Dziś - czwartek 24 października - przypada 85. rocznica zbrodni, która rozpoczęła się w Rudzkim Moście. Tego dnia w 1939 miało miejsce pierwsze rozstrzelanie wybranych mieszkańców Tucholi przez niemieckiego okupanta. Na tym mord nie zakończył się. W związku z tą rocznicą odbył się dziś Spacer Pamięci, którego organizatorem było Borowiackie Towarzystwo Kultury z Marią Ollick na czele wsparte przez organizatorów.
Bezpośrednią przyczyną rozstrzeliwań w Rudzkim Moście miał być pożar stodoły ziemianina Hugo Fritza z Piastoszyna, który przed wojną posiadał około 100 ha ziemi. Po wkroczeniu armii niemieckiej na teren powiatu tucholskiego zorganizowała się nowa administracja. Komisarycznym burmistrzem 5 września został Bruno Marten. Wkrótce starostą w powiecie tucholskim i dowódcą partii nazistowskiej został Otto Hess, a burmistrzem Wichamnn. Do miasta przybyło również Gestapo, które zajęło kamienicę przy ulicy Świeckiej 53. Zaczęły się aresztowania Polaków. Stanowiska w jednostkach administracyjnych niższych rzędów sprawowali miejscowi Niemcy. I tak Hugo Fritz został komisarzem urzędowym i poczuł się bezkarny. Wraz z innymi rabował żywy inwentarz polskim rolnikom, trzymał w swojej zagrodzie, a następnie rozdawał rolnikom niemieckim. Do czasu. Całą sytuację z feralnego dnia – 21 października 1939 r. – na podstawie wielu niepublikowanych dotychczas zeznań świadków przedstawił w swym artykule prof. Edward Skibiński. Tego dnia lubiący świętować Hugo Fritz spotkał się w Silnie z rzeźnikiem Brzezińskim (później Birkner), gdzie pili wódkę. Po powrocie do gospodarstwa, w którym trwały tańce zorganizowane przez jego córki, schodząc z powozu upuścił cygaro. W tym czasie jego sługa Antoni Kościelski wprowadził powóz, którym wrócił wraz ze swym pracownikiem, do stodoły. Wkrótce w stodole wybuch pożar, ale nie była to jednak stodoła, do której wchodził polski sługa. Hugo Fritz wybiegł, z domu chcąc uratować stojący w pobliżu płonącej stodoły motocykl. Wówczas potknął się i upadł. Doznał zawału serca, zmarł 21 października 1939 r. o godz. 20:00. Wydarzenie to stało się oficjalną przyczyną egzekucji jakie miały miejsce w dniach od 24 października do 10/11 listopada 1939 r. w Rudzkim Moście. Zeznania świadków budzą więc wątpliwości, skoro nie spłonęła stodoła, do której wprowadzono powózkę, to co było przyczyną pożaru? Tego prawdopodobnie już się nie dowiemy.
- między innymi tak pisze w najnowszym numerze Tygodnika Tucholskiego, który dostępny jest od 24 października, dr Paweł Redlarski, historyk, który obszernie wraca do wydarzeń z 1939 roku.
Obchodzimy dziś niechlubną rocznicę pierwszego rozstrzelania tucholan w Rudzkim Moście. Wydarzenie to stało się tematem Spaceru Pamięci - zaduszek patriotycznych zorganizowanych przez Borowiackie Towarzystwo Kultury, a przede wszystkim Marię Ollick, która także na podstawie rodzinnych wspomnień mogła opowiedzieć o wydarzeniach sprzed 85 lat. Był tylko jeden z kilku ważnych punktów programu wydarzenia, które zajęło czwartkowy wczesny wieczór. Duża grupa mieszkańców, a w niej młodzież (w tym harcerze z tucholskiego hufca, uczniowie Nowodworka i Technikum Leśnego), po krótkim spacerze przez las zgromadziła się przy pomniku z latarkam i zniczami. Odbyła się symboliczna Droga Krzyżowa, a w dosadny sposób do bolesnych wydarzeń sprzed dekad wrócił ksiądz Ireneusz Kalf.
- To się nie może powtórzyć! - podkreślił podniesionym tonem zwracając uwagę, że wówczas sąsiad sąsiadowi nagle stał się śmiertelnym wrogiem.
Opowieści z historii wzbogacił występ Tomasza Kotowskiego, a kawą już na finał częstowało Muzeum Borów Tucholskich. Znaczenie osoby Marii Ollick dla takich inicjatyw i pielęgnowania pamięci o historii Tucholi, podkreślił burmistrz Tadeusz Kowalski.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz