień, w którym firma zajmująca się utrzymaniem porządku w mieście, nie znajdzie w koszach ulicznych śmieci pochodzących z gospodarstw domowych. Adam Klunder z firmy Sekwoja Garden wymienia, że wśród odpadów "domowych" w koszach pojawiają się: zużyte pampersy, odzież, słoiki z przetworami (to domena pojemników na rynku), zapakowane obierki np. po ziemniakach. "Popularne" miejsca to kosze: przy ścieżce rowerowej na ul. Bydgoskiej (skrzyżowanie z Leśną), na ul. Chojnickiej, te umiejscowione na tucholskich rynku. Gdzie jeszcze? Na dobrą sprawę można wracać pamięcią do lokalizacji w całym mieście.
- Pieluchy to pod tym względem hit. Sprzątaliśmy je z pojemnika naprzeciwko bramy cmentarza komunalnego w Rudzkim Moście. I to nie był jeden przypadek, w którym ktoś raz podjechał i się ich pozbył. To powtórzyło się kilka razy - tłumaczy Adam Klunder.
Inny pamiętny moment to ubiegłoroczna Wielkanoc, niedziela.
- Kosz napełniony był przy skwerze św. Małgorzaty. Z rozciągniętą na nim bielizną. Przebrałem się do pracy i przyjechałem to posprzątać, żeby takiego widoku nie było do końca świąt - opowiada Adam Klunder.
Przedstawiciel Sekwoi wspomina też o innej regule. Można mieć wrażenie, że jego pracownicy... są obserwowani. Firma zorientowała się, że niektóre z koszy są tajemniczo zapełniane tuż po tym, kiedy pracownicy rano je opróżnią. Wystarczy jedna godzina, aby były znów pełne. Niemożliwe, aby w tak krótkim czasie zaroiło się od przechodniów, którzy akurat mają coś do wyrzucenia. Niektóre z pojemników były wykorzystywane do tego stopnia, że zapadła decyzja o ich likwidacji. Chodzi tu o śmietnik przy Małpim Gaju. Jak mówi Klunder, sam zauważył auto, które podjechało z workami domowych odpadów.
Uciążliwy proceder trwa, kosze zapełniają się szybciej, niż powinny z założenia. Firma wrzuca zebrane śmieci do kontenera, który ma od Przedsiębiorstwa Komunalnego. Zdaniem naszego rozmówcy warto zaznaczyć fakt, że odpady trafiają na składowisko do Bladowa. Tu ręcznie segregują je pracownicy miejscowego PSZOK-u.
Taką kolej rzeczy potwierdza Magdalena Behrendt z wydziału ochrony środowiska Urzędu Miejskiego w Tucholi. Zwraca uwagę, że koszty zagospodarowania tych odpadów i tak spadną na gminę. Z tym że w teorii nie są pokryte z opłat za śmieci, które raz w miesiącu reguluje mieszkaniec. Jak przypomina Behrendt, odpady komunalne muszą trafiać do przydomowych pojemników na podstawie zawartych wcześniej umów. Słyszymy, że urząd sukcesywnie kontroluje, czy wszelkie podmioty mają podpisane takie umowy. Kierowniczka wydziału ochrony środowiska potwierdza, że od firm sprzątających docierają do urzędu monity o odpadach domowych w publicznych śmietnikach.
- Możemy nagłaśniać, apelować, aby mieszkańcy nie robili takich rzeczy - odpowiada Magdalena Behrendt.
Kosze uliczne to pojemniki zlokalizowane w przestrzeni publicznej. Można do nich wrzucać odpady, które powstają w trakcie przemieszczania się użytkowników w przestrzeni publicznej. W koszach tych nie można umieszczać odpadów komunalnych z gospodarstw domowych, a także pochodzących z działalności gospodarczej. Jak w swojej publikacji w styczniu tego roku podawała Rzeczpospolita: wyrzucanie takich odpadów do ulicznego kosza to wykroczenie – zgodnie z art. 10 ust. 2a Ustawy z dnia 13 września 1996 roku o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.
Osoba zaśmiecająca przestrzeń publiczną może być ukarana grzywną zgodnie z art. 145. Kodeksu wykroczeń brzmiącym: „Kto zanieczyszcza lub zaśmieca obszar kolejowy lub miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny nie niższej niż 500 złotych”. O tym, że takie zachowanie jest złamaniem prawa regularnie informują instytucje miejskie w całym kraju. Komunikaty i apele bez trudu można znaleźć w internecie.
Czy zdarza się, aby takie zachowanie było karane w Tucholi i powiecie tucholskim? Funkcjonariuszka Komendy Powiatowej Policji w Tucholi, pełniąca rolę rzecznika prasowego, Marta Porożyńska odpowiada nam, że policjanci mogliby zareagować, gdyby otrzymali zgłoszenie dotyczące - mówiąc kolokwialnie - podrzucania domowych śmieci do ulicznych koszy. A takich zgłoszeń nie kojarzy. Oczywiście zgłoszenie musiałoby przejść całą drogę udowodnienia winy. Pytamy w urzędzie miejskim, czy jego przedstawiciele mają możliwość nałożenia jakichkolwiek kar...
- My jako gmina niestety nie możemy nałożyć kary za tego typu wykroczenia, nie mamy możliwości wystawienia mandatu, od tego jest policja. Bezsprzeczne jest natomiast to, że ludzie nie mogą bezkarnie podrzucać odpadów z gospodarstw domowych w tego typu miejsca. Będziemy na pewno przyglądać się tej sprawie - mówi Magdalena Behrendt z UM w Tucholi.
Dodajmy, że najczęściej w skali kraju takie zadania realizują straże miejskie. A tej w Tucholi nie ma.
0 0
Cwane Polaczki zawsze robią wszystko aby tylko nie płacić za odpady w swoim gospodarstwie domowym. Najłatwiej wywieźć do lasu lub podrzucić do koszy publicznych. Warto pomyśleć o monitoringu.