Zamknij

Emilia przyleciała z Nowego Jorku do... Małego Gacna. Poznała Dawida, dzięki któremu żyje!

19:43, 25.08.2023 Aktualizacja: 19:44, 25.08.2023
Skomentuj Emila i Dawid Zieliński. Fot. rodzina Emila i Dawid Zieliński. Fot. rodzina

Dawid poznał swoją „siostrę - bliźniaczkę”. Bliźniaczkę, mimo że jest od niej... starszy o 25 lat. Emilia przyleciała z rodzicami do Polski, do Małego Gacna z Nowego Jorku. Przez dwa lata po przeszczepie szpiku kostnego obie strony pisały do siebie anonimowe listy. Ale chęć i potrzeba poznania się były ogromne. - On był wtedy naszą jedyną nadzieją. Bardzo szybko poczuliśmy, że stał się członkiem naszej rodziny - opowiadają nam dziś Amerykanie - rodzice Emilii.

- Wyobraź sobie, że dla Emilii całkowitą nowością jest móc podchodzić do drzew i zrywać owoce na swoim podwórku. W Stanach musiałaby udać się w podróż z Nowego Jorku do farmera, rodzice musieliby mu zapłacić i dopiero wtedy mogłaby to zrobić - zwraca uwagę na drobne, ale istotne różnice Dawid Zieliński z Małego Gacna, żołnierz, strażak, radny, aktywny działacz, człowiek, który w jednym miejscu raczej nie usiedzi i jest z tego bardzo dobrze znany w gminie Cekcyn. Gdy spotykamy się (5 sierpnia), w rodzinnym domu ma gości, którzy dopiero co przylecieli do Europy ze Stanów Zjednoczonych. I to właśnie ze wspomnianego Nowego Jorku, czyli z największej metropolii kraju za oceanem. Z 35. piętra jednego z setek drapaczy chmur, w którym na co dzień mieszkają.

Polska nie jest im obca. A tym bardziej Dawid

- Czujemy się tu świetnie. Bardzo podobają nam się te spokojne strony. Korzystamy z natury, bo bardzo lubimy przyrodę. Odpoczywamy u Dawida – mówią nam nowojorczycy: Giorgio i Simona. Od razu wyjaśniają, że Polska nie jest dla nich obcym krajem. W Europie bywają raz do roku odwiedzając swoje rodzinne strony, bo pochodzą ze Starego Kontynentu. W Polsce już byli i to całkiem blisko nas - np. w Gdańsku. Teraz przed przyjazdem do naszego kraju spędzili kilka dni u bliskich we Włoszech. Gdy zaczynamy wspólną rozmowę w ogrodzie Zielińskich w Małym Gacnie, między nami krząta się ich córka Emilia. Albo przysiada się do mamy, albo wzajemnie zaczepia się z Dawidem. My wchodzimy z Giorgio i Simoną na bardzo poważny temat. Oni zaczynają bawić się i wygłupiać. Między Dawidem z Polski, a Emilią z USA od razu zauważa się więź - nie koloryzujemy ani odrobinę. A przecież (gdy rozmawiamy) oni znają się osobiście zaledwie od dwóch dni. W praktyce jednak łączy ich już nieprawdopodobnie wiele. Na tyle, że zarówno Zielińscy jak i bardzo sympatyczni Amerykanie nazywają się wzajemnie nową rodziną. Na początku sierpnia spędzili wspólnie w Borach Tucholskich kilka dni, w trakcie zajrzeli nawet na lokalną imprezę - Cekcyniadę.

Przez 2 lata anonimowo 

Historia ta na łamach TT wchodzi w kolejny odcinek. W lipcu 2021 roku opisywaliśmy ją z perspektywy Dawida Zielińskiego - dawcy szpiku kostnego. Wtedy już wiedział, że rejestracja w bazie DKMS i następnie pobrany od niego szpik trafił do 3-letniej dziewczynki ze Stanów Zjednoczonych. Mało tego, wiedział, że przeszczep powiódł się i uratował jej życie, bo ono w krytycznym momencie wisiało na włosku ze względu na ciężką białaczkę limfoblastyczną. Kolejno dowiadywał się, jak dziewczynka ta rośnie, rozwija się, jaka okazuje się być zdolna. I że lubi... strażaków i wozy strażackie. Wiedzę tę nabywał dzięki wzajemnym listom na linii Małe Gacno – fundacja DKMS – USA i na odwrót. Listy ze względu na przyjęte zasady musiały być anonimowe - bez nazwisk i adresów przez 2 lata. A więc do czasu, który nastał kilka miesięcy temu. Czasu, który nastał dzięki wspólnej woli spotkania i poznania się zarówno dawcy, jak rodziny biorcy komórek macierzystych.

Idealne dopasowanie

- No przecież żołnierz nie powinien płakać! - śmieje się pracujący w wojsku Dawid, ale po cichu przyznaje, że przy pierwszym ujrzeniu Emilii w Polsce trudno było powstrzymać ogromne emocje. Te towarzyszą jej rodzicom, gdy rozmawiają z „Tygodnikiem”. Na szczęście o samej chorobie córki potrafią dziś opowiadać spokojniej, bo cieszą się z tego, jak aktualnie dobrze się czuje.

- Emilia urodziła się zdrowa. Białaczkę zdiagnozowano u niej, gdy miała 2 lata. W praktyce w szpitalu pozostawaliśmy przez jeden rok... Była leczona poprzez chemioterapię. Ale ten sposób nie przynosił zakładanego skutku – tłumaczy tata Emilii. Lekarze zaczęli rekomendować przeprowadzanie przeszczepu szpiku kostnego. Zaczęto przeszukiwanie bazy danych.

- W pewnym momencie dostaliśmy sygnał, że poszukiwania się powiodły. Trafiono na idealne dopasowanie. (…) Zaczęliśmy modlić się, aby do tego przeszczepu doszło i by uratował córkę. Jesteśmy katolikami, więc wtedy gdy było tak źle, towarzyszyła nam modlitwa – kontynuuje Giorgio. Sam proces dokonywania przeszczepu trwał bardzo dynamicznie ze względu na coraz gorszy stan dziewczynki. Po nim, przez pierwsze tygodnie Emilia dochodziła do siebie, jej ciało się regenerowało. Ale optymizmu przybywało z każdym dniem, bo ta regeneracja przebiegała doskonale.

- 6 miesięcy od momentu przeszczepu Emilia czuła się zupełnie dobrze. Nie minęło wiele czasu, a mogła pójść do przedszkola. Zaczęła żyć normalnym życiem. (…) Poszła już do szkoły, jest bardzo mądra – opowiada Giorgio. Zdrowie dziewczynki jest oczywiście monitorowane, ale w tym momencie nic nie wskazuje na to, aby doszło do przykrego zwrotu wydarzeń. Jednak trzeba zachować czujność zwłaszcza przez pierwsze lata od ustąpienia choroby.

Wyobrażaliśmy sobie kawał silnego faceta. I on taki jest!

Giorgio i Simona opowiadają, że – podobnie jak Dawidowi – zależało im na kontakcie. Wymiana wspólnych, anonimowych jeszcze wiadomości, była dla nich ogromnym wsparciem.

- My przeżyliśmy piekło. A list, który dostaliśmy od Dawida, był niezwykle poruszający i prawdziwy – mówią oboje. Simona przez wzruszenie nie powstrzymuje łez, gdy zaczynamy rozmawiać o uczuciach towarzyszących tamtym wydarzeniom.

- Dawid napisał do nas po polsku, a ja czytając rozumiałam niektóre słowa. Te słowa były jak „światło”. Światło pokazujące, że ten ktoś jest z nami. Z każdą inną wiadomością, kierując się tym światłem, dodawaliśmy sobie otuchy, czuliśmy, że przejdziemy przez chorobę Emilii wspólnie, że damy radę. (…) Dawid był z nami, dał więcej „niż tylko przeszczep”. Pomagał nam walczyć. Wtedy nie znaliśmy jego imienia, ale wiedzieliśmy, że jest strażakiem. Wyobrażaliśmy sobie więc, że to musi być kawał silnego, twardego, zdrowego faceta. Nawet takie fizyczne wyobrażenie pomagało nam w najtrudniejszych chwilach. I jaka okazała się rzeczywistość? On właśnie taki jest i tak wygląda! – uśmiecha się wzruszona Simona. Podkreślając znaczenie tych wiadomości przyznaje, że nie było innej opcji: cała rodzina czuła ogromną potrzebę, aby pojawić się w Polsce, poznać się, spędzić wspólnie czas.

- On był wtedy naszą jedyną nadzieją. Bardzo szybko poczuliśmy, że stał się członkiem naszej rodziny – dodaje Giorgio.

Nie bójcie się tego. Możecie uratować ludzkie życie

Dawid nie słucha tej szczerej i emocjonalnej opowieści rodziców, bo bawi się z Emilią. Ale gdy już do nas dołącza, sam od razu zaznacza, że nie czuje się żadnym bohaterem. Nie po raz pierwszy podkreśla, że oddanie szpiku kostnego to nie wysiłek i bolesne poświęcenie. Co prawda on znalazł się w mniejszości i w jego przypadku komórki macierzyste pobierano z tarczy biodrowej...

- ...ale odbywało się to na znieczuleniu ogólnym. Gdy obudziłem się już, bardzo szybko doszedłem do siebie. Nie było bólu. Nie bójcie się tego – zapewnia mężczyzna. Gdy rozmawiamy z nim i jego nową, amerykańską rodziną, kilka razy powtarza, iż chciałby, aby ta, nieprawdopodobnie pozytywna i szczęśliwa historia była motywacją dla innych. Gros osób, które zapisują się do bazy DKMS, od lat nie otrzymuje „wezwania”. Tysiące osób nigdy nie dostaną informacji, że właśnie odnaleźli się ich bliźniacy genetyczni. Jednak wydarzenia, które spotkały Dawida i małą Emilię to dowód na to, że warto zapisać się do bazy i być w gotowości, by oddać szpik. Bo jak pokazuje ten przypadek, wystarczy nagłe, nieprzewidziane zrządzenie losu.

- Dlatego dziś rozmawiamy przede wszystkim po to, by propagować ideę gotowości oddania szpiku kostnego, rejestracji w bazie DKMS. Po moim przykładzie najlepiej widać, że jest w tym wielki sens. Bo można uratować czyjeś życie: albo w Polsce albo nawet na drugim końcu świata. Bardzo chciałbym, aby ten artykuł właśnie tak wybrzmiał – uzupełnia i podsumowuje Dawid Zieliński. 

Zajrzyjcie na stronę internetową fundacji - dkms.pl. Tam znajdziecie wszelkie informacje na temat rejestracji w bazie dawców i ewentualnych dalszych kroków podczas procesu oddawania komórek macierzystych.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

AnnaAnna

5 0

Wspaniały człowiek, poznałam go w wojsku i był bardzo dobrym przełożonym,takich ludzi brakuje na tym świecie.

18:12, 26.08.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%