Zniesiono kolejne ograniczenia związane z epidemią koronawirusa SARS CoV-2. Fryzjerzy mają pełne ręce roboty. Musimy pamiętać, że być może do usługi zostanie dodana tzw. "opłata sanitarna". Na gości z utęsknieniem czeka też gastronomia. – Żeby było lepiej, powinniśmy uczestniczyć w odmrażaniu gospodarki i wspierać lokalnych przedsiębiorców. Te dwa miesiące były dla nas naprawdę ciężkim czasem – mówi jeden z restauratorów.
Poniedziałek 18 maja był datą graniczną, wyczekiwaną przez wielu. Analizując to, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, można dojść do wniosku, że właśnie w tym tygodniu zadziało się najwięcej w temacie powrotu do względnej normalności. Należy pamiętać, że rządzący cały czas mówią o tzw. "nowej rzeczywistości", która narzuca na wszystkich obywateli dodatkowe obowiązki – zachowanie zasad bezpieczeństwa. Nie zmienia to jednak faktu, że w poniedziałek ruszyły zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, po ponad dwóch miesiącach swoje drzwi otworzyły bary i restauracje, podwyższono także limity osób przebywających w kościołach czy w transporcie publicznym.
Obie nasze restauracje ruszyły pełną parą. Pracujemy od godzin porannych. Oczywiście bliżej wakacji w Winogronie godziny zostaną wydłużone, zaczniemy też serwować od godziny 10:00 śniadania w Bistro Basztowa
Jak wygląda przyjmowanie gości? Restauratorzy, ale też klienci, muszą zachować szereg obostrzeń. Najważniejsze z nich znajdziesz w osobnym artykule: TUTAJ. Urbański przypomina, że stoliki są dezynfekowane po każdym kliencie, dodatkowo pojawia się tabliczka z napisem "stół zdezynfekowany". Goście restauracji mogą zdjąć maseczki dopiero, kiedy siedzą przy stolikach. Nie można używać pojemników na przyprawy. Restaurator, zapytany przez "Tygodnik" o liczbę stolików odpowiada, że w związku z nowymi obostrzeniami musiała ona zostać zmniejszona.
[...]
Tak naprawdę w jeden dzień zajęte zostały wszystkie terminy na kolejne dwa tygodnie
– komentuje fryzjer.
Mimo sporej powierzchni, jaką dysponuje Sławomir Żygowski, jak na razie ze względów bezpieczeństwa funkcjonują w jego salonie dwa stanowiska fryzjerskie. Nie ma mowy o częstowaniu klientów kawą czy herbatą. Zniknęły też czasopisma z poczekalni, która i tak nie może funkcjonować.
Nasz sprzęt typu nożyczki czy maszynki dezynfekowaliśmy już wcześniej po każdym kliencie. Teraz jednak czyścimy dodatkowo pulpit, fotel, recepcję i fartuchy, jeśli nie są jednorazowe. Obsługa jednego klienta bardzo się wydłużyła, dlatego na pewno przyjmujemy ich mniej danego dnia. Przed epidemią byłem w stanie obsłużyć trzy osoby w ciągu godziny. Teraz maksymalnie dwie
– tłumaczy Żygowski.
To tylko fragment zebranego materiału. Cały artykuł znajdziesz jedynie w najnowszym "Tygodniku Tucholskim", dostępnym również w formie e-wydania na publico24.pl lub eprasa.pl
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz