Proces ruszył 17 lutego w Sądzie Rejonowym w Tucholi. Pierwszej rozprawie w całości przyglądał się "Tygodnik Tucholski". Do sądu z aresztu doprowadzili oskarżonego policjanci. Na korytarzu, oczekując na posiedzenie, a potem na rozprawę, powiedział w kierunku swojej partnerki – występującej w roli świadka – "przepraszam". Potem przecierał oczy, robił też to kilkukrotnie podczas rozprawy, gdy powracał wątek śmierci jego 7-miesięcznego syna. Przeprosiny pojawiły się też w zeznaniach.
Zaznaczmy, że wcześniej oskarżony oficjalnie był przedstawiany jako mieszkaniec gminy Czersk. Jak wynika z samej rozprawy, przez dłuższy okres poprzedzający ubiegłoroczny wypadek, przebywał już na jednym z osiedli pod Tucholą. Nie miał zatrudnienia.
Przypomnijmy. Do wypadku w pobliżu Kiełpina doszło 9 sierpnia ubiegłego roku, ok. godz. 15:00. Peugeotem jechała z Tucholi w stronę Czerska para 24-latków ze swoim 7-miesięcznym dzieckiem. Mariusz N. podszedł do wykonania manewru wyprzedzania, ale w taki sposób, że zderzył się z innym samochodem, wypadł z jezdni uderzył autem w drzewo. Rodzice i dziecko mieli obrażenia, ale najbardziej zagrożone było życie niemowlaka, którego czynności życiowe przywrócono na miejscu. W akcji ratunkowej brał udział lekarz będący świadkiem wypadku. Karetka przyjechała szybko. Nieprzytomne dziecko zabrano do szpitala śmigłowcem LPR. Ostatecznie jego życia nie udało się uratować, bo zmarło 21 sierpnia, 12 dni od samego wypadku.
[ZT]17406[/ZT]
Oskarżenie i oświadczenie Mariusza N.
Nie przyznaję się tylko do prowadzenia pod wpływem narkotyków. (...) Przyznaję się do spowodowania wypadku i posiadania narkotyków
– oświadczył Mariusz N. przed Sądem Rejonowym w Tucholi.
Mężczyzna przyznał się więc do dwóch z trzech zarzutów zawartych w akcie oskarżenia. Pierwszy dotyczy spowodowania wypadku drogowego, wskutek którego ucierpiały inne osoby, w tym dziecko, które odniosło ciężkie obrażenia ciała. Drugi zarzut to posiadanie znacznej ilości środków odurzających (ponad 20 gramów). Z nimi 24-latek się zgadza. Co z prowadzeniem pod wpływem środków odurzających, będącym trzecim zarzutem ze strony prokuratury?
Szeroki wątek narkotyków
Poniedziałkowa rozprawa dała długą rozmowę z udziałem sędzi, obrońcy, prokuratora, oskarżonego i jednego ze świadków na temat wątku narkotyków.
Wyniki badań krwi, które uzyskaliśmy, wskazują na to, że pan znajdował się pod wpływem środków działających podobnie do alkoholu, tj. środków odurzających i psychotropowych substancji
– jeszcze w sierpniu podawał "Tygodnikowi" prokurator rejonowy Marcin Przytarski.
Teraz Mariusz N. – nie przyznając się do prowadzenia pod wpływem narkotyków – zeznał przed sądem, że amfetaminę zażywał 2-3 dni przed wypadkiem, a 14 godzin przed wyjazdem samochodem zasnął. Przekonywał, że zaśnięcie nie byłoby możliwe, gdyby jeszcze wtedy brał, bo amfetamina ma działanie pobudzające. Oskarżony określił siebie jako osobę uzależnioną od narkotyków, od 5-6 lat regularnie przyjmującą m.in. amfetaminę czy palącą marihuanę. Opowiedział, że narkotyki kupuje od nieznajomej osoby w jednym z parków w Chojnicach. Zeznał, że do tej pory nie podejmował się leczenia, a aktualnie ze względu "na pobyt w więzieniu" jest najdłużej czysty od wielu lat. Dodawał, że przerywał zażywanie narkotyków, gdy miał spędzać czas z dzieckiem. Przekonywał, że decydując się na prowadzenie samochodu 9 sierpnia, nie czuł, że jest pod wpływem narkotyków.
"Biały proszek" ujawniono przy oskarżonym o poranku po tragicznym wypadku, gdy ten przebywał w szpitalu. Ukrył go skarpetce, proszek był podzielony na kilkanaście woreczków. Dodajmy, że według relacji świadków, mężczyznę przyjmowano na szpitalny oddział w tzw. "pasach", bo miał być pobudzony i agresywny.
Mariusz N. nie mógł prowadzić samochodu, bo nie ma do tego uprawnień. Podczas rozprawy przekonywał, że drugi raz w życiu wyjechał na drogę publiczną siedząc za kierownicą. Wcześniej, za pierwszym razem gdy to zrobił w Czersku, zatrzymała go policja i został za to ukarany. Jak zeznał oskarżony, miało się to wydarzyć ok. miesiąc przy wypadkiem. Prokurator dociekał, gdzie więc nauczył się prowadzić samochód. Odpowiadał, że "na podwórku, terenie prywatnym", samochodem kolegów. Auto marki peugeot, którym wyjechał 9 sierpnia w trasę do Czerska, należało do partnerki. Podczas podróży ona siedziała z tyłu z synkiem umieszczonym w foteliku. Jak usłyszeliśmy w sądzie, auto przejechało m.in. przez tucholski rynek, podążając w kierunku ul. Głównej i następnie skręcając na Czersk. Mariusz N. podjął się manewru wyprzedzania poprzedzającego samochodu osobowego w momencie, gdy jadący za nim bus fiat ducato pierwszy rozpoczął wyprzedzanie i był na lewym pasie. Oskarżony twierdzi, że nie widział busa. Oświadczył przed sądem:
Nie pamiętam czy spojrzałem w lewe lusterko.
W roli świadków w sądzie pojawili się kierowcy: poprzedzającego auta osobowego, które chciał nagle wyprzedzić 24-latek oraz kierowca busa, który już zajął lewy pas. Obaj nie ocenili, jakoby doszło tutaj do wyraźnego przekroczenia prędkości, zwłaszcza, że pierwszy samochodem jechał z tempomatem ustawionym na 80 km/h. Jednak jego kierowca zaznaczył, że obserwował w lusterku wstecznym sytuację i nie widział, aby peugeot włączył kierunkowskaz. Kierowca fiata ducato przyznał natomiast, że zachowanie kierowcy peugeota wzbudziło jego uwagę jeszcze w Tucholi na ul. Głównej. Według niego miał prowadzić agresywnie.
Dodajmy, że wśród świadków, poza kierowcami, przed sądem stawili się także m.in. bliscy oskarżonego i jego partnerki, a także przedstawiciele szpitala, do którego zabrano mężczyznę po wypadku. Kolejna rozprawa odbędzie się w kwietniu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz