Zamknij

Babcia miała taksówkę, on zaczynał od WFM-ki ARTYKUŁ/GALERIA ZDJĘĆ

10:02, 12.05.2021 L.Z Aktualizacja: 10:48, 14.05.2021
Skomentuj

Zbigniew Brzuchalski opowiada o swojej pasji - motocyklach, rajdach, zlotach i o Izbie Pamięci Zabytków. Zaczynał od przerobionej WFM-ki. Teraz stara się odtworzyć swój pierwszy rajdowy motocykl. Do każdego modelu jest szczególnie przywiązany, bo z każdym wiąże się inna historia.

Zbigniew Brzuchalski od kilkudziesięciu lat mieszka w Wielkim Mędromierzu. Urodził się w Tucholi. Jego dom rodzinny znajduje się Przy Szosie Bydgoskiej. Po skończeniu szkoły podstawowej wybrał naukę w szkole zawodowej. Następnie rozpoczął swoją pierwszą pracę - w POM-ie. Zaznacza, że to był krótki epizod w jego życiu zawodowym, po którym trafił do... kina. Tucholskiego kina. Na początku był pomocnikiem operatora. Z czasem sam zaczął stawać przy projektorze. Puszczał filmy w kinie stacjonarnym, a od czasu do czasu wyjeżdżał z projekcją filmów w teren jako kino objazdowe. 

- Mieliśmy do dyspozycji nysę, do której pakowaliśmy sprzęt i ruszaliśmy w trasę według wcześniej ustalonego harmonogramu - opowiada. - Pracowaliśmy na dwie brygady. Każda puszczała film w innej miejscowości. Odbywało się to zazwyczaj w świetlicach wiejskich. Trzeba było wszystko wypakować i zamontować, a następnie przygotować ekran. Nysa służyła nam nie tylko do przewozu sprzętu, ale także jako okienko kasowe, gdzie można było kupić bilety.

Dzięki żonie zapuścił korzenie w Mędromierzu

Zbigniew Brzuchalski w kinie pracował ponad cztery lata. Miło wspomina ten okres. W międzyczasie poznał swoją żonę. Uczyła w Szkole Podstawowej w Wielkim Mędromierzu. Zamieszkał wraz z nią w wynajętym mieszkaniu. Tak podsumował z uśmiechem: "Za sprawą żony zostałem skazany w tym miejscu na dożywocie". Zaczął też myśleć o budowie rodzinnego domu. Zatrzymał go oczywiście Wielki Mędromierz. Tam stworzył dom i tam zapuścił korzenie.

Po kinie podjął pracę w  Spółdzielni Transportu Wiejskiego w Tucholi. Spędził tam łącznie ponad 18 lat, m.in. jako referent techniczny i kierownik techniczny warsztatów. Miał okazję wykazać się swoją smykałką do majsterkowania. A jak słyszymy w dalszej części opowiadania, tę smykałkę miał od dziecka. Ciągle coś naprawiał, ulepszał, tworzył. I od tego majsterkowania zaczęła się jego pasja. 

Rodzice pewnie by się nie zgodzili, więc zgodę... podpisał sam

- Moja babcia Ania miała przed wojną pierwszą w Tucholi taksówkę. Drugą miał mój wuj - opowiada pan Zbigniew.

Można więc śmiało powiedzieć, że Zbigniew Brzuchalski pasję do motoryzacji wyniósł z domu rodzinnego. Już jako młody chłopak uwielbiał oglądać treningi i rajdy motocrossowe, które w Tucholi w tamtych czasach były bardzo popularne. Klub Tucholanka miał przecież odrębną sekcję motocrossową. Tory do jazdy były w kilku miejscach w obrębie miasta oraz w Pile. Nasz pasjonat bardzo szybko zapisał się do wspomnianego klubu. Nie miał jeszcze osiemnastu lat. 

- Prezesem był Antoni Giłka. Poszedłem do niego i powiedziałem, że chciałbym zapisać się do klubu. Kazał mi przynieść zgodę któregoś z rodziców - opowiada Brzuchalski. - Co miałem robić, tata nie byłby zadowolony. Sam podpisałem więc zgodę i tak stałem się członkiem klubu motocrossowego. 

W tym czasie były tory crossowe w Tucholi za przetwórnią, w Plaskoszu i Pile, gdzie trenował. Klub nie dysponował wtedy sprzętem w postaci motocykli. Każdy, kto chciał brać udział w zawodach musiał mieć swój. Zbigniew Brzuchalski licencję zrobił na WFM-ce, którą przerobił specjalnie do motocrossu.

Potem zaczęły się starty w zawodach i udział w rajdach. Zmieniło się kierownictwo klubu. Na potrzeby sekcji udało się sprowadzić nowe motocykle rajdowe.

- To był całkiem przyzwoity sprzęt - wspomina Zbigniew Brzuchalski. - W tej chwili pracuję nad odtworzeniem takiego właśnie motocykla. 

Następujące po sobie starty kończyły się zdobyciem kolejnych, coraz to wyższych nagród. Brzuchalski był m.in. dwukrotnym wicemistrzem okręgu północnego. Świetnym kompanem w tych sytuacjach dla pana Zbyszka była WSK-a 175, która była przygotowana fabrycznie do rajdów. Z uśmiechem wspomina i opowiada o tamtych latach. Grupa tucholskich rajdowców w barwach Tucholanki, jak się okazuje, miała wspaniałą renomę. Sportowcy zaproszeni zostali na tor żużlowy Bydgoskiej Polonii. 

- Wraz z moim kolegą Januszem Słocińskim dostaliśmy propozycję wstąpienia w szeregi tamtejszego klubu. Byliśmy tam. Próbowaliśmy klubowego sprzętu, okazało się, że to nie jest to, co my mamy w sercu. Jeżdżenie w kółko, wyłącznie po wyznaczonym torze to nie to samo, co wyścigi w terenie. Dlatego ostatecznie nie skorzystaliśmy z propozycji. 

Trzeba było spoważnieć

W zawodach motocrossowych Brzuchalski brał udział do 1974 roku. Jak opowiada, ryzyko w tym sporcie jest zawodnikom znane. Wszystko może się zdarzyć. Wiedział o tym od początku. Zmienił jednak nastawienie po poznaniu swojej przyszłej żony.

- Chcąc założyć rodzinę, musiałem spoważnieć. Zabrać się za budowę domu - mówi.

Wtedy też rozpoczął pracę we wspomnianej już Spółdzielni Transportu Wiejskiego w Tucholi. 

- Józef Basta proponował mi, bym osiadł w Rudzkim Moście. Miałem też szansę na mieszkanie w bloku w Gostycynie. Chciałem jednak coś swojego. Lubię majsterkować, z wykształcenia jestem technikiem, więc marzył mi się warsztat. Tego nie miałbym, mieszkając w bloku. Teraz codziennie mnóstwo czasu spędzam właśnie w tym warsztacie. Kupiłem ostatnio zabytkową tokarkę i przerabiam ją na mechaniczną. Przede mną jeszcze wiele wyzwań. Kolejne motocykle i samochody do odtworzenia...

Zorganizował pierwszą wystawę pojazdów zabytkowych

To, że Zbigniew Brzuchalski zrezygnował z uczestnictwa w rajdach i motocrossach nie oznaczało jednak, że zapomniał o motocyklach. Cały czas był, jest i jak mówi - będzie ich wielkim fanem. Jest też inicjatorem wystaw pojazdów zabytkowych. On pierwszy zorganizował pokaz motocykli na tucholskim rynku, wspólnie z kilkoma pasjonatami, między innymi z Edwinem Wytrążkiem, Jackiem Kłosowskim i Mirkiem Rekowskim.

- Na tę pierwszą wystawę sam zwoziłem przyczepką od znajomych motocykle. Było ich zaledwie kilka, ale ludzi to zaciekawiło. Oglądali, pytali się o wiele szczegółów. Wszyscy byli bardzo zainteresowani. Wtedy w kolejnym roku zrobiliśmy drugą wystawę. Zdałem sobie sprawę z tego, że w pojedynkę trudno coś takiego ogarnąć. Powołaliśmy wobec tego Tucholskie Stowarzyszenie Pojazdów Zabytkowych. Nie mieliśmy siedziby, nie mieliśmy miejsca do tego, by się spotykać. Początkowo była to sala w tucholskim liceum, potem w ośrodku kultury, a na końcu w tucholskiej straży pożarnej, ale wszystko się kręciło. Dawaliśmy radę. Szukaliśmy sponsorów i darczyńców. Każda kolejna wystawa była coraz bogatsza. Ruszyliśmy też z motocyklami i samochodami w teren, by pokazać mieszkańcom innych miejscowości coś, czego nie mają na co dzień. Zadowoleni byli zarówno oglądający jak i uczestnicy zlotów. Swoją działalność w tym stowarzyszeniu zakończyłem po dziesiątej jubileuszowej wystawie. Ktoś wtedy powiedział, że Brzuchalski pewnie się wypalił. Otóż nie. Po odejściu ze Stowarzyszenia Pojazdów Zabytkowych w Tucholi, zaproponowałem gostycyńskim strażakom pomoc w organizacji Zlotów Pojazdów Pożarniczych i Militarnych, które okazały się ciekawą atrakcją i wydarzeniem w gminie Gostycyn. W 2013 roku wraz z córką napisaliśmy projekt pozwalający na stworzenie w Mędromierzu Izby Pamięci Zabytków. Otwarcie izby nastąpiło w 2014 roku. W tej chwili znajdują się w niej setki eksponatów. Myślę o powiększeniu tego lokalnego muzeum - opowiada Brzuchalski.

A jednak motocykle

Czy pasjonat ma jakieś ulubione pamiątki? Czy jest coś wyjątkowego, coś, co ceni najbardziej? Przyznaje, że wszystko, co znajduje się w izbie pamięci, jest dla niego bardzo cenne. Zdjęcia, legitymacje, trofea, sprzęty, które kiedyś, przed laty towarzyszyły w życiu mieszkańcom, pamiątki ze spotkań z ciekawymi i znanymi ludźmi... Dodajmy, że zgromadzone przez niego sprzęty nadal mają duszę. Zegary działają i biją o wyznaczonej godzinie, za pomocą projektorów można obejrzeć filmy, a patefon i radio są w stanie umilić każdą wizytę. To, co jednak najbardziej skradło serce Zbigniewa Brzuchalskiego, to jednak motocykle. Jednoślady, które towarzyszą mu od dzieciństwa. Widać, jak patrzy na nie, gładzi lakier, zagląda w każdy reflektor. To jest jego największa pasja. Powtarza z uśmiechem:

- Życie bez Boga, rodziny i pasji jest puste.  

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

WaluśWaluś

3 1

Został też usunięty ze stowarzyszenia Dragon za różne nieścisłości. Każdy ma swoją ciemną stronę. 17:48, 12.05.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

KrysKrys

0 0

Jesli kazdy ma swoja ciemna strone (i Pan takze), to po jakie licho o tym gadac. Kompletny brak taktu! 22:52, 19.05.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%