Zamknij

Aby pamięć o rodzinie nie zginęła!

10:27, 18.08.2022 Aktualizacja: 10:30, 18.08.2022
Skomentuj

Iwiccy - kiedyś dwa zamieszkujące obok siebie rody. - Dziś nie ma w Lubiewie po nich ani śladu, wygasły - opowiada ks. Zygmunt Iwicki. Potomkowie jednego wymarli. Potomkowie drugiego jeszcze żyją, działają w innych miejscowościach Polski i poza jej granicami, nawet za oceanem. Jedną z tych osób jest wspomniany ksiądz Zygmunt, który chce, by historia rodu nie zginęła. Podarował Szkole Podstawowej w Lubiewie wiele pamiątek, w tym obrazy Zofii Iwickiej-Kuźmowicz. W tej historii pojawia się też wątek... opuszczonego domu w Rudzkim Młynie.

Do Szkoły Podstawowej w Lubiewie trafiły trzy obrazy namalowane przez Zofię Iwicką-Kuźmowicz. Przyjechały ze Szwajcarii, z Zurychu, gdzie przez 32 lata zdobiły mieszkanie ks. Zygmunta Iwickiego. Teraz stały się upominkiem byłego ucznia dla lubiewskiej szkoły.

"Przekazałem je na ręce pani dyrektor Jolanty Kowalskiej dla Szkoły Podstawowej w Lubiewie, żywiąc nadzieję, że znajdzie się dla nich w tamtejszej szkole odpowiednie miejsce i służyć będą młodzieży" - informował w liście ks. Zygmunt Iwicki.

Jeden z obrazów ilustruje napad Tatarów na ziemie Rzeczypospolitej. Jak podaje ks. Iwicki, uwypuklone zostało tam spustoszenie kraju po najeździe tatarskim. Drugi obraz przedstawia zakonnicę opatrującą rannego powstańca. Trzeci to portret Antoniusa Iwickiego (1797-1882) - pradziadka księdza Zygmunta Iwickiego. 

Dyrektorka szkoły informuje, że obrazy znalazły godne miejsce na jednej ze szkolnych ścian. 

Zofia malowała dla księdza

"Autorką obrazów jest Zofia Iwicka-Kuźmowicz" - zaznacza w liście opisującym wolę przekazania obrazów ks. Iwicki. "Urodziła się 23 stycznia 1914 roku w Rudzkim Młynie, ale jej korzenie sięgają Lubiewa, gdzie w księgach parafialnych odnotowani są od końca XVIII wieku jej przodkowie: pradziadkowie - Jan Iwicki (1789-?) i Wiktoria z Nitków (ok. 1812-1839); dziadkowie - Tomasz Iwicki (1830-1873) i Marcyanna z Karwaszów (1830-?); rodzice - Anastazy Iwicki (1868-1955) i Maryanna z Kałasów (?-1946)" - wylicza ksiądz. "Zofia była najmłodszym dzieckiem z ośmiorga rodzeństwa, z którego czterech urodziło się jeszcze w Lubiewie, a gdy ojciec, Anastazy Iwicki w 1906 roku sprzedał lubiewskie posiadłości i nabył Rudzki Młyn, dalsza czwórka przyszła na świat właśnie tam".

Anastazy Iwicki zabudowania w Lubiewie odziedziczył po swoim ojcu Tomaszu. Było to 115,42 morgi ziemi i zabudowania usytuowane przy dzisiejszej ulicy Hallera 50. Posiadłości te nabył od niego Anastazy Jędryczka (w okresie międzywojennym wójt lubiewski). W 1945 roku dzierżawił je Bernard Olszowy, a w latach 1954/1955 kupił Kazimierz Rytlewski.

"Zofia studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Tam zastała ją wojna. W maju 1945 roku wyszła za mąż za Teofila Izydora Kuźmowicza. Urodziła dwoje dzieci. Starszy syn zmarł w młodym wieku w Rudzkim Młynie. Młodszy wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i tam ponoć poszedł w ślady matki, malując obrazy i podpisując je matki panieńskim nazwiskiem "Iwicki" - relacjonuje dalej ks. Zygmunt. "Zofia Iwicka-Kuźmowicz pracowała przeważnie przy malowaniu fresków w kościołach diecezji siedleckiej. Ozdobiła również kościół w Świekatowie. Zmarła 4 marca 1990 roku w Warszawie. Pochowana została w Tucholi".

Dla ks. Zygmunta Iwickiego namalowała m.in. przekazane niedawno do lubiewskiej szkoły obrazy. Dodatkowo na jego prośbę powstał obraz kościoła w Lubiewie, portret matki ks. Iwickiego i portret jego samego. 

Dom rodzinny Zofii Iwickiej Kuźmowicz - jak podaje nasz rozmówca - znajduje się w uroczym zakolu szosy prowadzącej z Tucholi do Świecia. Świeci pustkami, a jego drzwi i okna zabite są deskami.

Aby pamięć pozostała

Podarunek ks. Iwickiego dla Szkoły Podstawowej w Lubiewie jest przesłaniem dla młodych pokoleń, namacalnym śladem historii i przyczynkiem do poszukiwania informacji o dawnych mieszkańcach tego regionu. Ofiarodawca w swoim liście przypomina dodatkowo o wygasłych, ale niezapomnianych rodach Iwickich w Lubiewie. Były ze sobą spokrewnione. Jeden mieszkał przy ul. Hallera 50, drugi - przy Hallera 54. Tak było od końca XVIII do połowy XX wieku. 

"Dziś nie ma w Lubiewie po nich śladu, wygasły" - dodaje. "Potomkowie jednego rodu wymarli. Potomkowie drugiego żyją jeszcze i działają w innych miejscowościach Polski i poza jej granicami, nawet za oceanem".

 

Historia dwóch rodów 

Protoplastą pierwszego rodu Iwickich, tych z ulicy Hallera 50, był Jan Iwicki (ok. 1789-1860) określany w dokumentach pruskich jako kolonizator, osadnik, rolnik. W 1813 roku zawarł pierwszy związek małżeński. Niestety, nie udało się ustalić imienia małżonki ani ewentualnego potomstwa. Jan po raz drugi ożenił się w 1829 roku z 17-letnią Wiktorią z Nitków. Ich związek małżeński trwał niecałe 11 lat. Wiktoria zmarła w 1839 roku. Urodziła pięcioro dzieci: Thomasa, Franza, Adalberta, Mariannę i Jacoba. Z wyjątkiem najstarszego syna, Thomasa, o pozostałych niewiele wiadomo. Otrzymał on od ojca gospodarstwo (115,42 morgi ziemi i zabudowania). Ożenił się w wieku 22 lat z Marcyjanną z Karwaszów. Urodziło się im pięcioro dzieci: Maryanna, Carl, Victoria, Agnes i Anastasius. Thomas Iwicki zmarł w 1873 roku na skutek panującej w Lubiewie cholery. Scheda przeszła na najmłodszego syna - Anastasiusa (Anastazego). Ożenił się on w 1898 roku z Maryanną Kałas. Mieli ośmioro dzieci: Ludwika, Helenę, Józefata, Konrada, Marię, Wandę, Łucję i Zofię. W 1906 roku sprzedał lubiewskie posiadłości i kupił Rudzki Młyn. Niestety, w 1938 roku stracił zabudowania na skutek pożaru. Jego syn Józefat został zamordowany w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu, a drugi syn - Konrad został zabity w 1948 roku w Rudzkim Młynie przez konia. 

Druga linia Iwickich - z ul. Hallera 54 - zaczyna się od Łukasza Iwickiego (ok. 1741-1811) żonatego z Marianną Zielińską. Ich synem był Antonius określany w pruskich dokumentach jako stale tu zamieszkały osadnik. W 1822 roku ożenił się z Marcyjanną z Parteków. Mieli jedenaścioro dzieci: Nicolausa, Maryannę, Joana, Franciscusa, Petrusa, Catharinę, Adalberta, Elisabeth, Antona, Annę i jeszcze jedno dziecko, którego imienia nie udało się ustalić. Spadkobiercą Antoniusa był Jan Iwicki i Katarzyna z Mrozów. Niestety - jak podaje ks. Zygmunt Iwicki - nie wniosła do rodziny szczęścia, bo miała "zwyczaj w oberżach lubiewskich płukać swe gardło "wodą ognistą" przez co przepuściła cały dorobek kilku pokoleń". Posiadłość Iwickich przeszła więc w ręce Rybaka.

- Po śmierci Rybaka z jego żoną ożenił się Jan Kątny. Po nim majątek odziedziczyła córka Agnieszka, która wyszła za mąż za Mrozika. Obecnie właścicielem jest Recki - dodaje ks. Zygmunt.

Wracając jednak do Iwickich. Wnuki Antoniusa i prawnuki Łukasza, pochodzący niegdyś z zamożnej i szanowanej rodziny, musiały zadowolić się skromnymi posiadłościami. Edmund wykonywał zawód kowala na folwarku w Klonowie. Jakub, a później także i Bartłomiej, nabyli małe gospodarstwa na Strzyżynach. Natomiast wnuczki - niegdyś szanowane panny - stały się we wsi przedmiotem pośmiewiska. Prawie wszystkie przyniosły na świat nieślubne dzieci.

- W tamtych czasach to był skandal - opowiada ks. Zygmunt. - Ludzie unikali z nimi kontaktu, odwracali się od nich, wytykali palcami. Dwie wnuczki Antoniusa nie wytrzymały napięcia i odpłynęły statkiem "Lincoln" z Hamburga do Ameryki. Trzy zmarły w Lubiewie. 

- Warto tu powiedzieć, że właśnie z tego drugiego rodu Iwickich wyszło potem kilku akademików m.in. dr inż. Jerzy Iwicki, inż. Medard Iwicki, dr Witold Iwicki oraz ks. Zygmunt Iwicki - opowiada nasz rozmówca. - Do tego rodu należą jeszcze dwaj inni kapłani: ks. Wojciech Grzeca i ks. Jan Nełkowski, pallotyn oraz siostra zakonna - elżbietanka Otylia Iwicka. Już dawno nikt z tych rodów nie mieszka w Lubiewie, ale pamięć o nich nie wygasła - podkreśla ks. Zygmunt.

Spisane na podstawie listu do redakcji autorstwa księdza Zygmunta Iwickiego.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tygodnik.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%