Kajetan Walczak, który w 2024 roku został naszym superbohaterem, przeszedł operację, a teraz jest w trakcie rehabilitacji. Przed świętami po raz pierwszy od września wrócił do domu do Tucholi. Sam chłopiec opowiada nam dziś, co przeszedł i czego teraz oczekuje najbardziej. Jego intensywna rehabilitacja jest w toku.
W 2024 roku żyliśmy historią Kajetana Walczaka, chłopca z Tucholi, ucznia Szkoły Podstawowej nr 2. Nie tylko my, bo dla chłopca zmobilizowała się ogromna rzesza ludzi.
Przypomnijmy. Od urodzenia walczy on z konsekwencjami rozszczepu kręgosłupa. Zdążył przejść operacje. Poruszał się za pomocą ortez – charakterystycznym i też męczącym dla niego chodem. Poważnym problemem pozostają dla niego kwestie fizjologii. Rok temu rodzice Kajtka Agnieszka i Ireneusz trafili na „świętego graala”. Operacja w Instytucie Paley w Warszawie, która miała umożliwić chłopcu dojście do sprawności. Celem miało być zabezpieczenie prawego biodra przed progresją migracji głowy kości udowej i korekcja prawej stopy. Potężną górą do pokonania była cena operacji. Razem z niezbędną, natychmiastową rehabilitacją, także w Warszawie, oscylowała wokół 150 tys. zł. Walczakowie zgodzili się na uruchomienie zbiórki. Ludzie ruszyli z pomocą. Wielki festyn zorganizowała „Dwójka”. „Tygodnik” zrealizował latem charytatywny mecz lokalnych gwiazd. Intensywna zbiórka do puszek odbyła się podczas Dni Borów Tucholskich, ale generalnie trwała cały rok w różnych miejscach Tucholi. Na przykład jeszcze tuż przed operacją podczas tucholskich dożynek, a później w Nowodworku, który o Kajtku pamiętał stale (starszy brat jest ubiegłorocznym absolwentem liceum). Lista podmiotów i pojedynczych osób zaangażowanych we wsparcie Kajtka i doprowadzenie do operacji jest bardzo długa. Wszelkie akcje pozwoliły uzbierać połowę wymarzonej kwoty, która łącznie wyniosła 147 tys. zł. Do tego doszło zaangażowanie najbliższych, bardzo pomogła babcia Kajtka. Niezbędny był także kredyt, ale on dopełnił realizacji planu. We wrześniu Kajetan stawił się w Warszawie. W instytucie przeprowadzono operację i nastała kolejna długa droga.
O tym opowiadają nam już sam Kajtek i rodzice. Chłopcu udało się spędzić czas świąteczny w domu w Tucholi. Odwiedziliśmy go w ostatnich dniach grudnia. Wcześniej Kajetan, teraz już uczeń 4 klasy, zrobił niespodziankę swoim koleżankom i kolegom, odwiedzając ich w szkole tuż przed świętami. Chłopiec jest wciąż na etapie rehabilitacji, chociaż jej „warszawska” część dobiega końca. Najważniejsza, podstawowa informacja jest taka, że:
– Wszystko przebiega zgodnie z planem lekarzy – mówią Agnieszka i Ireneusz. Można wnioskować, że operacja się udała, o czym świadczą kolejne konsultacje. Pełny zakres skomplikowanego leczenia operacyjnego, które przeszedł Kajtek, podajemy w ramce przy artykule. Uśmiechnięty chłopiec kilkukrotnie zapewnia nas, że czuje się świetnie, „że nie bolało”, że radzi sobie bardzo dobrze. Twardziel.
– Kajtek na salę wjeżdżał z uśmiechem. Gorzej było z nami – teraz już z ulgą opowiada mama Agnieszka. Tata mógł towarzyszyć chłopcu do samej operacji. Ta trwała 5 godzin.
– Ja cały dzień spałem. A po samej operacji pierwszą zobaczyłem mamę – dodaje Kajtek. Kilka dni spędził na środkach znieczulających, chociaż – na szczęście – nie trzeba było podawać ich zbyt dużo. Szybko pojawili się też przy nim rehabilitanci.
Nastał okres, który można ocenić najtrudniejszym. W tym czasie Kajtek musiał pozostać w pozycji leżącej. Przy pomocy sprzętu (klin i tutor unieruchamiający, gips) jego nogi pozostawały w niezmiennej, wyprostowanej, lekko rozłożonej pozycji. Dołączamy zdjęcie. Na taki widok można współczuć, ale i podziwiać. Ten ciężki etap trwał 4-5 tygodni. Przez pierwsze dwa rodzice uczyli się we dwójkę go podnosić, przewracać itd. Sama rehabilitacja była wówczas bardzo wstępna, polegała głównie na elektrostymulacji. Od razu warto wspomnieć, że o tym wszystkim opowiadać potrafi... sam Kajtek. Dla chłopca w tym wieku dobra jest sama świadomość, co się z nim działo i dzieje. A i słychać, że go to interesuje – zwłaszcza, gdy sam używa medycznych zwrotów.
Tak wówczas zaczęła się żmudna praca. W międzyczasie wiedzy dostarczały konsultacje. Prześwietlenia pokazywały, że operowane elementy zaczynają się dobrze zrastać. Rehabilitanci w Warszawie sami oceniali, jakie kolejne zadania można kierować Kajetanowi. Ani chłopiec, ani rodzina nie mieli czasu posmakować wtedy życia stolicy. Musiały wystarczyć kursy między udostępnionym w ramach leczenia mieszkaniem a instytutem. W wolnych chwilach, gdy Kajtek musiał leżeć, sytuację ratował tablet, telefon, telewizor. Podczas rehabilitacji do elektrostymulacji zaczęły dochodzić wszelkie ćwiczenia mające na celu wzmocnienie mięśni. A gdy chłopiec został „uwolniony” z tutora, mógł zacząć stawiać pierwsze kroki. Tak jakby na nowo uczył się chodzić. Dużo czasu spędza do teraz na bieżni. Wyzwaniem, ale oczywiście do pokonania, są kroki na schodach.
– Po kilku tygodniach dostaliśmy do domu maszynę pomagającą w zginaniu kolana – mówi Kajtek o kolejnym etapie. Chłopiec przekonuje nas, że rehabilitacja podoba mu się. Lubi też rozmawiać ze swoim rehabilitantem. Żartujemy więc, że sam taki zawód wybierze w przyszłości. Kajtek na takie zapowiedzi... uśmiecha się. Kto wie?!
W miejscu, w którym Kajtek jest leczony, przewija się mnóstwo dzieci. Te na operacje i powrót to zdrowia przyjeżdżają do Paley także zza granicy, nawet innych kontynentów. O zażyły kontakt z rówieśnikami jest tam trudno. Rodzice łączą Kajtka z kolegami z Tucholi za pomocą internetu. Dzięki niemu nadal też jest uczniem. Zdalne nauczanie w „Dwójce” prowadzone jest popołudniami, już po rehabilitacji. Co prawda nie ma kartkówek, ale nauczyciele na bieżąco obserwują, ile zapamiętuje i chłonie ten młody człowiek. Wiemy, że pod tym względem jest naprawdę bardzo dobrze.
13 stycznia Kajtek będzie mieć w Warszawie ostatnią wizytę u lekarza. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce zgodnie z planem wróci ze stolicy do Tucholi. Chłopiec cieszy się na samą myśl, tęskni za swoim ukochanym psem Kazarem. Powrót nie oznacza przerwy w ciągłych ćwiczeniach, które pomogą mu wrócić do sprawności. Jeszcze do niedawna poruszał się na wózku, teraz korzysta z chodzika. Choć widać, jak bardzo się wyrywa, aby poruszać się samemu. Zaplanowane są już więc intensywne zajęcia w Neuronie – znanym ośrodku w Małym Gacnie. A na co teraz najbardziej czeka Kajtek?
– Abym mógł już uderzyć w gong! W niego uderza się na zakończenie rehabilitacji w instytucie w Warszawie – odpowiada nasz superbohater.
Piotr Paterski
Taką operację we wrześniu przeszedł Kajtek (zastosowane leczenie)
– rekonstrukcja stawu biodrowego,
– osteotomia kości udowej, derotacja waryzacja,
– osteotomia miednicy,
– stabilizacja wewnętrzna miednicy,
– plastyka torebki stawu biodrowego,
– plastyka ścięgna mięśnia lędźwiowego,
– transfer napinacza powięzi oraz powięzi szerokiej celem rekonstrukcji aparatu odwodzącego,
– uwolnienie przyśrodkowe stopy,
– osteotomia koalicji piętowo-skokowej,
– transfer split ścięgna mięśnia piszczelowego,
– artrodeza podskokowa.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz