Trudno sobie wyobrazić, z jaką pompą przebiegłyby niedzielne dożynki, gdyby tylko dopisała pogoda... Ale impreza w Lubiewicach nawet momentami w strugach deszczu wyglądała i przebiegała w sposób imponujący. 

Większe przedsięwzięcia - jak np. dożynki - organizowane nie w gminnych wsiach, a w malutkich sołectwach mają wyjątkowy urok i często nawet... największy rozmach. To tam pojawiają się nietuzinkowe pomysły, które najbardziej zapadają w pamięć. Najlepsze tego przykłady mamy po niedzielnych dożynkach gminy Lubiewo - w położonych nieco na uboczu Lubiewicach, gdzie - jak podczas święta plonów zaznaczała wójt Joanna Jastak - wielu rolników gospodaruje na glebach mniej żyznych niż w innych częściach regionu, nawet gminy. Dlatego im coroczne podziękowanie za wkład pracy należy się wyjątkowo. Jak się okazuje, oni również nadzwyczajnie podchodzą do organizacji tak rzadkich okazji. Kiedy ostatnio w Lubiewicach odbyła się tak duża impreza o ważnym społecznie charakterze? 

- Ja tego nie pamiętam. Musiałabym spytać ojca, który sołtysem był 33 lata. Realizowaliśmy jednak wydarzenia o mniejszej, typowo lokalnej skali, choć udało nam się zorganizować też wcześniej święto wsi - odpowiada nam obecna sołtyska Aneta Niemczewska. W niedzielę była zdecydowanie najbardziej zabieganą osobą w regionie. Pod jej czujnym okiem przez ostatnie tygodnie trwała skrupulatna praca nad organizacją gminnych dożynek. Jak podkreśla Niemczewska, w dożynkowe przedsięwzięcie zaangażowało się całe sołectwo, dosłownie. Lista wkręconych osób rosła systematycznie.

Skarby w chacie, dzieci w labiryncie

W przypadku Lubiewic zacząć należy od dwóch kompletnie zaskakujących atrakcji. Pierwsza z nich to chata, w której dziewczęta ze szkoły w Suchej prowadziły warsztaty z ubijania masła. Chata powstała m.in. z balotów, a bogata była w eksponaty cofające gości w przeszłość. Bogata była też w... mądrości, czyli "prawdy" wypisane na tzw. makatkach (tkaninach dekoracyjnych), których wartość nie ulega zmianie mimo upływu czasu. 

Wśród eksponatów natomiast znalazły się wszelkiego rodzaju codzienne przyrządy, którymi posługiwali się nasi  dziadkowie lub pradziadkowie - od tych domowych, nawet po narzędzia rolnicze. Skąd pomysł? Aneta Niemczewska przyznaje, że przymierzała się już do niego już rok temu, gdy dożynki powstrzymała pandemia. A inspirację znalazła w internecie. Skonsultowała pomysł z koleżanką, starościną dożynek. Eksponaty pamiętające czasy wręcz zamierzchłe stopniowo udało znajdować się u kolejnych mieszkańców. Niektórzy z nich byli wręcz całkowicie nieświadomi, jakie skarby posiadają w swych garażach, stodołach, szopkach...

(...)

To tylko fragment obszernej relacji z dożynek w Lubiewicach. Całość znajdziesz wyłącznie w najnowszym wydaniu "Tygodnika Tucholskiego", które właśnie jest w sprzedaży. Tu zapraszamy do obejrzenia wielkiej galerii zdjęć z tego wydarzenia!